wtorek, 9 września 2025

25


(Łk 6,12-19)
Zdarzyło się, że Jezus wyszedł na górę, aby się modlić, i całą noc spędził na modlitwie do Boga. Z nastaniem dnia przywołał swoich uczniów i wybrał spośród nich dwunastu, których nazwał apostołami: Szymona, którego nazwał Piotrem; i brata jego, Andrzeja; Jakuba i Jana; Filipa i Bartłomieja; Mateusza i Tomasza; Jakuba, syna Alfeusza, i Szymona z przydomkiem Gorliwy; Judę, syna Jakuba, i Judasza Iskariotę, który stał się zdrajcą. Zeszedł z nimi na dół i zatrzymał się na równinie. Był tam duży poczet Jego uczniów i wielkie mnóstwo ludu z całej Judei i z Jerozolimy oraz z wybrzeża Tyru i Sydonu, przyszli oni, aby Go słuchać i znaleźć uzdrowienie ze swych chorób. Także i ci, których dręczyły duchy nieczyste, doznawali uzdrowienia. A cały tłum starał się Go dotknąć, ponieważ moc wychodziła od Niego i uzdrawiała wszystkich.

 

Mili Moi…
Dziś ta tajemnica wyboru staje mi bardzo mocno przed oczami… Dokładnie dwadzieścia pięć lat temu złożyłem moje pierwsze śluby zakonne. Wtedy na rok, ale przecież każdy z nas, składających je, był przekonany, że już na całe życie. Po kilku latach sześciu z nas (a jeśli dobrze pamiętam, nowicjat rozpoczynało nas 15) złożyło śluby wieczyste. W ciągu tych dwudziestu pięciu lat dwóch zdecydowało się porzucić Zakon i kapłaństwo. Dziś myślę o nich z wielkim smutkiem. Za to ci, którzy zostali, cieszą (mam nadzieję) Serce Jezusa. Michał, od lat pracujący w Ekwadorze, Krzysiek, od lat służący w Niemczech, Zbyszek, brat zakonny, pracujący aktualnie w Koszalinie, no i ja, Włóczykij.

Ogromną wdzięczność odczuwam wobec Pana za ten miniony czas. Choć stanąwszy dziś przed lustrem, pytam samego siebie – kiedy to się stało? Przecież dopiero z kołdrą i poduszką i trzema kartonami rzeczy stawiałem się w słoneczny, sierpniowy dzień w Darłówku, gdzie rozpoczynaliśmy naszą formację. A dziś?  Zmarszczki, sześć tabletek o poranku i jeszcze strasznie dużo apetytu na życie, który rozumiem jako gotowość do służby. Dziś w takiej formie, która została mi polecona. Ale co jeszcze przygotował Pan? Od początku mojej drogi czułem się wezwany na misje. Pisałem o tym we wszystkich, kolejnych podaniach. Czy to jeszcze kiedyś nastąpi? Tli się we mnie to pragnienie, mimo przeciwności, które podpowiadają – nie, nie myśl o tym, nie dasz rady, to zbyt skomplikowane. Dziś staję przed moim Panem w gotowości i mówię Mu – nadal Ty prowadzisz. Nic się nie zmieniło i nie chcę, żeby się cokolwiek zmieniło. Ty prowadzisz…

A ja w Nowym Mieście nad Pilicą głoszę Słowo dobrym Małym Siostrom Niepokalanego Serca Maryi. Nowe Miasto – miejscowi powtarzają, że ani nowe, ani miasto… Rzeczywiście, maleńkie miasteczko, z właściwą takim miejscom atmosferą. Dla mnie miejsce dość przerażające na dłużej niż na kilka dni 😊 Ale na szczęście mam co robić – rekolekcje o św. Franciszku i naszej duchowości nabierają ostatecznego kształtu. Po drugiej stronie ulicy Sanktuarium bł. Honorata Koźmińskiego z jego doczesnymi szczątkami. Jest gdzie się modlić i szukać inspiracji. A w wolnych chwilach odwiedzam malownicze, nadrzeczne rejony. Bóg jest dobry… Pozwala mi być w tak wielu cudownych miejscach. Jestem Mu niewypowiedzianie wdzięczny…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz