środa, 17 września 2025

etapy życia...


23 Potem mówił do wszystkich: «Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje! 24 Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa. 25 Bo cóż za korzyść ma człowiek, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie? 26 Kto się bowiem Mnie i słów moich zawstydzi, tego Syn Człowieczy wstydzić się będzie, gdy przyjdzie w swojej chwale oraz w chwale Ojca i świętych aniołów. Łk 9, 23-26

 

Mili Moi…
Dziś pomyślałem, że w odniesieniu do całej Ewangelii, ale szczególnie do tego jej fragmentu, prawdziwe są słowa, że łatwiej o nich mówić niż nimi żyć. Cały czas towarzyszy mi „napięcie powołanych”. Chcę wszystko oddać Jezusowi, być na każde Jego wezwanie, pójść tam, dokąd mnie pośle, nie marudząc i nie wybrzydzając. A zatem całkowicie, ostatecznie i nieodwołalnie. A z drugiej strony piszczy we mnie słaba natura – tyle chciałbym jeszcze przeżyć, zobaczyć, doświadczyć. Tak wiele laurów zdobyć i tak wiele spraw tego świata pozyskać. Gdy tymczasem – jaka korzyść z zyskania całego świata, jeśli dusza nie ocaleje, albo nawet po prostu poniesie szkodę?

Trudno to przyjąć, bo przecież mówimy sobie – czy to możliwe, żeby Bóg nie chciał naszego szczęścia? Ciągle te ograniczenia, człek chciałby pohasać po łąkach, a każą mu dźwigać krzyż… Niemożliwe… A może jest jednak tak, że nie do końca wierzymy w to, że nasze życie na ziemi jest tylko etapem. Ostatnim, ale jednak etapem, przed osiągnięciem ostatecznego szczęścia. Spróbujmy zobaczyć to w perspektywie życia prenatalnego. Gdybyśmy wówczas mieli świadomość, to pewnie niejeden z nas narzekałby – jak może istnieć kochający Bóg, który skazuje nas na trwanie w bezczynności przez dziewięć miesięcy, Pływamy w tych wodach i po co to wszystko? A On mógłby powiedzieć – dziecko, potrzebujesz tego, żeby wyrosły ci ręce i nogi, właściwie ukształtowało się serce i mózg, żebyś mógł wejść w kolejny etap i w pełni sił i świadomości go przeżyć. Być może dziś mówi do mnie podobnie – dziecko, nie możesz być wszędzie i robić wszystkiego, bo to ci nie posłuży musisz przygotować się do kolejnego etapu, tym razem ostatecznego i musimy zrobić wszystko, żebyś go osiągnął. Oto narzędzia…

No więc biorę je z pokorą i postaram się ich mądrze używać…

Po jednodniowym pobycie w Ostródzie, wyruszyłem w poniedziałek do Gdańska, gdzie przez dzień cały nagraliśmy 25 odcinków październikowych rekolekcji o świętym Franciszku. Wieczorem nie wiedziałem już jak się nazywam, ale za to efekt tej pracy stanie się niedługo dostępny dla wielu – za to chwała Najwyższemu!

We wtorek zaś dotarłem do Skaryszewa, gdzie rozpocząłem rekolekcje dla dobrych sióstr klarysek. Pierwsze obserwacje to gorliwość, radość, hiperżyczliwość i gotowość do słuchania. Świętowaliśmy dziś Stygmaty św. Ojca Franciszka - dlatego liturgia Słowa w naszym Zakonie nieco inna niż wszędzie. A ja, cóż, znów mam niemałe wyzwanie przed sobą. Kolejne małe miasteczko z kilkoma uliczkami. Z atrakcji mogę wymienić rynek i cmentarz. Ale może nie będzie to aż tak ważne. Siadam do wykładów, które rozpoczynam 14 października w Niepokalanowie, i do zajęć dla innych sióstr klarysek, którym mam opowiadać o dokumencie poświęconym życiu wspólnemu. Samo się to nie przygotuje, a zabrać się za to najwyższa pora…

2 komentarze: