piątek, 16 sierpnia 2019

na początku...


(Mt 19, 3-12) 
Faryzeusze przystąpili do Jezusa, chcąc Go wystawić na próbę, i zadali Mu pytanie: "Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?" On odpowiedział: "Czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę? I rzekł: „Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem”. A tak już nie są dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela". Odparli Mu: "Czemu więc Mojżesz przykazał dać jej list rozwodowy i odprawić ją?" Odpowiedział im: "Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony, lecz od początku tak nie było. A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę – chyba że w wypadku nierządu – a bierze inną, popełnia cudzołóstwo. I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo ". Rzekli Mu uczniowie: "Jeśli tak ma się sprawa człowieka z żoną, to nie warto się żenić". On zaś im odpowiedział: "Nie wszyscy to pojmują, lecz tylko ci, którym to jest dane. Bo są niezdatni do małżeństwa, którzy z łona matki takimi się urodzili; i są niezdatni do małżeństwa, których ludzie takimi uczynili; a są także bezżenni, którzy ze względu na królestwo niebieskie sami zostali bezżenni. Kto może pojąć, niech pojmuje!"


Mili Moi…
W jakiś tajemniczy sposób zmieniły mi się chyba za oknem pory roku… O piątej jeszcze ciemno. Otwarcie okna to już nie „świeżość”, ale wyraźny chłód. A ja przecież jeszcze nie miałem wakacji… Już niedługo. I czekam z coraz większą niecierpliwością. I to nawet nie chodzi o fakt, że w tej chwili nadzwyczaj intensywnie pracuję, ale idzie raczej o „odetchnięcie innym powietrzem”, o zmianę miejsca i ludzi wokół.

Za kilka dni ruszam na krótkie rekolekcje weekendowe ze wspólnotą z Międzyrzecza. Tym razem do Obry, gdzie oblaci mają seminarium i dom rekolekcyjny. Rekolekcje są gotowe w połowie, a druga połowa jest jeszcze w mojej głowie… Na pewno gdzieś jest. Trzeba tylko dobrze poszukać. I tymi poszukiwaniami zajmował się będę przez najbliższe dni…

A dziś nad Słowem znów myśl o „początku”, o planie Boga, o zasadach wszczepionych w ten świat. Z jednej strony mam wokół siebie wiele osób, małżeństw, rodzin, które bardzo cenią ten jego plan, które walczą, czasem wręcz heroicznie, o jego realizację, którzy usiłują pomagać sobie nawzajem. Zachwyceni Bogiem, gotowi zgłębiać Jego zamysł… Z drugiej strony, nie wiem czy w historii kiedykolwiek istniał tak szeroko rozprzestrzeniony i głęboko zakorzeniony bunt wobec tego planu – na człowieka, na ludzką miłość, na małżeństwo.

Rozwód dziś dla wielu nie jest absolutną ostatecznością, ale „pierwszym rozwiązaniem”. Z głębokim smutkiem stwierdzam, że ta szeroka akceptacja owego rozwiązania dotyka rzesze katolików, którzy bezmyślnie powtarzają: „jak się mają ze sobą męczyć, to lepiej niech się rozwiodą”. Nawet ci, którzy bywali przeciwni, szybciutko zmieniają zdanie… Wystarczy, że temat zaczyna dotyczyć ich własnych dzieci… Wtedy zasady się kończą. Tracą swoje zastosowanie. Wówczas wszystko wygląda zupełnie inaczej…

O homopropagandzie nawet nie chce mi się wspominać… Transmisje z marszów równości, szeroki dostęp do mediów, pomieszanie terminologiczne, absurdalność porównań. Ale kto by tam dbał o rozum. Ważne są emocje. Czują się prześladowani, a zatem są prześladowani. Równe prawa… Chcą tworzyć rodziny – należy im pozwolić. Chcą eksponować swoje zachowania seksualne – a kto im może zabronić? Zasady? Wartości? Obyczaje? Dobro i zło?

Nie istnieje… Istnieje tylko człowiek, który chce, żąda, domaga się… Wie lepiej, niż Bóg…

Nie łudźcie się: 8 Bóg nie dozwoli z siebie szydzić. A co człowiek sieje, to i żąć będzie: kto sieje w ciele swoim, jako plon ciała zbierze zagładę; kto sieje w duchu, jako plon ducha zbierze życie wieczne Ga 6, 7-8.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz