Jezus opowiedział tłumom tę przypowieść: "Królestwo niebieskie podobne
jest do człowieka, który posiał dobre nasienie na swojej roli. Lecz gdy ludzie
spali, przyszedł jego nieprzyjaciel, nasiał chwastu między pszenicę i odszedł.
A gdy zboże wyrosło i wypuściło kłosy, wtedy pojawił się i chwast. Słudzy
gospodarza przyszli i zapytali go: „Panie, czy nie posiałeś dobrego nasienia na
swej roli? Skąd więc wziął się na niej chwast?” Odpowiedział im: „Nieprzyjazny
człowiek to sprawił”. Rzekli mu słudzy: „Chcesz więc, żebyśmy poszli i zebrali
go?” A on im odrzekł: „Nie, byście zbierając chwast, nie wyrwali razem z nim i
pszenicy. Pozwólcie obojgu róść aż do żniwa; a w czasie żniwa powiem żeńcom:
Zbierzcie najpierw chwast i powiążcie go w snopki na spalenie; pszenicę zaś
zwieźcie do mego spichlerza”.
Mili Moi…
Od wizyty w Akicie moje serce bardzo przejęte jest wynagradzaniem Jezusowi
za moje grzechy i grzechy całego świata… Jest ich bez liku… Media żyją
księdzem, który w okrutny sposób zamordował człowieka (przynajmniej tyle,
wydaje się, wiemy na dziś). Zgroza i wstrząs. W tle, jak to często bywa, pieniądze.
A we mnie jakaś zmiana. Zwykle w takich sytuacjach bardzo się złościłem – na grzesznika,
który dopuszczał się takiej czy innej zbrodni. Dziś współczuję… Współczuję temu
człowiekowi, bo jest w ogromnym niebezpieczeństwie potępienia. Jak w przypadku każdego
poważnego grzesznika – jego zbawienie jest zagrożone. I tak sobie myślę – jak wiele
trzeba zrobić, żeby doprowadzić się do takiego stanu. Jak bardzo trzeba się
oddalić od źródła światła, którym jest Bóg. I jak bardzo cierpliwy jest On sam,
że nam na to pozwala. Nasza wolna wola „detronizuje” Boga, a przynajmniej może
to zrobić. A kiedy mówimy Mu – odejdź, nie chcę Cię – On pokornie to czyni. A
wówczas dostęp do nas zyskują najciemniejsze siły. I ta wolna wola,
najcenniejszy dar naszego Boga, staje się naszym przekleństwem. Modlę się za
ofiarę – za wszystkie ofiary ludzkiego grzechu. I błagam Boga o przebaczenie…
Bo być może jest z nami jak z Sodomą i Gomorą, w których usłyszymy jutro – być może
jesteśmy bardzo blisko zagłady… Chwast rośnie z wartościowym ziarnem – często splątany
korzeniami. Czas sądu nadejdzie, ale to jeszcze nie dziś… Zmiłuj się nad nami
Panie…
Wczoraj, późnym wieczorem, wróciłem z Polanicy. Zakończyliśmy rekolekcje
dla ojców Sercanów Białych. Bardzo mnie budowali. Przede wszystkim, przez całe
trzy doby, trwała adoracja Najświętszego Sakramentu. Ojcowie mieli dyżury i
dzień i noc adorowali Pana. Ich adoracja ma również charakter wynagradzający –
jest to wpisane w ich charyzmat. Podczas posiłków zachowywali milczenie i
oddawali się duchowej lekturze, która i mną wstrząsnęła. „In sinu Jesu” – jest to
pewien zapis objawień prywatnych i przesłań do kapłanów. Przyznam, że dostałem
tę książkę już trzykrotnie, ale nie przeczytawszy, puściłem ją dalej. Nie mam „problemu”
z objawieniami prywatnymi, ale rzadko je czytam, bo zwykle w kolejce coś tam
stoi wyżej. Tym razem chłonąłem każde słowo, bo… jakbym czytał swoje myśli. To
znaczy – tak bardzo ta treść rezonuje z etapem życia, w który mnie Pan nasz
wprowadził jakiś czas temu, że natychmiast zapragnąłem tę książkę przeczytać. A
ksiądz Kamil, przełożony miejscowy, natychmiast mi ją podarował.
Dzieje się ze mną coś dziwnego… Coś dobrego… Towarzyszy mi jedno słowo – WIĘCEJ.
Dotyka ono moich pragnień – tam wybrzmiewa bardzo. Więcej Boga, więcej relacji z Nim,
więcej Maryi, więcej modlitwy, więcej…
Niech Pan raczy kontynuować to dzieło, a Pani z Akity, moje Matka, niech
raczy mi towarzyszyć…
A dziś proza życia – pranie, wielkie sprzątanie „stajenki” i powolne
przygotowania do rozpoczynających się we wtorek rekolekcji dla sióstr w
Częstochowie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz