wtorek, 17 listopada 2020

daj, czego potrzebuje...


31 Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na swoim tronie pełnym chwały. 32 I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych [ludzi] od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów. 33 Owce postawi po prawej, a kozły po swojej lewej stronie. 34 Wtedy odezwie się Król do tych po prawej stronie: "Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata!

35 Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść;
byłem spragniony, a daliście Mi pić;
byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie;
36 byłem nagi, a przyodzialiście Mnie;
byłem chory, a odwiedziliście Mnie;
byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie".

37 Wówczas zapytają sprawiedliwi: "Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie? spragnionym i daliśmy Ci pić? 38 Kiedy widzieliśmy Cię przybyszem i przyjęliśmy Cię? lub nagim i przyodzialiśmy Cię? 39 Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie?" 40 A Król im odpowie: "Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili". Mt 25, 31-40

 

Mili Moi…
Siedzę w domu, ale bynajmniej się nie nudzę. Wprawdzie nie do końca robię to, co powinienem, bo oczywiście należę do tych, którzy najwydajniej pracują z przysłowiowym „nożem na gardle”. Zatem przygotowywanie czegoś z wyprzedzeniem udaje mi się rzadko. Ale za to dużo czytam, co też nie jest bez znaczenia i zasadniczo mieści się w dziale „obowiązki”. Ale nie tylko to, bo jest jeszcze cały szereg różnych, codziennych spraw, które też kosztują sporo czasu, a nie są szczególnie warte podkreślania, bo robią je wszyscy. Modlitwa, aktywność fizyczna, czy banalne sprzątanie… Wszystko to sprawia, że nie ma nudy.

Na razie zdrowotnie mam się dobrze, choć „pioruny biją wokół gęsto”. Coraz więcej chorych znajomych i przyjaciół. Na szczęście wszyscy wychodzą z tego obronną ręką. Sam dbam o siebie na tyle, na ile to możliwe. Ale zawsze podkreślam, że w tej pracy, którą wykonujemy, to tylko kwestia czasu…

Niemniej działać trzeba i cieszy mnie, że Pan dba również o moją aktywność w dziedzinie głoszenia Słowa. Otóż wczoraj zadzwonił przełożony naszej wspólnoty z Gniezna, który poprosił o wygłoszenie rekolekcji dla tamtejszej wspólnoty braci. W tym roku wszystkie rekolekcje zakonne zostały zawieszone, a Prowincjał polecił braciom odbyć je indywidualnie lub wspólnotami klasztornymi. Gniezno to spora wspólnota, wobec czego bracia zdecydowali zaprosić rekolekcjonistę do domu. Odprawienie rocznych rekolekcji to nasz zakonny obowiązek traktowany na szczęście ciągle poważnie. Cieszy mnie to nie tylko ze względu na posługę, ale również z okazji odwiedzin Gniezna. Tam spędziłem pierwszy rok życia zakonnego, nowicjat. Bardzo chętnie więc przespaceruję się znajomymi ścieżkami. To już w przyszłym tygodniu.

A dziś w naszych kościołach franciszkańskich czytamy tę właśnie Ewangelię z racji święta świętej Elżbiety Węgierskiej, patronki III Zakonu Franciszkańskiego. Zdumiewa mnie zawsze zadziwienie tych nagradzanych przez Króla. Oni naprawdę nie zdawali sobie sprawy, że robią coś ważnego, co oznacza, że służba potrzebującym była po prostu ich naturalną postawą, czymś zupełnie oczywistym. Chciałbym mieć w sobie taką wrażliwość, która skłania do „zakasania rękawów” tam, gdzie to akurat jest potrzebne. Nie zawsze mi się udaje. Czasem dopiero po fakcie uzmysławiam sobie, że byłem gdzieś potrzebny. Ale nie jako głosiciel Słowa i szafarz sakramentów, lecz jako mężczyzna z konkretną siłą fizyczną, czy po prostu człowiek, który pomoże zmyć podłogę.

Takie proste prace bardzo dobrze robią na wszelkie pokusy pychy, które mogłyby zalęgnąć się w duszy. Co więcej, odwracają uwagę od samego siebie i zwracają ją ku tym, którzy bardziej potrzebują. A niejednokrotnie również ku tym, którzy są głęboko nieszczęśliwi. Modlę się więc dziś o taką wrażliwość, która powoduje otwarcie oczu. Na rzeczywiste potrzeby człowieka obok mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz