wtorek, 25 listopada 2014

wszystko...


zdj:flickr/dgali/Lic CC
(Łk 21,1-4)
Gdy Jezus podniósł oczy, zobaczył, jak bogaci wrzucali swe ofiary do skarbony. Zobaczył też, jak uboga jakaś wdowa wrzuciła tam dwa pieniążki, i rzekł: Prawdziwie powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła więcej niż wszyscy inni. Wszyscy bowiem wrzucali na ofiarę z tego, co im zbywało; ta zaś z niedostatku swego wrzuciła wszystko, co miała na utrzymanie.

Mili Moi...
Kolejny dzień mojej samotności w "twierdzy briczporskiej". Skrępowany kablem od telefonu siedzę z słuchawką przy uchu, a w chwilach przerwy zajmuję się ekipami. Dziś na przykład przybyła ekipa stroicieli organ kościelnych. Pół dnia chłopy spędzili w kościele i podobno coś nastroili. A wyglądali... Jakby żywcem wyjęci z jakiegoś amerykańskiego filmu z lat siedemdziesiątych. Wielkie okulary, wąsy i koszule w kratę... Ach ci stroiciele - reprezentanci jakiegoś muzycznego metaświata.

Zaczęły się już dziś przygotowania do sobotniego dnia skupienia dla małżeństw. Mamy chyba 17 par, więc całkiem spora grupka nam się zebrała. I wierzę głęboko, że ten dzień będzie pożyteczny i dla nich i dla mnie. Mam mówić o krzywdzie i przebaczeniu w małżeństwie i dla mnie samego to motywujące, bo jeszcze tego tematu w takim ujęciu nie podejmowałem. Chodzę więc, myślę, czytam... Wszystko jak zawsze rodzi się w bólach.

A dziś sobie myślę, co czuje człowiek, który stoi przed taką decyzją, jak dzisiejsza ewangeliczna wdowa. Oddać wszystko, czy zatrzymać wszystko? Ten jej dar trudno byłoby bowiem jeszcze podzielić. Komentarze mówią, że była to 1/64 denara, czyli dniówki niewykwalifikowanego robotnika. Można było za to kupić 100 gram chleba. A on oddała wszystko...

Czasem ta jej postawa budzi różne oceny. Słyszałem już komentarze, że to wystawianie Boga na próbę, albo - łatwo jej było oddać tak niewiele, gorzej jak się ma miliony... Niezliczone są ludzkie próby obejścia takich trudnych miejsc w Ewangelii i to tak, żeby jakoś zachować twarz. Ale jak to zrobić? Jak dać Bogu prawo do wszystkiego w życiu, a jednocześnie nie dopuścić, żeby z tego prawa korzystał? To dopiero zagadka... Na nic zdadzą się teoretyczne odpowiedzi. Prawda zawsze weryfikuje się w kryzysach. Kiedy stajemy przy łóżku kogoś bliskiego, kto odchodzi do Domu Ojca, kiedy walą się nasze biznesy, kiedy ktoś chce coś uszczknąć z tego niewiele, co mam... Wtedy dopiero widzę czy Bóg ma prawo do wszystkiego, co moje, czy ja tym prawem zarządzam i oszczędnie wydzielam...

Hojność wdowy domaga się zaufania totalnego. Takiego, które nie liczy się z ludzka logiką i ziemskimi doradcami. Czy kiedyś stanę przed takim wyborem? A może inaczej... Czy kiedyś stanę znowu przed takim wyborem? Bo kiedyś już stanąłem... Dziś mi to żywo stanęło przed oczami. Kiedy miałem 16 lat, a On poprosił mnie o wszystko, co wówczas miałem, a co zamykało się w słowie "mama"... Wówczas świadomie powiedziałem - weź... I za 6 dni będzie już 18 rocznica jej odejścia. Czyli już dłużej bez niej, niż z nią na tym świecie. Ale nigdy nie żałowałem tej "decyzji wdowy". Ufałem i ufam... Od Niego wszystko i do Niego wszystko należy... Wszystko! Pan dał i Pan zabrał. Niech Jego imię będzie błogosławione!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz