poniedziałek, 13 lutego 2023

Post Wielki...


(Mk 8, 11-13)
Faryzeusze zaczęli rozprawiać z Jezusem, a chcąc wystawić Go na próbę, domagali się od Niego znaku. On zaś westchnął w głębi duszy i rzekł: "Czemu to plemię domaga się znaku? Zaprawdę, powiadam wam: żaden znak nie będzie dany temu plemieniu". A zostawiwszy ich, wsiadł z powrotem do łodzi i odpłynął na drugą stronę.

 

Mili Moi…
Już dawno się tak nie zaniedbałem, jeśli chodzi o mojego bloga. Wybaczcie, ale luty okazał się dla mnie niesamowicie trudnym miesiącem. Wziąłem sobie na głowę chyba nieco za dużo. Wciąż mi się wydaje, że udźwignę wszystko, a okazuje się, że siły nie są już takie jak dawniej. Wydarzeń mnóstwo i właściwie następujące po sobie bez żadnych przerw. Wpadałem do domu, wymieniałem walizkę na większą, albo mniejszą, w zależności od potrzeby i gnałem w kolejne miejsce. Po misjach Maryjnych pod Gnieznem, wygłosiłem kolejne Maryjne rekolekcje w Darłowie, po nich wyskoczyłem na kilka dni do Niemiec, głosić braciom Chrystusowcom, wróciwszy, natychmiast udałem się do Radia Niepokalanów, nagrać kolejne audycje, a od niedzieli głoszę rekolekcje maryjne w naszej, franciszkańskiej parafii w Gnieźnie, próbując i ją przygotować na przybycie kopii Jasnogórskiej ikony. Kończymy w najbliższy piątek, a już w sobotę rozpoczynam rekolekcje dla sióstr Misjonarek dla Polonii Zagranicznej w Morasku, koło Poznania. No i jeszcze internetowe rekolekcje wielkopostne, które zaczynamy nagrywać pojutrze i też pewnie ze trzy dni nam z tym zejdzie, a to dość ciężka praca. Na pierwszy rzut oka być może nie wygląda to dramatycznie, ale pomiędzy jest całe mnóstwo drobiazgów, o których nie pisze, bo przecież to nie kronika. A oprócz tego, przecież kiedyś trzeba te rekolekcje obmyślać, omadlać, spisać – po prostu przygotować. Ostatnie dni zatem to pobudka o trzeciej nad ranem i praca… A potem chwytanie godzin w ciągu dnia i pilnowanie, żeby nie zasnąć w fotelu. I nadal mam jakieś zaległości. Powtarzam więc dobie – oby dożyć do początku Wielkiego Postu. Tam pracy wcale nie będzie dużo mniej. Ale odbywać się ona będzie w przewidywalnym rytmie, treści są gotowe, więc paradoksalnie… w Wielkim Poście nieco odpocznę.

Myślicie już o tym jak przeżyć ten święty czas przygotowania do Świąt Paschalnych? Ja nieustannie… Zbieram się do jakiegoś poważniejszego postu żywieniowego. Kiedyś byłem w stanie. Dziś widzę w tym swoją wielką słabość. Ale może, z pomocą łaski Bożej, uda mi się wejść w jakieś wyrzeczenie. Tak bardzo chciałbym towarzyszyć mojemu Panu w Jego zmaganiu, w Jego dźwiganiu krzyża! Mój sposób życia mi w tym nie pomaga. Jak już wspominałem, moja obecność w różnych miejscach zwykle wiąże się z „dużym jedzeniem”. Bo albo mnie ktoś tak wiat, albo mnie żegna, albo mi dziękuje. I w ewentualnym poście nawet nie chodzi o to, że musiałbym się powstrzymać, musiałbym okazać silną wolę – choć to wcale nie mały problem. Ale to dodatkowo duże napięcie, bo rozczarowanie gospodarzy czasem jest dla mnie bardzo obciążające. Nie pomagają tłumaczenia. Polska gościnność nie przewiduje odpowiedzi – nie, dziękuję… Proszę więc Pana, żeby wskazał mi właściwe rozwiązanie i sposób, który zaboli mnie, a mniej moich wielkopostnych gospodarzy.

A dziś zatrzymuje mnie to westchnienie Jezusa… Co w nim widzę (słyszę)? Zawód, rozczarowanie, smutek? Tyle już objawił, tak bardzo dał się poznać, dopuścił wszystkich zainteresowanych do nadzwyczajnej bliskości. I wciąż są tacy, dla których to za mało. Czy jednak zmieni się coś w nich, jeśli da im więcej? Czy jest jakaś granica, ku której zmierzają i uczciwie powiedzą wreszcie – dość, to nam już wystarczy? Czy chodzi raczej o swoiste „przeciąganie liny”, które w nieskończoność będzie odwlekało decyzję. Bo decyzja rodzi zobowiązania, a tych, zdaje się, zainteresowani chcą uniknąć. Rozeznają więc i domagają się ustawicznie większej ilości danych, twierdząc, że te dostępne są zbyt skąpe i niemożliwym jest na ich podstawie opowiedzenie się za Jezusem…

Opowiadając wczoraj o scenie Zwiastowania, zwróciłem uwagę słuchaczy na to, że Maryja miała raczej dość skąpe dane o tym, co ją czeka w związku z decyzja, której od Niej oczekiwał anioł. A jednak nie domaga się „znaków”, nie wpływa na przebieg wydarzenia swoimi dociekaniami i domysłami, nie rozeznaje w nieskończoność. Podejmuje decyzję, która również rodzi westchnienie. To westchnienie ulgi całego stworzenia. Być może również westchnienie uszczęśliwionego Boga, którego stworzenie nie zawiodło; Boga, który zaufał człowiekowi. Faryzeuszy już na to zaufanie nie stać. A nas???

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz