środa, 25 września 2019

w drogę?


(Łk 9,1-6)
Jezus zawołał Dwunastu, dał im moc i władzę nad wszystkimi złymi duchami i władzę leczenia chorób. I wysłał ich, aby głosili królestwo Boże i uzdrawiali chorych. Mówił do nich: „Nie bierzcie nic na drogę: ani laski, ani torby podróżnej, ani chleba, ani pieniędzy; nie miejcie też po dwie suknie. Gdy do jakiego domu wejdziecie, tam pozostańcie i stamtąd będziecie wychodzić. Jeśli was gdzie nie przyjmą, wyjdźcie z tego miasta i strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo przeciwko nim”. Wyszli więc i chodzili po wsiach, głosząc Ewangelię i uzdrawiając wszędzie.


Mili Moi…
Czas jest krótki… Dopiero tu, w USA, zdałem sobie sprawę, że dwa tygodnie, to z całą pewnością za krótka wizyta. Nie sposób spotkać się ze wszystkimi, porozmawiać, ucieszyć się wzajemnie swoją obecnością. Ale robimy, co możemy.

Opadł kurz emocji… Tak, tak… Samopoczucie wróciło do normy. I właściwie, muszę przyznać, że jestem gotów już wracać. I wydaje mi się, że tej wizyty wystarczy mi na długo. Cudowny czas, życzliwi ludzie, trochę przyjemności. Ale od roku to nie jest mój dom i choć w polskim nie do końca wszystko mi pasuje, to jednak… wracam.

Jechałem tu z myślą, że być może ta wizyta pozwoli mi domknąć roczną „żałobę” po Ameryce. Nie ukrywam bowiem, że trochę tęskniłem. A może nawet bardziej niż trochę. I chyba Pan odpowiedział na moje modlitwy. Bo widzę, że ku temu to właśnie zmierza. Do takiego szczerego i bez żalu wypowiedzianego – „żegnaj”. Oby tak właśnie to wszystko się skończyło.

Wszak naszym losem wędrowanie. Święty Franciszek tak doskonale wpisał tę Ewangelię w zakon, który założył, w nasz zakon. Nie żyjemy wprawdzie dosłownie tak, jak Apostołowie, czy pierwsi franciszkanie, ale zmiany są częste, a ja… je lubię. I mimo, że jestem coraz starszy, wcale mi ta sympatia wobec zmian nie słabnie. Zwykle, gdy komuś o tym mówię, to słyszę, że nie jestem do końca normalny. Ale jednak przesłanie Jezusa w Ewangelii jakby nieco mnie „unormalniało”. Póki wystarczy sił, chcę być dyspozycyjny dla Niego. Tam, gdzie mnie pośle, chcę iść. Nie mieć zbyt wiele – i to jest chyba dużo większy wyzwanie…

Dlatego przygotowania do przyszłorocznej, pieszej pielgrzymki do Santiago de Compostella chyba czas zacząć. Chodzi to za mną już od długiego czasu. Plecaczek na plecy, kij w rękę i doświadczenie drogi z Ewangelią św. Łukasza czytaną codziennie na nowo. Oby Pan pozwolił…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz