Bóg posłał anioła Gabriela
do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do dziewicy poślubionej mężowi imieniem
Józef, z rodu Dawida; a dziewicy było na imię Maryja. Wszedłszy do Niej, Anioł
rzekł: "Bądź pozdrowiona, łaski pełna, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między
niewiastami". Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co by miało
znaczyć to pozdrowienie. Lecz anioł rzekł do Niej: "Nie bój się, Maryjo,
znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz
imię Jezus. Będzie on wielki i zostanie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da
Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego
panowaniu nie będzie końca". Na to Maryja rzekła do anioła: "Jakże
się to stanie, skoro nie znam męża?" Anioł Jej odpowiedział: "Duch
Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego okryje Cię cieniem. Dlatego też
Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. a oto również krewna
Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta,
którą miano za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego". Na to
rzekła Maryja: "Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa
twego". Wtedy odszedł od Niej Anioł.
Mili Moi…
Czas przedświątecznych
cudów trwa… Wczoraj odwiedziłem parafię świętych Piotra i Pawła w Pucku, gdzie
proboszcz wpadł na pomysł założenia wspólnoty Rycerstwa Niepokalanej. Ucieszyło
mnie to niezwykle, bo to nie jest wyjątkowo częste zjawisko. Moim zadaniem było
wygłosić kazanie, zachęcić i pasować chętnych na Rycerzy Niepokalanej.
Przygotowałem sobie 250 medalików na sznureczkach, pewien, że większość przywiozę
z powrotem do domu. W sobotni wieczór, jakby na potwierdzenie mojej intuicji, przyjęliśmy
do MI… trzy osoby. Tego, co działo się w niedzielę nie potrafię już opisać…
Przyjąłem wczoraj do Rycerstwa Niepokalanej około 310 osób. To na razie prawdziwy
rekord, ale pokazuje mi po raz kolejny, jak wielki jest głód oddania się Niepokalanej.
Najwyższemu chwalą przez Jej Niepokalane Serce…
A dziś wielkie sprzątanie…
Jest czysto, pachnąco, świeża pościel, stroik na półce, gorąca herbata z
miodem, za oknem szalejąca śnieżyca. Święta. Takie mgnienie. Bo jeszcze trochę spowiedzi
i innych duchowych aktywności. A tak naprawdę, to powinienem zasiąść nad
rekolekcjami dla sióstr… Bo odwlekam to od dawna. A czas nagli. Ale to jeszcze
nie dziś. Na pewno nie dziś…
Rzeczywiście tuż po
świętach mam krótkie, trzydniowe rekolekcje dla sióstr urszulanek w Gdyni. A
tuz po nich… Hmmm… Boje się właściwie o tym pisać, bo wciąż nie dowierzam, że
to się wydarzy. 3 stycznia moja noga powinna znów stanąć na amerykańskiej ziemi.
Wybieram się na kilkanaście dni do Bridgeport. To zaległy urlop, choć miejsce
mało „wakacyjne” w styczniu. Ale lecę tam głównie ze względu na tęsknotę za
ludźmi. A miejsca? Zima też piękne… To jeszcze dwa tygodnie i zdaję sobie
sprawę, że wszystko się może zdarzyć. No ale bilet kupiony, przygotowania
poczynione, a reszta w rękach Pana…
On ma swoje plany, nie
zawsze zbieżne z naszymi… Dziś sobie nad Słowem o tym myślałem. Na ile jestem
gotów je przyjmować? Do jakiego stopnia jestem uległy? Czy potrafię pokonywać
swój lęk? Patrzę dziś na Maryję, która w swojej dziewczęcości wydaje mi się
taka mała wobec zadania, które stawia przed Nią Pan. A jednocześnie jest tak
wielka duchem, tak otwarta, dyspozycyjna, czujna.
Znalazłaś łaskę u Pana –
mówi anioł. Znalazłaś łaskę, więc nie bój się… Propozycje Boga nie są łatwe,
ale są zawsze bezpieczne, bo On jest towarzyszem na każdym etapie ich
realizacji. On nie zapomina o swoich wybranych. On wie, ile ich kosztuje
podjęcie wyzwania, które często całkowicie przekracza ich wyobraźnię,
przewidywane możliwości, siły. On wie, ile ich kosztuje zmiana planów i korekta
marzeń. On wie…
Wczoraj spotkałem siostrę
Rafaelę, sercankę, która poznałem dwadzieścia lat temu i od tamtego czasu się
nie widzieliśmy. Nawet nie wiedziałem, że jest w Pucku. Pogawędziliśmy
serdecznie i powiedziała takie proste słowo – kiedy człowiek zrealizuje już
wszystkie, Boże zadania na tej ziemi, może odejść… Umiera. Jakie to proste i
spokojne zarazem. Zrealizować zadania, a potem odejść. Ku prawdziwszemu życiu.
Do domu…
Jakże często najwięcej trudności sprawia nam zaakceptowanie Bożych planów, których zazwyczaj po prostu nie rozumiemy. Jak trudno jest powiedzieć "fiat voluntas Tua"...
OdpowiedzUsuń