Odchodząc z Kafarnaum Jezus ujrzał człowieka siedzącego w komorze celnej,
imieniem Mateusz, i rzekł do niego: „Pójdź za Mną”. On wstał i poszedł za Nim.
Gdy Jezus siedział w domu za stołem, przyszło wielu celników i grzeszników i
siedzieli wraz z Jezusem i Jego uczniami. Widząc to faryzeusze, mówili do Jego
uczniów: „Dlaczego wasz Nauczyciel jada wspólnie z celnikami i grzesznikami?”
On, usłyszawszy to, rzekł: „Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się
źle mają. Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: "Chcę raczej
miłosierdzia niż ofiary". Bo nie
przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników”.
Mili Moi…
Wygląda na to, że mój największy jak dotąd kryzys blogowania został
przezwyciężony. Zawdzięczam to pewnie kilku osobom, które napisały do mnie
osobiście, że jest to dla nich ważne miejsce i szkoda byłoby je zamykać. Chyba
im uwierzyłem. I obiecałem, przede wszystkim sobie, że będę bardziej
systematyczny jeśli chodzi o zaglądanie tutaj. Zwłaszcza jeśli chodzi o komentarze
do Słowa. Postanowiłem także od nich zaczynać, bo może nie wszystkich
interesuje co się dzieje u mnie i będą mogli sobie spokojnie opuścić to, co nie
będzie komentarzem do Ewangelii.
Mateusz więc zdumiewa mnie nieodmiennie. Po pierwsze to zdecydowanie
pójście za Jezusem, w którym później okazał się niezwykle konsekwentny. Ale
jest jeszcze coś, co uświadomiłem sobie chyba właśnie teraz. Mateusz jest
autorem Ewangelii, która była przeznaczona dla wspólnoty nawróconych
Izraelitów. Jest ona pełna proroctw, które znajdują swoje pełne wyjaśnienie w
Jezusie, nawiązań do Starego Testamentu, powiedzeń czy obrazów oczywistych dla
Żydów. A to oznacza, że Jezus przywrócił mu tożsamość. Ten sprzedawczyk,
zdrajca i kolaborant był jak najdalszy od religii Izraela i realizował prostą
drogę przekleństwa, którą Bóg zakreślał przez wieki wobec swoich dzieci.
Tymczasem nawrócenie ku Jezusowi sprowadza Mateusza do korzeni. On jakby wracał
do najważniejszych prawd, w których wyrósł i które przyswoił w życiu, aby
ostatecznie je przekroczyć i odnaleźć spełnienie w Jezusowej nauce o zbawieniu.
Jakiż to cudowny patron dla wszystkich, którzy potrzebują wejść na drogę nawrócenia
rozumianego jako dokonanie kroku w wierze, jako przekroczenie tego wszystkiego,
co nie dojrzałe, co dziecięce, aby ostatecznie dojść do tego, co jest wiarą „dorosłą”.
A wszystko zaczyna się od zawołania wobec grzesznika. Jezus przychodzi do
każdego z nas nie dlatego, że mamy coś, co Mu imponuje. Wręcz przeciwnie,
mógłby się raczej nas zawstydzić, bo nie ma w nas piękna ani blasku, żeby się
nami zachwycić. A On niestrudzenie aranżuje spotkania, ufając, że któreś z nich
wreszcie przyniesie skutek w postaci naszego osobistego wyjścia z komory celnej
naszych stereotypów i zadawnionych uraz wobec Boga i religii. Jego cierpliwa
miłość musi odnieść skutek!
A ja dziś w południe wylądowałem na polskiej ziemi po pięciu tygodniach
pobytu w USA. Wiele się tam wydarzyło rzeczy dobrych. Nie będę próbował ich
opisywać. Przyleciałem bogatszy o sporo refleksji dotyczących także mojej
przyszłości. Oddaje ją w ręce Najwyższego stając w gotowości do realizacji tego
powołania, które dał mi jako szczególny charyzmat – do głoszenia Słowa. Dzięki
tej wizycie, poczułem się bardzo na swoim miejscu i wracałem do domu, bez
cienia przesady, jak na skrzydłach. Mam niezwykłą możliwość dzielić się z
szerokim gronem tymi treściami, które Pan wkłada w moje serce i zamierzam być
temu wierny. Chyba, że On sam zadecyduje inaczej. Niech Jego wola we wszystkim
się spełni, a On sam niech będzie uwielbiony…
Jutro chwila na ogarnięcie spraw bieżących, a już w sobotę Regionalny Dzień
Skupienia Rycerstwa Niepokalanej w Ostródzie. Od poniedziałku zaś początek
pierwszej tury rekolekcji zakonnych dla moich współbraci, których jestem organizatorem.
Tym razem w Rowach, nad morzem. Musze więc tam się udać i rozpocząć z nimi. A
kolejne dni nadchodzącego tygodnia to już praca intelektualna nad kolejnymi
rekolekcjami. Do dzieła więc, bo dusze giną… Jak mawiał nasz święty Ojciec Franciszek
– fratres, dum tempus habemus, operemur bonum (Bracia, póki mamy czas, czyńmy
dobrze).
Taki prezent na urodziny, dzięki Ci Panie. Często otwieram sobie Twojego bloga a dziś otwieram a tuuu niespodzianka .
OdpowiedzUsuńDzięki Ci drogi Michale, że postanowiłeś nas nawracać bo grono nasze jest raczej liczne. jeszcze raz Bóg zapłać.
Pokój i dobro.
Dzięki Ojcze ,że już jestem z nami spowrotem. Już się zmartwiłam,że Ojciec jednak nie będzie pisał co u Niego. Słowo Boże też ważne i komentarz,ale chyba jak Ojciec pisze co u Niego,to tez daje świadectwo działania Słowa w Sobie. A my też możemy wesprzeć ofiarą ,modlitwa i być "Jego udziałem"
OdpowiedzUsuńBóg zapłać! Dobrze, żeś Ojcze wrócił!
OdpowiedzUsuńCzytamy I czekamy ...
OdpowiedzUsuńJuż myślałem , ze w USA brak internetu 😊 . Dzięki , ze jesteś Ojcze
OdpowiedzUsuń