piątek, 27 marca 2020

zawszewszystkowiedzący...



(J 7,1-2.10.25-30)
Jezus obchodził Galileję. Nie chciał bowiem chodzić po Judei, bo żydzi mieli zamiar Go zabić. A zbliżało się żydowskie święto Namiotów. Kiedy zaś bracia Jego udali się na święto, wówczas poszedł i On, jednakże nie jawnie, lecz skrycie. Niektórzy z mieszkańców Jerozolimy mówili: Czyż to nie jest Ten, którego usiłują zabić? A oto jawnie przemawia i nic Mu nie mówią. Czyżby zwierzchnicy naprawdę się przekonali, że On jest Mesjaszem? Przecież my wiemy, skąd On pochodzi, natomiast gdy Mesjasz przyjdzie, nikt nie będzie wiedział, skąd jest. A Jezus, ucząc w świątyni, zawołał tymi słowami: I Mnie znacie, i wiecie, skąd jestem. Ja jednak nie przyszedłem sam od siebie; lecz prawdziwy jest Ten, który Mnie posłał, którego wy nie znacie. Ja Go znam, bo od Niego jestem i On Mnie posłał. Zamierzali więc Go pojmać, jednakże nikt nie podniósł na Niego ręki, ponieważ godzina Jego jeszcze nie nadeszła.


Mili Moi…
Czas płynie powoli… Być może dlatego, że w USA nauczyłem się być sam ze sobą, a być może dlatego, że naprawdę potrzebowałem odpoczynku, wcale nie mam z tym problemu. Głównie czytam. Kolejne książki pochłaniam. I to mnie cieszy. Ale oczywiście pełnimy również naszą posługę. Wszystkie Msze odprawiamy normalnie, a ja dodatkowo jestem pod telefonem, gotów do służenia spowiedzią tym, którzy tego potrzebują. Mój numer wisi na konfesjonale z zachętą do skorzystania.

Dwa tygodnie poszukiwań… Odwiedzam różne katolickie strony i szukam „głosu w sprawie”. Rzecz jasna w sprawie epidemii. Ale zastanawiam się, czy to ja źle szukam, czy wiodący komentatorzy katoliccy nabrali przysłowiowej wody w usta. Żadnej pogłębionej refleksji, żadnej interpretacji… Za to kilkakrotnie dowiedziałem się, czego absolutnie nie wolno… Nie wolno mówić o „karze Boskiej” i w ogóle nie wolno wiązać Pana Boga z tą epidemią. Tak się po prostu stało. Wypadek. Przypadek. Zbieg okoliczności. A ośmielający się twierdzić, że to jakiś znak, są niczym więcej, jak religijnymi fundamentalistami. Dowiedziałem się, że chodzenie do kościoła w tym czasie to wystawianie Pana Boga na próbę. Oczywiście pojawiają się głosy (zdaje się, że również w komentarzach na tym blogu), że wierzący teraz potrzebują wsparcia, co w domyśle oznacza, że nie należy ich dodatkowo stresować i denerwować żadnymi niepokojącymi wymogami wiary.

Pomijam właściwie milczeniem świeckie portale. Bo o ile wczoraj dało się słyszeć glosy, że Włochy powoli zginają kolana, to w Polsce dominuje szyderstwo i pogarda do wszystkiego, co religijne i z wiarą związane. Tak bardzo brakuje mi głosu pasterzy. Może jakiś list, których tak wiele otrzymujemy w ciągu całego roku. Może ktoś wskazałby nam kierunki interpretacyjne. Może poradziłby jak to wszystko poskładać. Czyżby naprawdę nikt nie wiedział? Czy wystarczy powiedzieć – zachowajmy spokój, dostosujmy się do zaleceń i czekajmy na zakończenie tego przykrego epizodu. Kiedy wszystko wróci do normy, wówczas… Ale czy wróci? Czy naprawdę wszystko wróci do normy? A nawet jeśli, to trzeba będzie patrzeć na siebie w lustro. Również na sklejone, zasznurowane, nieme usta…

Skoro nie wolno mówić, że to kara Boża, to nie mówmy… Może więc chociaż wezwanie Boże? Przypomnienie o innym świecie? Wezwanie do pokuty? (swoją drogą ciekaw jestem ilu czytelników krzywi się w tej chwili z niesmakiem). Czasu mam sporo, a jako że szerokie grono „wszystkozawszewiedzących” komentatorów zamilkło, muszę sobie radzić sam… Szukam więc odpowiedzi… W Lourdes i Fatimie… Od wielu dni chodzą za mną obrazy zatroskanej i smutnej Maryi, która 23 lutego 1858 roku woła do Bernadetty Soubirous – Pokuty, pokuty, pokuty… Patrzę z niepokojem, ale i pełną wiary fascynacją na wizję Łucji z Fatimy - zobaczyliśmy po lewej stronie naszej Pani nieco wyżej Anioła trzymającego w lewej ręce ognisty miecz; iskrząc się, wyrzucał języki ognia, które zdawało się, że podpalą świat; ale gasły one w zetknięciu z blaskiem, jaki promieniował z prawej ręki Naszej Pani w jego kierunku. Anioł wskazując prawą ręką ziemię, powiedział mocnym głosem: Pokuty, Pokuty, Pokuty!

Czy trzeba czekać do zakończenia epidemii, żeby stwierdzić, że oba te wezwania niespecjalnie zostały podjęte? Czy trzeba przywoływać konkretne grzechy panujące w świecie, czy możemy się zgodzić, że nie jest dobrze? A jeśli tak, to czy Bóg nie ma prawa sięgnąć po język, który tak doskonale rozumiemy? Język cierpienia… Czy tylko dlatego, że my nie dajemy Mu takiego upoważnienia, On nie może zrobić tego, co uważa za słuszne dla powstrzymania swoich dzieci od całkowitego i ostatecznego pogrążenia się w otchłani grzechu?

Maryja pyta dzieci w Fatimie - Czy chcecie ofiarować się Bogu, aby znosić wszystkie cierpienia, które On wam ześle jako zadośćuczynienie za grzechy, którymi jest obrażany i jako prośbę o nawrócenie grzeszników? Będziecie musieli wiele cierpieć, ale łaska Boża będzie waszą siłą. Ta sama Maryja powiada - Wojna zbliża się ku końcowi, ale jeżeli ludzie nie przestaną obrażać Boga, to w czasie pontyfikat Piusa XI rozpocznie się druga wojna, gorsza. Kiedy pewnej nocy ujrzycie nieznane światło, wiedzcie, że jest to wielki znak od Boga, iż zbliża się kara na świat za liczne jego zbrodnie. Będzie wojna, głód, prześladowanie Kościoła i Ojca Świętego. 

Maryja, nasza Matka wzywa do pokuty, a my zastanawiamy się, czy Bóg może nas karać, czy też nie. Szukamy obejścia… Jak to ładniej powiedzieć… Dziś w Brewiarzu modliliśmy się Psalmem 78 
Jednakże nadal grzeszyli *
i nie wierzyli Jego cudom.
Szybko ich dni zakończył *
i lata ich nagłą zagładą.
Gdy ich zabijał, wtedy Go szukali, *
nawróceni garnęli się do Boga.
Przypominali sobie, że Bóg jest ich opoką, *
że Bóg Najwyższy jest ich Zbawicielem.
Lecz oszukiwali Go swymi ustami *
i kłamali Mu swoim językiem.
Ich serce nie było Mu wierne, *
w przymierzu z Nim nie byli stali.
On jednak w swym miłosierdziu *
odpuszczał im winę i nie zatracał.
Gniew swój często powściągał *
i powstrzymywał swoje oburzenie.

Ale nie wolno… Nie wolno mówić o karze Boskiej… Nie mówię więc… Ale nie waham się w drugiej połowie Wielkiego Postu zawołać najpierw do siebie, a potem do Was – NAWRACAJMY SIĘ! Do powstrzymania epidemii koronawirusa nie wystarczy posłuszne pozostanie w domu i zamknięcie drzwi i okien, choć w żadnym wypadku tych rozwiązań nie kwestionuję. Potrzeba skruchy i gotowości do przemiany życia. I tego sobie i wszystkim z całego serca życzę…

Wybaczcie, że nie ma „głasków” i ciepłego wspierania w dobie kwarantanny. Tego znajdziecie sporo w internecie. Ale nie tu… Wszystkim z serca błogosławię +

8 komentarzy:

  1. Dziękuję za prawdę,bo tylko ona nas wyzwoli...

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z Ojcem! Nie krzywiłam się czytając Ojca wpis a wręcz miałam ochotę bić brawo! Dziękuję za ten wpis. Dziękuję za błogosławieństwo na końcu. I choć nie jestem z Poznania dziękuję, za dyspozycyjność żeby spowiadać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się Ojcze. Nie przecze decyzjom o ostrożność jednak tez mi brakuje odniesienia do tego czego doświadczamy -glosu pasterzy. Mocno brzmia słowa w moim sercu "Nawroccie się " oraz skryjcie się w Sercu Maryi-Ona jest droga do Jezusa. Odczytuje to jako oczyszczenie

    OdpowiedzUsuń
  4. Każdy z nas musi się nawrócić i Kościół musi się nawrócić i kościół hierarchiczny musi się nawrócić. To co się wydawało mocne i niezmienne jest z gliny.
    Wody święconej w kropielnicy brak i to rozumiem ale czemu w zamian kapłan nie może kropić święconą wodą na początku mszy świętej zebranych to już nie rozumiem. A przecież to przypomina nam o naszym chrzcie, o naszym włączeniu do Kościoła, zawierzeniu i oczyszczeniu na początku mszy świętej.
    Pięć osób w dużym kościele – też nie rozumiem. Jedna osoba w ławce siedząca po przekątnej (zygzakiem) to wystarczające zabezpieczenie. Zmniejszenie ilości nabożeństw i mszy świętych, skracanie ich na maxa, bo przecież tylko dla 5 osób ...- nie rozumiem.
    Nasi duchowi przywódcy się pogubili.
    Dziękuję Ojcu za to wszystko co robi i że dzieli się swoją wiarą i pokazuje co to znaczy Wierzyć.
    Szczęść Boże.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bog zaplac Ojcze za te madre slowa i za przypomnienie nam o przeslaniu Matki Bozej. To prawda, jest to czas pokuty dla nas, czas na przygotowanie naszych serc na spotkanie z Jezusem. Czy to juz teraz? nie wiemy. ale dobrze byc przygotowanym juz teraz. Tylko Bog wie, kiedy ten czas przyjdzie. A to co sie dzieje teraz tym bardziej powinno nas sklaniac do reflekcji nad samym soba i zwocenie oczu do Boga. Bog zaplac Ojcze

    OdpowiedzUsuń
  6. Dla mnie odp jest konferencja
    https://youtu.be/iHgC5udX6Ek

    OdpowiedzUsuń
  7. Mow Ojcze, mow czesciej i wiecej, nie przestawaj. Brawo za odwage by nazwac rzeczy po imienu. Jest nas troche, ktorzy czytamy rzeczywistosc podobnie i daliby 'Lajka dla OjcaMajka':) ParafJanin

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja też odbieram ten czas jako okazję do osobistego nawrócenia. Wiele refleksji się przy okazji nasuwa. Ale w skali globalnej trudno mi tę sytuację zobaczyć jako karę Bożą, czy wezwanie do przemiany, dlatego, że chrześcijan na świecie jest 1,3 mld, a wszystkich ludzi ponad 7 mld. Jak więc ci, którzy Chrystusa nie znają mają się nawrócić? Tysiące Chińczyków zmarło nie mając pewnie pojęcia o dziesięciorgu przykazań. Czy Bóg, tak jak zesłał potop, oczyszczający ziemię, zesłał (lub dopuścił) epidemię nie zważając na to, że jedni mają większe szanse na nawrócenie i zbliżenie się do Niego, a inni mniejsze, albo żadne? Poważnie mnie to nurtuje, będę wdzięczna za wyjaśnienie.Kasia

    OdpowiedzUsuń