poniedziałek, 24 listopada 2014

opowie mi...


zdj:flickr/toridawnrector/Lic CC
(Mt 25,31-46)
Jesus powiedział do swoich uczniów: Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na swoim tronie pełnym chwały. I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych [ludzi] od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów. Owce postawi po prawej, a kozły po swojej lewej stronie. Wtedy odezwie się Król do tych po prawej stronie: Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata! Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie. Wówczas zapytają sprawiedliwi: Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie? spragnionym i daliśmy Ci pić? Kiedy widzieliśmy Cię przybyszem i przyjęliśmy Cię? lub nagim i przyodzialiśmy Cię? Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie? A Król im odpowie: Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili. Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom! Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść; byłem spragniony, a nie daliście Mi pić; byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie; byłem nagi, a nie przyodzialiście mnie; byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie. Wówczas zapytają i ci: Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym albo spragnionym, albo przybyszem, albo nagim, kiedy chorym albo w więzieniu, a nie usłużyliśmy Tobie? Wtedy odpowie im: Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili. I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego.

Mili Moi...
No busy weekend jak to mawiają w Ameryce... Wczoraj od rana rozliczne obowiązki. I nie rzecz w tym, że nadmiernie wyczerpujące, ile raczej zmuszające do pamiętania o tysiącu drobiazgów. Ale niczego właściwie nie zapomniałem. Polska szkoła, a po niej pierwszy chrzest po angielsku... Drżałem nieco, choć większość gości mówiła po polsku. Ale nasz klient nasz pan :) Mam nadzieję, że wszystko wypowiedziałem prawidłowo i mały Liam jest chrześcijaninem :) Tuż po chrzcie Msza po angielsku, a po niej spotkanie z grupą liturgiczną. A wieczorem... Odkrywałem uroki kuchni meksykańskiej w znakomitym towarzystwie moich dobrych parafian...

A dziś od rana to już szaleństwo... Msza po Mszy... Spowiedź między nimi... Chrzest... Przyjęcie nowych lektorów, odnowienie przyrzeczeń przez ministrantów... Czyli kocioł. Ale że to się wszystko udało... To tylko łaska Boża. Ja w każdym razie uznaję niedzielę za udaną. Tym bardziej, że popołudnie również w zacnym gronie. I również przy smacznych potrawach... I jak tu się odchudzać?

Ale wchodzimy w nowy tydzień. Mocno eschatologiczny. W którym Słowo będzie nas konfrontowało z prawdami ostatecznymi i tym, co liczy sie naprawdę. Myślę sobie dziś o czym opowiadałbym Panu Jezusowi, gdyby dziś zaprosił mnie na sąd, gdyby wezwał mnie do domu. Czy wobec tego wszystkiego, czego od Niego nie wziąłem, mimo że pragnął mi dać, miałbym jeszcze odwagę, żeby się chwalić tym wszystkim, co mi sie udało? Czy to wszystko, co z dumą dziś nazywam we własnym sercu "dobrem uczynionym" nie wyglądałoby śmiesznie i banalnie? Przecież ja tam nikomu niczym nie zaimponuję. Przecież to wszystko, co we mnie, jest tak mizerne wobec Jego Królowania...

Co Mu dam? W jaki sposób Mu opowiem o sobie? A może to On mi opowie... O nas... O Jego tęsknocie, zawiedzionych nadziejach, rozdartym sercu... O powołaniu, zaufaniu, przebaczaniu jeszcze raz i jeszcze raz, wciąż od nowa... O szansach, perspektywach, uzdrawiających niepowodzeniach... O miłości... O miłości... O miłości... Może to będzie niekończąca się opowieść, podczas której będę marzył tylko o jednym... Żebym nie musiał patrzeć w te dobre oczy... I żebym umarł z tego wstydu, który wcale nie będzie chciał mnie uśmiercić... Tam już nie będzie śmierci. Nie da się w nią uciec. Trzeba będzie żyć. W prawdzie. W Miłości.


Gotów? Wsłucham się w Słowo tego tygodnia... Ono pewnie jak zawsze powie mi więcej, niż chciałbym usłyszeć... Żebym ożył i zachował życie...

PS. A na koniec załączam filmowy komentarz do dzisiejszego Słowa...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz