31 Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy
aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na swoim tronie pełnym chwały. 32 I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On
oddzieli jednych [ludzi] od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów. 33 Owce postawi po prawej, a kozły po swojej lewej
stronie. 34 Wtedy odezwie się Król do tych po prawej
stronie: "Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie
królestwo, przygotowane wam od założenia świata!
35 Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść;
byłem spragniony, a daliście Mi pić;
byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie;
36 byłem nagi, a przyodzialiście Mnie;
byłem chory, a odwiedziliście Mnie;
byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie".
37 Wówczas zapytają sprawiedliwi: "Panie,
kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie? spragnionym i daliśmy Ci
pić? 38 Kiedy widzieliśmy Cię przybyszem i
przyjęliśmy Cię? lub nagim i przyodzialiśmy Cię? 39 Kiedy
widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie?" 40 A Król im odpowie: "Zaprawdę, powiadam wam:
Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście
uczynili". Mt 25, 31-40
Mili Moi…
Siedzę w domu, ale
bynajmniej się nie nudzę. Wprawdzie nie do końca robię to, co powinienem, bo
oczywiście należę do tych, którzy najwydajniej pracują z przysłowiowym „nożem
na gardle”. Zatem przygotowywanie czegoś z wyprzedzeniem udaje mi się rzadko.
Ale za to dużo czytam, co też nie jest bez znaczenia i zasadniczo mieści się w
dziale „obowiązki”. Ale nie tylko to, bo jest jeszcze cały szereg różnych,
codziennych spraw, które też kosztują sporo czasu, a nie są szczególnie warte podkreślania,
bo robią je wszyscy. Modlitwa, aktywność fizyczna, czy banalne sprzątanie…
Wszystko to sprawia, że nie ma nudy.
Na razie zdrowotnie mam
się dobrze, choć „pioruny biją wokół gęsto”. Coraz więcej chorych znajomych i
przyjaciół. Na szczęście wszyscy wychodzą z tego obronną ręką. Sam dbam o siebie
na tyle, na ile to możliwe. Ale zawsze podkreślam, że w tej pracy, którą wykonujemy,
to tylko kwestia czasu…
Niemniej działać trzeba i
cieszy mnie, że Pan dba również o moją aktywność w dziedzinie głoszenia Słowa.
Otóż wczoraj zadzwonił przełożony naszej wspólnoty z Gniezna, który poprosił o
wygłoszenie rekolekcji dla tamtejszej wspólnoty braci. W tym roku wszystkie
rekolekcje zakonne zostały zawieszone, a Prowincjał polecił braciom odbyć je
indywidualnie lub wspólnotami klasztornymi. Gniezno to spora wspólnota, wobec
czego bracia zdecydowali zaprosić rekolekcjonistę do domu. Odprawienie rocznych
rekolekcji to nasz zakonny obowiązek traktowany na szczęście ciągle poważnie.
Cieszy mnie to nie tylko ze względu na posługę, ale również z okazji odwiedzin
Gniezna. Tam spędziłem pierwszy rok życia zakonnego, nowicjat. Bardzo chętnie
więc przespaceruję się znajomymi ścieżkami. To już w przyszłym tygodniu.
A dziś w naszych
kościołach franciszkańskich czytamy tę właśnie Ewangelię z racji święta świętej
Elżbiety Węgierskiej, patronki III Zakonu Franciszkańskiego. Zdumiewa mnie
zawsze zadziwienie tych nagradzanych przez Króla. Oni naprawdę nie zdawali
sobie sprawy, że robią coś ważnego, co oznacza, że służba potrzebującym była po
prostu ich naturalną postawą, czymś zupełnie oczywistym. Chciałbym mieć w sobie
taką wrażliwość, która skłania do „zakasania rękawów” tam, gdzie to akurat jest
potrzebne. Nie zawsze mi się udaje. Czasem dopiero po fakcie uzmysławiam sobie,
że byłem gdzieś potrzebny. Ale nie jako głosiciel Słowa i szafarz sakramentów, lecz
jako mężczyzna z konkretną siłą fizyczną, czy po prostu człowiek, który pomoże
zmyć podłogę.
Takie proste prace bardzo
dobrze robią na wszelkie pokusy pychy, które mogłyby zalęgnąć się w duszy. Co
więcej, odwracają uwagę od samego siebie i zwracają ją ku tym, którzy bardziej
potrzebują. A niejednokrotnie również ku tym, którzy są głęboko nieszczęśliwi.
Modlę się więc dziś o taką wrażliwość, która powoduje otwarcie oczu. Na rzeczywiste
potrzeby człowieka obok mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz