Kończę jutro rekolekcje dla dobrych sióstr Elżbietanek w Puszczykowie. Musze
przyznać, że przespałem tu wiele wolnych chwil. To efekt zmiany strefy
czasowej. Ale już jest lepiej i jutro zamierzam wrócić do domu, gdzie
pomieszkam przez cały weekend. Właściwie pojutrze miałem rozpoczynać rekolekcje
dla Rycerstwa, ale zgłosiło się tak niewiele osób, że odwołaliśmy spotkanie, a
ja postaram się ten czas równie dobrze wykorzystać. Ale po drodze jeszcze
wizyta u Matki Urszuli Ledóchowskiej, wszak jutro jej święto, a ja jestem
godzinkę od jej grobu w Pniewach. A w poniedziałek już Radio Niepokalanów i
kolejne nagrania. Ale kto wie czy nie znalazłem miejsca na chwilę urlopu w
stylu o jakim marzę. Siostry w Puszczykowie mają głęboko w ogrodzie mały domek –
Pustelnię św. Franciszka. Jest tam pokoik, kapliczka z Tabernakulum, łazienka i
kuchnia (wszystko, czego franciszkaninowi potrzeba). Można tu przyjeżdżać dla
odpoczynku czy skupienia. Kiedy zobaczyłem to miejsce, natychmiast wkleiłem tam w wyobraźni siebie na leżaczku czytającego książkę za książką. W ciszy, spokoju, pełnej
niezależności i w bezpośredniej bliskości lasu… A może i kolejne rekolekcje tu
powstaną. O lepsze warunki chyba trudno… Marzenie. Oczy mi się zaświeciły.
Jeszcze tylko dopasowywanie terminów i być może…
środa, 28 maja 2025
pospałem :)
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia,
ale teraz jeszcze znieść nie możecie. Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy,
doprowadzi was do całej prawdy. Bo nie będzie mówił od siebie, ale powie
wszystko, cokolwiek słyszy, i oznajmi wam rzeczy przyszłe. On Mnie otoczy
chwałą, ponieważ z mojego weźmie i wam objawi. Wszystko, co ma Ojciec, jest
moje. Dlatego powiedziałem, że z mojego bierze i wam objawi”.
Mili Moi…
Chcę słyszeć więcej i więcej… Tyle, ile mogę znieść na dziś. Ale chcę być
napełniony Słowem do granic możliwości. Jest tyle wątków i tematów, które mnie
zajmują. Tak wiele rzeczy chciałbym przeczytać (kolejka książek do przeczytania
liczy się w setkach, a wciąż dochodzą nowe). Jestem tak spragniony znajomości
Pana. I tak, dobrze wiem, że przede wszystkim zdobywa się ją na kolanach. Musze
przyznać, że Japonia przyczyniła się do sprecyzowania pewnych duchowych
intuicji, które dojrzewały we mnie od jakiegoś czasu. Dotyczą pewnej dyscypliny
duchowej, pokuty, modlitwy… Oczywiście rozbijam się o swoje własne słabości, ale
narasta we mnie przekonanie, że już czas na zmiany – w konkrecie życia. Pan
daje mi też solidne znaki. Między innymi to, że przestaje mi smakować wiele
przyjemności tego świata. Nie pamiętam, kiedy byłem w kinie. Ba, nawet kiedy
obejrzałem jakiś film w telewizji. Nie mam w tym żadnej przyjemności… Jest tego
więcej… I Bogu dziękuję, że On wciąż nade mną pracuje… A ja się temu bez lęku
poddaję.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
"Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia , ale teraz znieść nie mozecie.."
OdpowiedzUsuńBardzo długo nie moglam zrozumieć,niejako przyjąć,ze ciągle potrzebuję czasu i ciągłego dojrzewaniaaby przyjać to ,co Chrystus pragnie mi ofiarować,że nawracanie się to nie jednorazowy akt woli,decyzja ale proces..i ze trwa do końca zycia..