zdj:flickr/texaus1/Lic CC
(Mt 14,22-36)
Skoro tłum został
nakarmiony, Jezus zaraz przynaglił uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzili
Go na drugi brzeg, zanim odprawi tłumy. Gdy to uczynił, wyszedł sam jeden na
górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, a On sam tam przebywał. Łódź zaś była już
sporo stadiów oddalona od brzegu, miotana falami, bo wiatr był przeciwny. Lecz
o czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze. Uczniowie,
zobaczywszy Go kroczącego po jeziorze, zlękli się myśląc, że to zjawa, i ze
strachu krzyknęli. Wtedy Jezus odezwał się do nich: „Odwagi, Ja jestem, nie
bójcie się”. Na to odpowiedział Piotr: „Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi
przyjść do siebie po wodzie”. A On rzekł: „Przyjdź”. Piotr wyszedł z łodzi i
krocząc po wodzie, przyszedł do Jezusa. Lecz na widok silnego wiatru uląkł się
i gdy zaczął tonąć, krzyknął: „Panie, ratuj mnie”. Jezus natychmiast wyciągnął
rekę i chwycił go, mówiąc: „Czemu zwątpiłeś, małej wiary?” Gdy wsiedli do
łodzi, wiatr się uciszył. Ci zaś, którzy byli w łodzi, upadli przed Nim, mówiąc:
„Prawdziwie jesteś Synem Bożym”. Gdy się przeprawili, przyszli do ziemi
Genezaret. Ludzie miejscowi, poznawszy Go, rozesłali posłańców po całej
tamtejszej okolicy, znieśli do Niego wszystkich chorych i prosili, żeby
przynajmniej frędzli Jego płaszcza mogli się dotknąć; a wszyscy, którzy się Go
dotknęli, zostali uzdrowieni.
Mili Moi…
Moich kilka refleksji
zdrowotnych sprawiło, że stałem się adresatem licznych porad i diagnoz. Jest
coś z prawdy w tym przekonaniu, że Polacy to medycy z urodzenia i dwa, trzy
objawy, pozwalają nam z całą pewnością orzekać o schorzeniach sąsiada. Po
wysłuchaniu wszystkich rad rzeczywiście poczułem się chory… Oczywiście nieco
żartuję. Doskonale wiem, że wszystkie dobre słowa płyną z życzliwości i wierzę głęboko,
że mój doktor tu na miejscu będzie równie dociekliwy i niczego z góry nie
będzie wykluczał. Na razie zaczęliśmy od badania snu. Wkrótce czeka mnie nocna
diagnostyka. I zobaczymy czy w tym właśnie jest „pies pogrzebany”. Ale
wszystkim życzliwym z serca dziękuję i jak zawsze polecam się modlitewnym
westchnieniom…
Rzeczywistość przywitała
mnie życzliwie, ale stanowczo… Trzeba się brać za robotę. Nie wspominając o
mojej pracy doktorskiej, przede mną projekt budżetu parafialnego na przyszły
rok. To kolejna różnica między Polską, a USA. Tu działania finansowe się planuje,
rozpisuje, przewiduje. Nie wyrokując o słuszności takich działań, z całą pewnością
wiążą się one z większym nakładem pracy każdego proboszcza. A poza tym wyraźnie
czuć nadchodzący koniec wakacji. Spotkania związane z planowaniem całorocznej pracy
naszych przyparafialnych instytucji bez wątpienia o tym mnie przekonują.
Mam nadzieję, że sił na to
wszystko wystarczy, a kiedy ich brakuje, źródło dla ich uzupełnienia może być
tylko jedno. Patrzę sobie dziś na Piotra kroczącego po falach i po raz kolejny
myślę – Jezus jest Panem rzeczy niemożliwych. Problem jest zawsze tylko jeden –
droga do przejścia wydaje się zbyt długa, a okoliczności zbyt przerażające. I
nawet jeśli człek wyjdzie z tej łajby i stanie z niedowierzaniem w tych
wzburzonych falach, i nawet jeśli uda mu się zrobić jakieś dwa kroki, to rad
byłby, gdyby burza nagle ucichła, a on spokojnie, nawet wpław mógłby dotrzeć do
celu. A tu żadnych zmian.
Wiele razy już to
przerobiłem. Entuzjazm u początku, wszystko wydaje się iść właściwie, kontakt
wzrokowy z Jezusem jest, burza szaleje, ale co nam tam burza! Ale po jakimś
czasie ta burza staje się taka uciążliwa, nic się nie zmienia, taki kawał drogi
do przejścia – to się przecież nie może udać! A niech się człek jeszcze
potknie, niech się jakiegoś szalonego powiewu wiatru wystraszy… I nagle oczy
Jezusa znikają z horyzontu, a to, co dotąd było możliwe, znów niemożliwym się staje.
Nic tylko utonąć, bo usiąść i się rozpłakać nie ma gdzie…
No i dziś znów sobie przypomniałem,
że bez ustawicznego patrzenia w Jego oczy ani łatwe, ani trudne sprawy mojego życia
udać się nie mogą. O niemożliwych już nie wspominając. Źródło mocy jest jedno i
nie mam co do tego żadnych wątpliwości. A meteorolodzy powiadają, że z pogodą
może być bardzo różnie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz