czwartek, 22 sierpnia 2019

człowiek człowiekowi... smokiem


Photo by Nick Fewings on Unsplash
(Łk 1, 26-38) 
Bóg posłał anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja. Anioł wszedł do Niej i rzekł: „Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami”. Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie. Lecz anioł rzekł do Niej: „Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca”. Na to Maryja rzekła do anioła: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?” Anioł Jej odpowiedział: „Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego”. Na to rzekła Maryja: „Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!”Wtedy odszedł od Niej anioł.


Mili Moi…
Wczoraj zakończyłem namysł nad rekolekcjami, które rozpoczynam… dzisiaj. Nie lubię tak pracować, bo „na ostatnią chwilę” doświadczam również w pakiecie niepokoju i nerwowości, których można spokojnie uniknąć. Ale rekolekcje dopięte, podrukowane. Wakacyjne rozleniwienie przełamane. A pod wieczór rozpoczynamy skupienie „W imię Ojca” ze wspólnota modlitewno-ewangelizacyjną z Międzyrzecza. Miejsce docelowe – Obra – dom rekolekcyjny i seminarium ojców oblatów.

Wczoraj natomiast doświadczyłem solidnego wstrząsu. Wsiadłem do autobusu i po jakiejś chwili młody człowiek przesuwający nosem po ekranie telefonu nagle podniósł głowę, wstał, podszedł do mnie i rzekł – niech pan sobie usiądzie… Rozejrzałem się wkoło, ale ewidentnie słowa były adresowane do mnie, bo żadnego innego pana wokół mnie nie było… Nie miałem na sobie habitu, bo wówczas mógłbym to jeszcze zrzucić na jakiś szacunek do zakonnego stroju. A tu nic… Ewidentnie moje zmarszczki, siwe włosy i niepewny chód musiały skłonić młodzieńca do ustąpienia mi miejsca… Wierzcie mi, że nie skorzystałem… A gdyby ktoś chciał mi kupić krem przeciwzmarszczkowy pod oczy, to… nie kłopoczcie się… Ewidentnie jest już za późno…

Dziś w Słowie moją uwagę zwróciła delikatność anioła. Jest wysłannikiem Boga Wszechmogącego. Mógłby zstąpić z przysłowiowym „przytupem”. Wszak przynosi najpiękniejszą i najbardziej wzniosła prawdę, z jaką ten świat będzie się odtąd mierzył. A anioł, Boży posłaniec, się ogranicza. Mówi łagodnie, stopniuje napięcie, nie wszystko objawia od razu, pozwala Maryi oswajać się z treściami.

Dlaczego tak? Po pierwsze nie chce Jej przerazić. Mogłoby to skończyć się jakimś wstrząsem, który zaowocowałby raczej zamknięciem się w sobie. A przecież tego posłaniec Boży nie chce osiągnąć. O co mu chodzi? O pozyskanie Maryi dla tej prawdy. Właśnie dlatego łagodnie ją perswaduje. To jest wyraziste ukazanie sposobu działania naszego Boga.

On nie „pałuje” prawdą człowieka. On nie zmusza do jej przyjęcia. On przekonuje i cierpliwie czeka. I tym różni się od nas. Napięcie i poziom agresji wokół nas sięgają zenitu. Człowiek człowiekowi wilkiem? A gdzie tam… Smokiem siedmiogłowym, ziejącym ogniem i plującym siarką… Krzykaczy mnóstwo, pod różnymi sztandarami. Ale głośno wykrzyczana nieprawda nigdy nie stanie się prawdą. Z pewnością również siłowe przekonywanie do prawdy nie sprawi, że kłamstwo schyli przed nią czoła…

Łagodniej nieco… łagodniej. Nawet gdyby ta delikatność miała zostać zakrzyczana i opluta przez zionące nienawiścią smoki. Prawda broni się siłą samej prawdy…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz