piątek, 13 września 2019

wielki Bóg...


Photo by Greg Rakozy on Unsplash
(Łk 6,39-42) 
Jezus opowiedział uczniom przypowieść: „Czy może niewidomy prowadzić niewidomego? Czy nie wpadną w dół obydwaj? Uczeń nie przewyższa nauczyciela. Lecz każdy, dopiero w pełni wykształcony, będzie jak jego nauczyciel. Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz? Jak możesz mówić swemu bratu: "Bracie, pozwól, że usunę drzazgę, która jest w twoim oku», gdy sam belki w swoim oku nie widzisz? Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka swego brata”.


Mili Moi…
Wczoraj wróciłem z rekolekcji. Odświeżony duchowo? Pewnie tak, choć nie sięgnąłbym po to słowo opisując to, co się wydarzyło. Kiedy czytałem przed wyjazdem Księgi Machabejskie, myślałem sobie – co my tam będziemy medytować? Krew się leje szerokim strumieniem, gwałt, wojna, ruina… Jaka tam dobra nowina jest ukryta? Ale z dużym zaskoczeniem, właściwie od pierwszego dnia, zacząłem zauważać, jak bardzo to Słowo mnie dotyka. Pan Bóg zaczął ze mną realizować swoje sprawy, które od początku rodziły we mnie duże napięcie. Wiedziałem, że pewne tematy się pojawią, bo ich zapowiedzi miałem już w codziennych medytacjach, ale kiedy zobaczyłem je w całej ich rozległości, to doświadczyłem ogromnego zmęczenia samym sobą i wielu trudnych uczuć. Pan Bóg przeszedł ze mną przez moje lęki, przez sytuacje z mojego życia, których nie rozumiem, przez moje życie zakonne i jego radykalizm, który się ostatnimi laty znacząco stępił.

Ale tak naprawdę najbardziej znaczący był ostatni dzień. Wówczas przyszła ulga i wielki pokój. Otóż wybrzmiały słowa, które dla mnie stają się mottem tych rekolekcji – istotą wszelkiego bałwochwalstwa jest postawienie siebie w centrum.  I to chyba jakoś diagnozuje mnie samego w ostatnim czasie. Zacząłem szukać woli Bożej w tym, co ja czuje, co mi się podoba, co mi się wydaje. Postawiłem wszystko na głowie. I stąd, kręcąc się nieustannie wokół siebie, doznałem ogromnego zmęczenia. A Pan Bóg zaproponował mi delikatnie – a może byśmy się tak zamienili miejscami? Ja zajmę pierwsze miejsce, a ty drugie. Co ty na to? Przyjąłem tę propozycję z niewypowiedziana ulgą. A jak tę moją decyzje wyrazić? Ano w życia zakonnym to jest genialnie proste. Święty Franciszek w Regule zapisał nam - Bracia podwładni powinni pamiętać, że dla Boga wyrzekli się własnej woli (Rozdział X). A święty Maksymilian mawiał, że w Zakonie z wolą Bożą jest bardzo prosto – komunikują ją nam przełożeni. Nasza prowincja zakonna stoi dziś u progu kapituły prowincjalnej, czyli tego zgromadzenia, które co cztery lata rewiduje nasze życie, dokonuje różnych poprawek i zmian, także personalnych. Oddać się do dyspozycji przełożonych bez sugerowania tego, co chcę, czy nie chcę; co mnie się wydaje lepsze; gdzie, według mnie jestem bardziej przydatny – oto ideał, który ukazał mi Pan. Mam nadzieje, ze wystarczy mi odwagi, aby go zrealizować.

A już dziś wieczorem rozpoczynamy Krajowy Zjazd Animatorów Spotkań Małżeńskich. Dwa dni solidnej pracy w bardzo dobrym towarzystwie. No i doczekać się nie mogę poniedziałku, bo to początek mojego urlopu. A jego pierwsza część ma się realizować za Oceanem. Czekam więc „przebierając nóżkami”.

Dzisiejsze Słowo wzywa mnie do dziękczynienia za moje życie. Zdałem sobie po raz kolejny sprawę jak doby jest Bóg, że dał mi szansę Go poznać i wciąż poznawać. Jaki ten świat relacji z Nim jest fascynujący!!! Pomyślałem o tym choćby w kontekście zakończonych rekolekcji. Jak wiele się wciąż o Nim dowiaduję! Ileż On jest w stanie pokazać mi w przeciągu jednego tygodnia! Do jak różnych odkryć uzdolnić!

Z drugiej strony zobaczyłem całą masę ludzi, którzy wciąż „stoją w progu”, nie mając odwagi pójść dalej, nie widząc w tym większego sensu, nie znając Go i nie przewidując nawet jaki jest cudowny! Jaka to ogromna odpowiedzialność, która spoczywa na tych, którzy już choć trochę Go poznali! Fascynować Bogiem. Na każdym kroku, w każdej chwili, przy każdej okazji. Nie ma czasu do stracenia. Bo dusze giną…

1 komentarz: