sobota, 30 maja 2015

owocuj...


zdj:flickr/Dana/Lic CC
(Mk 11,11-25)
Jezus przybył do Jerozolimy i wszedł do świątyni. Obejrzał wszystko, a że pora była już późna, wyszedł razem z Dwunastoma do Betanii. Nazajutrz, gdy wyszli oni z Betanii, odczuł głód. A widząc z daleka drzewo figowe, okryte liśćmi, podszedł ku niemu zobaczyć, czy nie znajdzie czegoś na nim. Lecz przyszedłszy bliżej, nie znalazł nic prócz liści, gdyż nie był to czas na figi. Wtedy rzekł do drzewa: Niech nikt nigdy nie je owocu z ciebie! Słyszeli to Jego uczniowie. I przyszedł do Jerozolimy. Wszedłszy do świątyni, zaczął wyrzucać tych, którzy sprzedawali i kupowali w świątyni, powywracał stoły zmieniających pieniądze i ławki tych, którzy sprzedawali gołębie, i nie pozwolił, żeby kto przeniósł sprzęt jaki przez świątynię. Potem uczył ich mówiąc: Czyż nie jest napisane: Mój dom ma być domem modlitwy dla wszystkich narodów, lecz wy uczyniliście z niego jaskinię zbójców. Doszło to do arcykapłanów i uczonych w Piśmie, i szukali sposobu, jak by Go zgładzić. Czuli bowiem lęk przed Nim, gdyż cały tłum był zachwycony Jego nauką. Gdy zaś wieczór zapadał, [Jezus i uczniowie] wychodzili poza miasto. Przechodząc rano, ujrzeli drzewo figowe uschłe od korzeni. Wtedy Piotr przypomniał sobie i rzekł do Niego: Rabbi, patrz, drzewo figowe, któreś przeklął, uschło. Jezus im odpowiedział: Miejcie wiarę w Boga! Zaprawdę, powiadam wam: Kto powie tej górze: Podnieś się i rzuć się w morze!, a nie wątpi w duszy, lecz wierzy, że spełni się to, co mówi, tak mu się stanie. Dlatego powiadam wam: Wszystko, o co w modlitwie prosicie, stanie się wam, tylko wierzcie, że otrzymacie. A kiedy stajecie do modlitwy, przebaczcie, jeśli macie co przeciw komu, aby także Ojciec wasz, który jest w niebie, przebaczył wam wykroczenia wasze.

Mili Moi...
Darujcie, że ostatnio tak nieregularnie tu zaglądam... Ale dziś postawiłem ostatnią kropkę. Plan został zrealizowany. Napisałem wszystko, co chciałem przed moim wyjazdem. Nie wiem co prawda jaką to ma wartość. Dowiem się tego wkrótce. Niemniej kosztowało mnie to bardzo dużo... Gdybym miał określić to jednym słowem to przychodzi mi na myśl "czyściec". I właśnie dlatego nie chcę mieć z nauką więcej wspólnego, niż to konieczne. Uczciwe zrealizowanie zadania, które przede mną, a potem... Żegnajcie białe karty... I zwoje mózgowe do wymiany...

Jedynym lekarstwem na to napięcie zrodzone w perspektywie pisania były w te dni kijaszki... Ludzi nad morzem coraz więcej... I nieustanne pytania - po co ci te kije? I oczy wielkie jak talerze... Bo nikt nigdy o niczym takim tu nie słyszał...

A poza tym...? Czas sobie przypomnieć gdzie leży paszport. Do wylotu już tylko pięć dni. Dziś dopiero to do mnie dotarło. A nawet nie zacząłem myśleć o tym, co zabrać i po co to zabierać :) Godziny lotów potwierdzone, więc nic, tylko czekać na ten dzień...

A w Słowie dziś odnajduję pytanie o owoce mojej wiary... Bo moje życie niczym drzewo figowe... Zawsze coś tam na gałęziach winno mieć... Jeśli nie ma, to gdzie leży problem? A jeśli jakiś owoc jednak jest, to jaki? Czy Jezus byłby zadowolony i spożyłby ze smakiem? Więcej pytań, niż odpowiedzi... Jedno jest pewne... Wiara musi rodzić owoce. Jeśli ich nie rodzi, to jest jeszcze bardzo niedojrzała. Co więcej... Ma rodzić owoce na wszystkich gałęziach życia... Nie tylko w sferze religijnej. Tam o owce najłatwiej... Zawsze jakieś się znajdą... Ale tak naprawdę owocami ma być obsypane całe drzewo mojego życia... Jak to osiągnąć???

Ano prosić... Bo tylko Pan może sprawiać cuda... A chętnie to czyni. Co jest cudem? Przesadzenie morwy w morze? Przesunięcie góry? A może cudem jest odnowienie miłości do Twojego męża... A może przebaczenie Twojej żonie... A może pokonanie grzechu, z którym walczysz od lat... A może... Proś... Proś z wiarą... I spodziewaj się. Bo to najważniejszy warunek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz