E. Po wieczerzy Jezus
wyszedł z uczniami swymi za potok Cedron. Był tam ogród, do którego wszedł On i
Jego uczniowie. Także i Judasz, który Go wydał, znał to miejsce, bo Jezus i
uczniowie Jego często się tam gromadzili. Judasz, otrzymawszy kohortę oraz strażników
od arcykapłanów i faryzeuszów, przybył tam z latarniami, pochodniami i bronią.
A Jezus wiedząc o wszystkim, co miało na Niego przyjść, wyszedł naprzeciw i
rzekł do nich: + Kogo szukacie? E. Odpowiedzieli Mu: I. Jezusa
z Nazaretu. E. Rzekł do nich Jezus: + Ja jestem. E. Również
i Judasz, który Go wydał, stał między nimi. Skoro więc rzekł do nich: Ja
jestem, cofnęli się i upadli na ziemię. Powtórnie ich zapytał: + Kogo
szukacie? E. Oni zaś powiedzieli: T. Jezusa z
Nazaretu. E. Jezus odrzekł: + Powiedziałem wam, że Ja
jestem. Jeżeli więc Mnie szukacie, pozwólcie tym odejść. E. Stało się
tak, aby się wypełniło słowo, które wypowiedział: Nie utraciłem żadnego z tych,
których Mi dałeś. Wówczas Szymon Piotr, mając przy sobie miecz, dobył go,
uderzył sługę arcykapłana i odciął mu prawe ucho. A słudze było na imię
Malchos. Na to rzekł Jezus do Piotra: + Schowaj miecz do pochwy. Czyż
nie mam pić kielicha, który Mi podał Ojciec? J 18, 1-11
Mili Moi…
Okres Wielkiego Postu
zakończony… Sześć serii rekolekcji wygłoszone. Fizycznie dałem radę, więc nie
jest ze mną jeszcze tak całkiem źle. Wprawdzie na ostatniej spowiedzi dostałem
za pokutę trzy dni odpoczynku, ale dramatycznego zmęczenia spowodowanego
posługą w sobie nie widzę.
Ostatnie rekolekcje w
Gnieźnie… Ciekawe doświadczenie, bo uczestniczyło w nich… cztery procent
parafii. Liczebnie parafia dobiega czterech tysięcy wiernych. Przychodziło codziennie
około 150 osób. Proboszcz twierdził, że to bardzo dobra frekwencja, więc
cieszyłem się razem z nim. Co więcej – znam wielkopolskie, a szczególnie
gnieźnieńskie uwarunkowania duszpasterskie i wiem, że są niezwykle trudne. Ale
mimo wszystko był to widok skłaniający do jakiejś refleksji. Po wcześniej
pełnych kościołach, nagle maleńka grupka…
Ale wśród słuchaczy na
przykład goście z Inowrocławia. Dla mnie to jednak wciąż zdumiewające – słucham
Ojca w internecie, a skoro jest Ojciec tak blisko (40 minut autem), to chciałam
tu być. Jakoś nie potrafię się z tym oswoić, choć jest to niesłychanie miłe…
Może kiedyś się przyzwyczaję…
Wczoraj Wielki Czwartek…
Jak mawiają niektórzy – dzień kapłański. Mam jednak niejasne podejrzenie, że wielu
ma taki obraz księdza zasiadającego w tym dniu w wygodnym fotelu i oczekującego
na serdeczne rozmowy z serdecznymi ludźmi. Wnioskuję po ilości telefonów, których
wczoraj nie odebrałem. Kochani, chciałbym być dobrze zrozumianym – jest mi (nam
– bo rozmawialiśmy wczoraj na ten temat z braćmi) szalenie miło, że macie dla
mnie dobre słowo, ale Wielki Czwartek jest najgorszym dniem na dzwonienie do
księdza. Może nie wszystkich to dotyczy – może są tacy, którzy rzeczywiście są
w stanie odbierać i wsłuchiwać się w życzliwe litanie. Ja tego zrobić nie
jestem w stanie!!! W normalnej sytuacji Triduum to czas rozpięty dla nas
pomiędzy konfesjonałem, w którym ustawicznie służymy, modlitwami, z których
nikt nas przecież nie zwalnia (często są one sprawowane publicznie w kościele),
a próbami do wieczornych liturgii. Do tego część z nas jest zaangażowana w
przygotowanie domu do świąt. A ja – i to jest nienormalność tej sytuacji – we środę
głęboką nocą wróciłem z rekolekcji i zaległości we wszystkim mam moc. Wybaczcie
więc, ale w Wielki Czwartek nie ma szans na miłe rozmowy. Najbardziej sensowny
wydaje się sms, na który łatwiej odpowiedzieć w gonitwie tego dnia…
Dziś natomiast zasiadłem
już do rekolekcji z Księgą Jozuego, które prowadzę dla dziewcząt w Poznaniu w poświąteczny
weekend. Jako że środa i czwartek to nagrywanie w Radio Niepokalanów, czasu na
tworzenie rekolekcji jest arcymało. Do tego jest on jeszcze poszatkowany
dyżurami w konfesjonale, próbami śpiewu Męki Pańskiej i tak dalej… Czas jest
więc na wagę złota.
Chodzi za mną dziś moment
pojmania Jezusa. Nie wiem czy macie w swoim życiu takie chwile, w których
dotarło do was, że właśnie zaczęło się dziać cos nieodwracalnego, coś, na co
nie macie bezpośredniego wpływu, coś, co rozwinie się w sposób
nieprzewidywalny, ale raczej zły. Wyobrażam sobie zacisk żołądka i uczucie gorąca,
które nam towarzyszą w takich chwilach. Jezus natomiast ze spokojem odpowiada –
JA JESTEM. Jakby przypominał, że On sam decyduje się przeżywać te chwile.
Potwierdzeniem tego jest upadnięcie na twarz tych, którzy przyszli Go pojmać. On
ma władzę – oni mają zaledwie przewagę i to tylko dzięki Jego zgodzie… On ma
moc oddać swoje życie i ma moc je znowu odzyskać. Ale ci, którzy są z Nim dziś,
musza odejść bezpiecznie. A zatem bardziej poleca, niż prosi – pozwólcie tym
odejść…
I odchodzą… Odchodzą…
Czemuś mnie opuścił? Rekolekcje internetowe, które miałem szansę głosić w tym
roku tez dobiegły końca. Kres to zwykle nowy początek. Oby śmierć i
zmartwychwstanie Pana stały się nim dla każdego z Was…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz