poniedziałek, 20 lutego 2017

kochać obcego... kochać wroga...

zdj:flickr/Marcelino Rapayla Jr./Lic CC
(Mt 5,38-48)
Jezus powiedział do swoich uczniów: Słyszeliście, że powiedziano: „Oko za oko i ząb za ząb”. A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nastaw mu i drugi. Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz. Zmusza cię kto, żeby iść z nim tysiąc kroków, idź dwa tysiące. Daj temu, kto cię prosi, i nie odwracaj się od tego, kto chce pożyczyć od ciebie. Słyszeliście, że powiedziano: „Będziesz miłował swego bliźniego”, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski.

Mili Moi…
Pisałem to już, ale napisze jeszcze raz… Źle się dzieje, jeśli ja zaglądam na mojego bloga raz w tygodniu. Sam zastanawiam się gdzie podziewa się mój czas? Kiedy łapię chwile, zwykle zmęczenie bierze górę. A dzieje się wiele, również dobrych rzeczy…

Zacząłem pisać kolejny rozdział. Niewiele napisałem w minionym tygodniu, ale każdy, kto kiedykolwiek cokolwiek pisał wie, że najtrudniej zacząć. Mam nadzieję, że uda mi się kontynuować. Różne rodzaje motywacji już przerabiałem. Tym razem to motywacja złości. Jestem po prostu zły, że trwa to tak długo i że właściwie niczego nie mogę robić dobrze i z przyjemnością, bo zawsze z tyłu głowy mam myśl, że przecież tracę czas, który winienem wykorzystać na pisanie doktoratu. Mam już tego trochę dość. Kończyć to jak najszybciej. Wystarczy tej naukowej przygody w życiu…

Wczoraj zwiedzałem Nowy Jork… Niby godzina od nas, a właściwie chyba we wrześniu byłem tam ostatni raz. Wczoraj nadarzyła się okazja. Ksiądz Mateusz z Rzymu, z którym podzieliłem się kilkoma miejscami, które lubię. On zachwycony, a ja jeszcze bardziej. Strasznie się cieszę, kiedy mogę kogoś oprowadzić po tym mieście. Brzmi to śmiesznie, bo przewodnik ze mnie żaden, ale w kilka miejsc trafiam bezbłędnie. Niemniej dobry czas i duży psychiczny oddech.

A poza tym trochę jeszcze kolędujemy. Oczywiście w naszych warunkach trwa to długo, bo i kolęda wygląda inaczej. Nie trwa 10 minut, ale zwykle 2-3 godziny. Dobry czas na poznawanie parafian. Czasem te spotkania są bardzo odkrywcze dla obu stron. Z kłopotów parafialnych – popsuła nam się winda w kościele i naprawa będzie kosztowała sporo. Nawet nie chcę pisać ile, bo przeliczając na polskie złotówki to kwoty absolutnie horrendalne… Nieprzewidywany wydatek, ale konieczny, bo sporo starszych osób, które mają dużą trudność z wejściem po wysokich, kościelnych schodach…

A w ramach komentarza do dzisiejszego Słowa zamieszczam dzisiejszą homilię… Życzę miłego odbioru tym, którzy poświęcą chwilę, żeby jej wysłuchać…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz