czwartek, 11 listopada 2021

biało - czerwono


(Łk 17,20-25)
Jezus zapytany przez faryzeuszów, kiedy przyjdzie królestwo Boże, odpowiedział im: „Królestwo Boże nie przyjdzie dostrzegalnie; i nie powiedzą: "Oto tu jest» albo: «tam». Oto bowiem królestwo Boże jest pośród was”. Do uczniów zaś rzekł: „Przyjdzie czas, kiedy zapragniecie ujrzeć choćby jeden z dni Syna Człowieczego, a nie zobaczycie. Powiedzą wam: "Oto tam" lub: "oto tu". Nie chodźcie tam i nie biegnijcie za nimi. Bo jak błyskawica, gdy zabłyśnie, świeci od jednego krańca widnokręgu aż do drugiego, tak będzie z Synem Człowieczym w dniu Jego. Wpierw jednak musi wiele wycierpieć i być odrzuconym przez to pokolenie”.

 

Mili Moi…
Wczoraj znów doświadczyłem maryjnego cudu… Kończyliśmy rekolekcje maryjne w Gdańsku i jak zawsze zapraszałem do oddania się Niepokalanej w duchu Rycerstwa. Nasz kościół nie jest miejscem, do którego uczęszczają wielkie tłumy. Jest jakaś wierna grupa czcicieli Matki Bożej Ostrobramskiej, który od 75 lat w tym miejscu odbiera cześć. Ale jest to raczej grupa nieliczna. Tymczasem wczoraj do MI przystąpiło… 45 osób. Nie spodziewałem się tak wielu chętnych. Do tego stopnia, że musiałem w ciągu dnia wrócić do Gdyni i zaopatrzyć się w większą ilość materiałów, bo nie przewidziałem, że będą mi potrzebne. Dla mnie to tylko kolejny dowód na to, że Maryja troszczy się o swoje dzieci i teraz jest Jej godzina. Ona zaprasza do tego oddania, które ma się realizować w sercach ludzkich jak najszerzej. A ja jestem szczęśliwy, że mam w tym swój udział…

To był dla mnie ważny znak również z innych przyczyn… Wspominałem, że czasem to moje słowo wydaje mi się takie słabe, że zupełnie nie umiem siebie samego przekonać, że ono działa (a precyzyjniej mówiąc – że Duch przez nie działa). Wczoraj jednak, o. Piotr, dziękując mi wieczorem za wygłoszone rekolekcje, zwrócił moją uwagę właśnie na to, co ostatnio roztrząsałem. Mówił o tym, że głoszę tak, że się to może podobać, ale dziś mamy naoczne świadectwo, że nie tylko o „podobanie” się chodzi. Dziś, mówił, widzę ludzi, którzy odpowiedzieli na twoje słowo i którzy podjęli bardzo konkretną decyzję i zobowiązanie. I to jest niesłychanie realny owoc, na który i ja patrzyłem z wielkim zdumieniem i wdzięcznością.

A dziś spokojny dzień dochodzenia do siebie… Czytam, spaceruję, rozmyślam. Także o Ojczyźnie, którą kocham, ale którą coraz mniej rozumiem… A właściwie chyba moich rodaków rozumiem coraz mniej. Niechęć, nienawistne sposoby mówienia o sobie nawzajem, wulgarność, obraźliwy język – od salonów politycznych, aż po bruki ulic. Kanały informacyjne? Publicystyka? Mam coraz większy odrzut i powoli przestaję się zmuszać… Narasta we mnie przekonanie, że konieczna jest dla mnie „cała wstecz”, żeby uniknąć tego brudu, który wyziera z każdej strony i który formatuje moje myślenie. Nie karmić siebie i trudnych uczuć – gniewu, złości, rozczarowania – kolejnymi obrazami, podłościami, głupotą…

Jeszcze Polska nie zginęła – śpiewamy… Jeszcze nie zginęła! I oby to już nigdy się nie powtórzyło, choć maszerujemy, moim skromnym zdaniem, w tym kierunku ochoczo. Nawet jeśli to nie kierunek „zagłada”, to z całą pewnością „osłabienie i rozbicie”. A stąd już tylko krok…

Ale milczę. Dziś „czarnowidzom” nie wolno lamentować. Dziś ma być tylko biało – czerwono. Pośpiewać, wzruszyć się, a jutro jeszcze ostrzej, jeszcze brutalniej, jeszcze wulgarniej. Dobitnie. Po polsku…

1 komentarz:

  1. Dobra osoba mi przyslala- chyba pasuje do Ojca dylematu.

    KSIĄDZ, KTÓRY MYŚLAŁ, ŻE PORAŻAŁ
    Proboszcz parafii małego miasteczka przyjechał do kościoła zachęcał i motywował do odprawiania kolejnej Mszy wieczornej, ale minęła godzina i miejscowość nie przyszła. Po 15 minutach opóźnienia weszło trójka dzieci, po 20 minutach weszło dwie młode osoby. Ksiądz postanowił więc rozpocząć mszę z pięcioma osobami. W trakcie mszy zgłosiła się para, która siedziała na ostatnich ławkach kościoła.
    Kiedy ksiądz głosił i tłumaczył Ewangelię, kolejna w połowie brudna osoba weszła ze sznurem w dłoni. Rozczarowany i nie rozumiejący przyczyny słabego zaangażowania wiernych, ks. z miłością odprawiał Mszę i głosił z entuzjazmem i gorliwością.
    W drodze powrotnej do domu został okradziony i pobity przez dwóch złodziei, którzy ukradli jego teczkę, gdzie była Biblia i inne cenione rzeczy. Przyjeżdżając do domu parafialnego i opatrując rany, opisał ten dzień jako:
    Najsmutniejszy dzień w moim życiu, porażka mojej służby i najbardziej niepokojący dzień w mojej karierze; ale... nieważne, robię wszystko z Bogiem i dla Niego.
    Po pięciu latach ksiądz postanowił podzielić się tą historią z parafianami w kościele. Kiedy skończył opowiadać historię, zatrzymała go para w tej parafii i powiedziała: ′′ Ojcze, para w historii, która siedziała z tyłu, to my. Byliśmy na skraju separacji z powodu kilku problemów i niezgody w naszym domu. Tej nocy wreszcie zdecydowaliśmy się na rozwód, ale najpierw postanowiliśmy przyjść do kościoła po raz ostatni jako para, a potem każdy pójdzie swoją ścieżką. W międzyczasie zostawiliśmy myśl o rozwodzie po wysłuchaniu twojej homilii tej samej nocy. W rezultacie dzisiaj jesteśmy tutaj z przywróconym domem i rodziną ".
    Jak przemawiała para, jeden z najbardziej odnoszących sukcesy przedsiębiorców, którzy pomagali w utrzymaniu ludzi z tego kościoła, prosząc o zabranie głosu. I dając mu możliwość, przedsiębiorca powiedział: ′′ Ojcze, ja jestem osobą, która weszła na pół brudna z liną w dłoni. Byłem na skraju bankructwa, straciłem narkotyki, żona i dzieci opuścili dom z powodu mojego zachowania. Tej nocy próbowałem się zabić, ale pękła lina, więc wyszłem kupić kolejną. Kiedy ruszyłem w drogę, zobaczyłem kościół otwarty, postanowiłem wejść mimo, że byłem naprawdę brudny i miałem linę w ręku. Tej nocy, twoja homilia przebiła moje serce i wyszłam stąd odmieniona osoba. Dzisiaj odszedłem od narkotyków, moja rodzina wróciła do domu i zostałem najbardziej odnoszącym sukcesy biznesmenem w mieście."
    Pod bramą wejścia do zakrystii diakon krzyczał: ′′ Ojcze, byłem jednym z tych złodziei, którzy ukradli Twoje rzeczy. Ten drugi umarł tej samej nocy, gdy robiliśmy drugi rabunek. W jego walizce była Biblia. Czytam to za każdym razem, gdy wstawałem rano. Po całej tej lekturze postanowiłem zastosować ją do mojego życia i uczestniczyć w tym kościele."
    Ksiądz był zszokowany i zaczął płakać wraz z wiernymi. W końcu noc, którą uznał za noc porażki była najbardziej owocna w jego ministerstwie.
    MORAŁ STORII
    Ćwicz swoje powołanie (praca / misja) z poświęceniem i gorliwością.
    Dawaj z siebie wszystko każdego dnia, bo jesteś narzędziem dobrego dla czyjegoś życia.
    W najgorszych dniach swojego życia nadal możesz być błogosławieństwem dla kogoś innego.
    Bóg może wykorzystać ′′ złe okoliczności ′′ życia, aby produkować to, co najlepsze dla innych.

    OdpowiedzUsuń