(Łk 6,6-11)
W szabat Jezus wszedł do synagogi i nauczał. A był tam człowiek, który miał
uschłą prawą rękę. Uczeni zaś w Piśmie i faryzeusze śledzili Go, czy w szabat
uzdrawia, żeby znaleźć powód do oskarżenia Go. On wszakże znał ich myśli i
rzekł do człowieka, który miał uschłą rękę: Podnieś się i stań na środku!
Podniósł się i stanął. Wtedy Jezus rzekł do nich: Pytam was: Czy wolno w szabat
dobrze czynić, czy źle, życie ocalić czy zniszczyć? I spojrzawszy wkoło po
wszystkich, rzekł do człowieka: Wyciągnij rękę! Uczynił to i jego ręka stała
się znów zdrowa. Oni zaś wpadli w szał i naradzali się między sobą, co by
uczynić Jezusowi.
Mili Moi…
Wczoraj dobiegły
końca trzydniowe rekolekcje w Wappinger Falls, NY, które prowadziłem dla mojej,
parafialnej wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym. Wybrało się trzydzieści osób, co
jest imponującym wynikiem, biorąc pod uwagę zapracowanie wszystkich i liczne obowiązki.
Miejsce cudowne, dom prowadzony przez franciszkanów, św. Franciszek na każdym
kroku. A nade wszystko dom katolicki, co nie jest tu takie oczywiste. Niektóre
domy rekolekcyjne prowadzone przez katolickie zakony są tak otwarte na wszystkie
inne religie, że w ramach tej otwartości usuwa się wszystko, co mogłoby „urazić”
uczucia religijne gości. Prowadziłem więc już rekolekcje w domu sióstr, w którym
w kaplicy nie było Najświętszego Sakramentu. Bieda duchowa ogromna… Ale tu,
choć dom otwarty dla wszystkich, nikt się nie kryje z tożsamością.
Piękny czas, choć
treści trudne, wymagające. Ale budowanie wspólnoty w takich rekolekcyjnych
okolicznościach jest nam wszystkim niesłychanie potrzebne. Nocne adoracje,
wspólne śpiewanie Godzinek, Eucharystia i dużo dobrego bycia ze sobą. Ale i napięcie
w słuchaniu Słowa. Dobre rekolekcje owocują zmęczeniem. Dziś, musze przyznać,
przespałem niemal cały dzień. Sam nie mogłem uwierzyć, że mój organizm
potrzebuje aż tyle snu. Ale czuję, że się zregenerowałem… A od jutra ruszamy z rekolekcjami
dla Chicago. Oczywiście myślę o nich od dawna, ale proces spisywania myśli rozpocznie
się niebawem. A jutro też odbieram z lotniska naszego nowego organistę, który
przybywa z Polski. Kolejna rzecz, którą udało się zrealizować… Chwała Najwyższemu…
Dziś też maleńka
rocznica… Druga… Mojego przybycia do USA. Dokładnie 5 września 2014 roku
stanąłem na tej ziemi ze świadomością, że to chyba trochę na dłużej. Był
pierwszy piątek miesiąca. Gorąco. Dotarłszy do kościoła, przywitany przez o.
Stefana, pierwsze kroki skierowałem do konfesjonału. Wszystko nowe, wszystko
pierwsze. I oto dwa lata gdzieś zginęły… Skończył się „miodowy miesiąc”,
zaczęło wzajemne poznawanie. Sporo radości, trochę smutków. Życie… Tu… Dziś
niektórzy życzyli mi kolejnych dwudziestu lat w naszej parafii… Ale to chyba
taki żart… Nikt ze mną tyle nie wytrzyma…
A w Słowie dziś
Pan przywraca człowiekowi władzę nad jego życiem. Łukasz podkreśla, że ów
uzdrowiony miał uschłą prawą rękę, czyli tę, którą zdecydowana większość
ludzkości organizuje sobie świat. Nie móc działać prawą ręką, oznaczało w wielu
wypadkach niesamodzielność. Ten biedak musiał pewnie prosić o pomoc w
najprostszych sytuacjach codzienności. Krępujące… Czasem może wręcz
upokarzające… A Jezus w jednej chwili pozwala mu przejąć kontrolę nad jego własnym
życiem, pozwala mu odzyskać władze nad sobą i materialnym otoczeniem.
Rzecz jasna
niewielu z nas ma pewnie podobne schorzenia. Po co nam więc ta Ewangelia? A
gdyby tak spróbować w uschłej ręce dostrzec naszą wolność, poprzez którą my
sami organizujemy nasze życie. Otwiera się całkiem szeroki temat. Uschła, czy
żywa? Działająca, czy uśpiona? Mocna, czy słaba? Nasza wola – jedna z naszych
życiowych władz, takich „rąk”, które dał nam Pan, wciąż musi być przez Niego
diagnozowana, wyciągana z ukrycia i leczona Jego miłością. Nasza wola ma być
silna. Jej kondycja decyduje o tak wielu rzeczach… O tak wielu…
Proszę się dobrze zajmować nowym organista :) Beti
OdpowiedzUsuń