sobota, 6 kwietnia 2019

z Nim...


Photo by Chris Buckwald on Unsplash
(J 7,40-53) 
Wśród słuchających Go tłumów odezwały się głosy: Ten prawdziwie jest prorokiem. Inni mówili: To jest Mesjasz. Ale - mówili drudzy - czyż Mesjasz przyjdzie z Galilei? Czyż Pismo nie mówi, że Mesjasz będzie pochodził z potomstwa Dawidowego i z miasteczka Betlejem? I powstało w tłumie rozdwojenie z Jego powodu. Niektórzy chcieli Go nawet pojmać, lecz nikt nie odważył się podnieść na Niego ręki. Wrócili więc strażnicy do arcykapłanów i faryzeuszów, a ci rzekli do nich: Czemuście Go nie pojmali? Strażnicy odpowiedzieli: Nigdy jeszcze nikt nie przemawiał tak, jak ten człowiek przemawia. Odpowiedzieli im faryzeusze: Czyż i wy daliście się zwieść? Czy ktoś ze zwierzchników lub faryzeuszów uwierzył w Niego? A ten tłum, który nie zna Prawa, jest przeklęty. Odezwał się do nich jeden spośród nich, Nikodem, ten, który przedtem przyszedł do Niego: Czy Prawo nasze potępia człowieka, zanim go wpierw przesłucha, i zbada, co czyni? Odpowiedzieli mu: Czy i ty jesteś z Galilei? Zbadaj, zobacz, że żaden prorok nie powstaje z Galilei. I rozeszli się - każdy do swego domu.


Mili Moi…
Mojego cygańskiego życia kolejna odsłona… Za chwilę ruszam do Niepokalanowa, aby wygłosić ostatnie w tym Wielkim Poście rekolekcje parafialne. Duża robota. Ale nie powiem, żebym czuł się jakoś fizycznie przemęczony. Chyba jednak musi w tym wszystkim być jakaś łaska stanu, która sprawia, że mimo tych obciążeń związanych z ciągłą zmiana miejsc, innego jedzenia, otoczenia, jakoś daję radę… Choć przyznam szczerze, że z wielką radością i tęsknotą wracam do swojego domku. W takich chwilach cenię bardziej tę swoją intymną przestrzeń.

Wczoraj, przy pięknej pogodzie, zakończyliśmy nagrania naszych rekolekcji internetowych. Powiem Wam szczerze, że smutno mi się zrobiło. Ta praca przynosiła mi wiele radości, a co więcej, zaczęliśmy się zżywać z ekipą. Chłopaki fantastyczne. W głowach poukładane. Znakomicie się rozmawiało. Stoimy na stanowisku, że koniecznie wkrótce musimy podjąć jakiś nowy projekt.

A nad Słowem myślę dziś o narastającej, coraz bardziej ślepej i bezmyślnej furii adwersarzy Jezusa. Coraz mniej argumentów, a coraz więcej emocji. Jezus zaś coraz bardziej samotny, opuszczony, niezrozumiany. Myślę sobie w tym kontekście o tych ostatnich dwóch tygodniach Postu. Jakie to ważne, żeby ci, którzy „łapią” coś więcej z Jego tajemnicy, byli blisko Niego. Wczoraj łaziłem dużo po mieście i patrzyłem na całe rzesze katolików (bo jednak przypuszczam, że nominalnie większość z nich tak się nadal określa), którzy zajadali się mięsiwem, aż im tłuszcz po brodzie kapał. Drobiażdżek? Chyba jednak nie… Brak świadomości? Lekceważenie? Brak motywacji? Zrozumienia? To przecież mała ofiara, a jak trudno ją podjąć. Jak trudno zrozumieć, że Pan cierpi, a my jesteśmy zaproszeni do bycia z Nim – tego dnia szczególnie… Czy zjednoczone z Ukrzyżowanym serce „machnie ręką” na jakąkolwiek ofiarę, którą można dla Niego i z Nim ponieść? Czy nie skorzysta raczej z każdej, drobnej okazji, żeby współodczuwać z Nim, żeby czuwać przy Nim w Jego samotności…

Wołam do siebie i do Was… Bądźmy z Jezusem w te dni… Czuwajmy. A każdy drobiazg niech nas raczej do Niego zbliża, niż oddala. Dwa tygodnie walki z egoizmem – czas start…

1 komentarz:

  1. Cieszę się, że po tej spowiedzi mam możliwość skorzystania z bloga i rekolekcji na Youtube. Wszystko się uzupełnia, bardzo dziękuję. Agnieszka

    OdpowiedzUsuń