środa, 27 maja 2015

co mogę Mu dać?


zdj:flickr/Ashraf Saleh/Lic CC
(Mk 10,28-31)
Piotr powiedział do Jezusa: Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą. Jezus odpowiedział: Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym. Lecz wielu pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi.

Mili Moi...
No i kontynuuję moje pisanie. Dziś zakończyłem na 42 stronie i powoli podchodzę do lądowania. Mam nadzieję, że jutro postawię ostatnia kropkę w zaplanowanym fragmencie. A skoro idzie tak dobrze, to może uda mi się jeszcze dodać do tego artykuł, który jest wymagany do oficjalnego otwarcia przewodu doktorskiego. No zobaczymy jak to z weną będzie...

Poza pisaniem pojawiają się jeszcze inne obowiązki... Wczoraj dzień skupienia dla sióstr... Ostatni przed wakacjami i ostatni w tym składzie. U nich również zmiany po wakacjach. Pojawia się nowa wspólnota, przy naszej parafii w Clifton. Sióstr będzie o 100% więcej... Czyli w sumie już cztery :) Jak ja sobie poradzę z tak wielką grupą? :) O ile oczywiście nadal będą chciały mnie słuchać.

A dziś zakupiłem klimatyzatory okienne... Te, które mamy w domu pamiętają prezydenturę Kennedy'ego... To, co z nich wyfruwa, z pewnością nie służy zdrowiu. A od dziś... Nowoczesność w domu i zagrodzie... Jak widzicie na załączonym obrazku :)

A nad Słowem dziś próbowałem nazwać moją ofiarę dla Jezusa... Bo nie mogę sie odnaleźć w tym ewangelicznym opisie... Po prostu nie odczytuję rezygnacji z domu, pola, rodziny, jako ofiary... Wszystko to przyszło mi jakoś łatwo i nie czułem nigdy ciężaru tej decyzji. Więc co jest moim darem dla Jezusa? Co ja Mu tak naprawdę oddaję, bo przecież wszystko, co "moje", do Niego należy...

Dziś widzę w tym kontekście mój pobyt w Ameryce... Z jednej strony jest to rozłąka z ojczyzną, która jest dla mnie ważna. Z drugiej, moje zdolności językowe, które są źródłem wielu upokorzeń - kiedy chcę coś powiedzieć, a nie umiem... Po trzecie - pisanie doktoratu, kiedy duszę giną... Czyli innymi słowy wykorzystywanie cennego czasu na rzeczy, które w Królestwie Niebieskim nie będą zbyt wysoko punktowane. Ale ufam, że Pan zechce to przyjąć jako wyraz mojego posłuszeństwa decyzjom moich dobrych przełożonych...

Może to się wydawać błahe, może dla niektórych niewiele znaczące... Mnie to wszystko trochę kosztuje. Więcej, niż brak żony, dzieci, kariery, czy bogactw... I dlatego Jemu chwała, że tu jestem... Bo dzięki temu mam Mu co dać... Coś, co jest wymagające i kosztowne... A mam nadzieję, że i Jemu się podoba...



1 komentarz:

  1. Na początku pragnę Ojca przeprosić za udzielanie Ojcu rad bo nie wiem czy Ojciec lubi kiedy się coś Ojcu radzi, ale czytając ten dzisiejszy Ojca wpis to narzuca mi się pewne spostrzeżenie wynikające z mojego własnego doświadczenia. Chodzi o opuszczenie pól, matek, sióstr, braci. Tu nie chodzi moim zdaniem o podejście dosłowne do tego fragmentu Pisma Świętego. Chodzi z jednej strony o zostawienie czegoś co jest dla mnie cenne, co jest dla mnie ważne, do czego jestem przywiązany, co stanowi dla mnie istotę mojej osoby, co jest częścią mnie. Tu oczywiście może chodzić o dosłowne podejście do sprawy czyli: idę do zakonu i zostawiam moją rodzinę i wszystko co mam materialnego. Ale może także chodzić o to że mam wysokie stanowisko bądź spory majątek, ale jestem od tego wolny. Czyli jeśli jestem prezydentem Polski to nie uważam się za kogoś lepszego od innych, a jeśli mam 10 miliardów złotych to nawet jeśli je wszystkie stracę nie będę z tego powodu rozpaczał.
    Może także chodzić o poglądy. Np. mogę uważać że PRL był do niczego, albo mogę być zachwycony PRL -em i patrzeć na to co się w tym okresie działo, ale tylko przez pryzmat tego co mnie w tym okresie spotkało albo jak mnie nauczono patrzeć na ten ustrój w moim domu rodzinnym. A zostawienie "sióstr i pól" w tym przypadku będzie oznaczało obiektywną ocenę PRL -u. Czyli zostawiam moje dotychczasowe poglądy i stwierdzam że mogę się mylić, albo moja wiedza i doświadczenia z nim związane są niepełne.
    Zostawienie "sióstr i pól" może także oznaczać zostawienie poglądów jakie wyniosłem z domu i ze środowiska w jakim się wychowywałem. Może wszyscy byli mną zachwyceni i mnie rozpieszczali i teraz też oczekuję że wszyscy będą się mną zachwycać i mnie rozpieszczać. A może w dzieciństwie wszyscy mówili mi że jestem do niczego, chociaż nie mieli racji, a ja teraz powinienem "zostawić moje siostry i moich braci" czyli powinienem zostawić ich poglądy, powinienem się od nich uwolnić, bo jeśli tego nie zrobię to to nie "zdobędę nowych sióstr i nowych braci" bo nie pozwolą mi na to moje kompleksy i blokady które wyniosłem z dzieciństwa.
    Zostawienie sióstr, braci i pól może także oznaczać że zostawiam moje lęki o to że może źle zrobiłem wyjeżdżając do Ameryki że niepotrzebnie uczę się Angielskiego i piszę doktorat. A przecież wyjeżdżając do Ameryki zdobywam nowe doświadczenia, odkrywam jak można żyć inaczej po to aby innym później pokazać jak żyć inaczej. Po to się uczę angielskiego aby tym co mówią po angielsku pokazać jak można żyć inaczej, po to piszę doktorat i robię studia doktoranckie, aby innym pokazać jak żyć inaczej. "Żyć inaczej" to znaczy zostawić swoich dotychczasowych braci i siostry po to aby zdobyć stokroć więcej braci i sióstr. Ale żeby pokazać innym jak można żyć inaczej należy zostawić swoje dotychczasowe pola czyli ojczyznę, należy zostawić swoich dotychczasowych braci którzy rozmawiają po polsku i spotkać się z nowymi braćmi którzy rozmawiają po angielsku, należy zostawić swoje dotychczasowe obowiązki kapłańskie a przez to braci których by się miało i należy zdobyć nowych braci na studiach na KUL-u, nowych braci w Lublinie i nowych braci których możliwość pozyskania umożliwi zdobycie doktoratu.
    Z PANEM BOGIEM. SERDECZNIE OJCA POZDRAWIAM ŻYCZĘ OJCU ZOSTAWIENIE SWOJEGO STAREGO SPOSOBU MYŚLENIA NAWET JEŚLI WYDAJE ON MA DOBRE INTENCJE !!!

    OdpowiedzUsuń