zdj:flickr/nebojsa mladjenowic/Lic CC
(Łk 17,26-37)
Jezus powiedział do swoich uczniów: Jak działo się za dni Noego, tak będzie
również za dni Syna Człowieczego: jedli i pili, żenili się i za mąż wychodziły
aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki; nagle przyszedł potop i wygubił
wszystkich. Podobnie jak działo się za czasów Lota: jedli i pili, kupowali i
sprzedawali, sadzili i budowali, lecz w dniu, kiedy Lot wyszedł z Sodomy, spadł
z nieba deszcz ognia i siarki i wygubił wszystkich; tak samo będzie w dniu,
kiedy Syn Człowieczy się objawi. W owym dniu kto będzie na dachu, a jego rzeczy
w mieszkaniu, niech nie schodzi, by je zabrać; a kto na polu, niech również nie
wraca do siebie. Przypomnijcie sobie żonę Lota. Kto będzie się starał zachować
swoje życie, straci je; a kto je straci, zachowa je. Powiadam wam: Tej nocy dwóch
będzie na jednym posłaniu: jeden będzie wzięty, a drugi zostawiony. Dwie będą
mleć razem: jedna będzie wzięta, a druga zostawiona. Pytali Go: Gdzie, Panie?
On im odpowiedział: Gdzie jest padlina, tam zgromadzą się i sępy.
Mili Moi…
Jestem już w Veronie… Wkrótce zaczynamy nasze rekolekcje, a na razie chłonę
ciszę tego miejsca i karmię się życzliwością ojców salwatorianów. Rzadko
spotyka się takich serdecznych braci… Naprawdę bardzo lubię tu przyjeżdżać.
Fenomenem tego domu jest poczucie, które gospodarze umieją wytworzyć, a które
określiłbym słowami – czekamy na ciebie… To szalenie miłe…
A przed południem odwiedziłem Matkę Cabrini… Dziś jej wspomnienie liturgiczne,
a ciało tej patronki imigrantów znajduje się w jej sanktuarium na Bronxie. Tam
znów doświadczyłem powszechności Kościoła i takiego przekonania, że można
służyć tu i teraz, tak, jak się potrafi. Najpierw podszedł do mnie młody
dominikanin prosząc o spowiedź. Odpowiedziałem, że oczywiście, jeśli tylko nie
przeszkadza mu mój koślawy angielski. Stwierdził, że mu nie przeszkadza, a ja
ucieszyłem się, że mogłem mu ogłosić to dotknięcie Bożej łaski, z którym Pan
przychodzi w spowiedzi. Potem zaś podeszła do mnie, śliczna, czarnoskóra, młoda
kobieta. Z drżącą brodą poprosiła mnie o modlitwę za swojego męża, który umiera
na raka. Jego stan się pogarsza i wszystko postępuje tak szybko. Pierwsze co
zrobiłem to ją przytuliłem i modliliśmy się razem… Ja tak jak umiałem… I
pomyślałem sobie, że jeśli ja przeżywam w moim sercu tak głębokie wzruszenie
nad tą drżącą, szlochającą w moich ramionach istotą, to o ileż bardziej musi
się nad nią wzruszać nasz Ojciec w niebie… Modlę się za nich właściwie cały
dzień… Takie proste spotkania pokazują mi jak bardzo potrzeba wcielać w świat
Boże błogosławieństwo… Mówić o Nim… O Kochającym…
W dalszej drodze była jeszcze wizyta w księgarni katolickiej i zakup książki o
pielgrzymce do Santiago de Compostella (to tak w ramach przygotowań do marszu),
a potem wizyta w Clifton, u naszych braci. Oni również przyjęli mnie bardzo
gościnnie i spędziliśmy razem nieco czasu… Niewykluczone, że wkrótce będę mógł
tam wygłosić rekolekcje… Z jednej strony ogromna radość, wszak od tego jestem.
Z drugiej niepokój – bo wizja pisania doktoratu znów się oddala…
A Słowo po raz kolejny stawia mi pytanie o mój związek z Jezusem. W moim życiu, w zakonnym życiu powinien on
być ścisły i całkowicie wyjątkowy. Z całą pewności nic innego nie może
wyprzedzać Jezusa i nic nie może być dla mnie ważniejsze. I pewnie nie jest.
Ale czy sama ta prawda nie staje się dla mnie banalna? Czy to przekonanie ma
wciąż swoją siłę nośną w moim życiu? Czy mną wstrząsa? Bo jeśli powyższe słowa
staną się sloganem, to mogę zacząć traktować Jezusa dokładnie tak, jak wiele
innych sfer życia (żenili się, budowali, sprzedawali) – jako coś zupełnie
zwyczajnego. Jezus wówczas stanie się jedną z wielu spraw, choć z nazwy nadal
będzie najważniejszy. Co jednak różni jedną z wielu sprawa, choćby
najważniejszą, od innych, którym oddane jest serce człowieka?
Czuję wyraźnie, że Jezus musi wykraczać poza to wszystko, co znaczą dla mnie
sprawy tego świata. On musi dominować, musi je wszystkie ogarniać. One muszą
kręcić się wokół Niego i On musi nimi zarządzać. Moje skupienie nad Nim nie
może być porównywalne do skupienia nad dobrą książką, czy smaczną potrawą. On
jest ponad wszystko…. Dopóki tego nie zrozumiem, będę tracił życie łudząc się,
że jakoś je zyskuję. Jeśli to zrozumiem, to z pewnością nie zejdę z dachu, ani
nie wrócę z pola… Bo nic ponad Jezusa… Nic…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz