sobota, 17 sierpnia 2024

"zamieszkany"


(Mt 19, 13-15)
Przynoszono do Jezusa dzieci, aby położył na nie ręce i pomodlił się za nie; a uczniowie szorstko zabraniali im tego. Lecz Jezus rzekł: "Dopuśćcie dzieci i nie przeszkadzajcie im przyjść do Mnie; do takich bowiem należy królestwo niebieskie". Położył na nie ręce i poszedł stamtąd.

 

Mili Moi…
Zastanawia mnie dlaczego szorstko zabraniali dzieciom… Czyżby dzieci były tak niesforne, że pozwalały sobie na zbyt wiele i zdaniem uczniów nie licowało to z godnością Nauczyciela? A może widzieli, że Jezus jest ekstremalnie zmęczony, czego z kolei nie widziały matki chcące podsunąć swoje pociechy do błogosławieństwa? Trudno jednoznacznie stwierdzić, ale jedno jest pewne – On widział tę kwestię nieco inaczej. Pozwalał na wiele…

Przyznam szczerze, że zaledwie kilka razy w życiu zwróciłem uwagę rodzicom nadaktywnych dzieci w kościele. Były to dość ekstremalne sytuacje z przewracanymi krzesłami i wyścigami wzdłuż świątyni – przy absolutnym braku reakcji ze strony rodziców. Ale muszę wyznać, że chęć na zwrócenie uwagi miewam znacznie częściej. I nie chodzi o to, że nie lubię dzieci. Jest dokładnie przeciwnie. Bardzo je lubię i często, co dla mnie samego zaskakujące, one mi też okazują swoją sympatię. Ale są takie dni… Kiedy człek próbuje na ambonie zebrać myśli, a obecne w świątyni dzieci naprawdę mu w tym nie pomagają. Wielka to szkoła cierpliwości… Poza tym, kiedy patrzę na młodzież, która bez krępacji odbiera w kościele telefon, to ma wrażenie, że jednak ktoś wcześniej cos zaniedbał i nie zwrócił uwagi we właściwym czasie. Może więc warto jednak stawić pytanie – do czego chcemy te dzieciaki wychować? A jednocześnie w żadnym wypadku nie wolno nam wystawić ich poza nawias – bo są za małe i nie zachowują się właściwie. Zbalansowanie podejścia jest rzeczą wcale niełatwą.

Ostatnie dni były dla mnie niesłychanie pracowite. W minioną niedzielę przewodniczyłem liturgii, w której pięć młodych Franciszkanek odnowiło swoje śluby zakonne na rok. Kilka godzin później, przewodniczyłem kolejnej Mszy, podczas której dwie kolejne złożyły swoje śluby na zawsze. Dużo radości, no i pożegnanie z Ołdrzychowicami i dobrymi siostrami pewnie na długo.

Powrót do domu, to pięknie odmalowane, ale puste pokoje. Wielkie dzięki Tomkowi, który w swoim wolnym czasie przychodził skręcać mi meble. A ja dźwigałem kartony i rozpakowywałem moje „ubóstwo”. Najwięcej rzecz jasna książek i to one pożerały moją energię – tym razem fizyczną. Ale mieszkam… I jest pięknie. Czekam tylko na rolety, które mają zostać zamontowane po niedzieli, co, mam nadzieję pozwoli mi jakoś przetrwać ostatnie dni lata, bo jest w tych moich pokojach ekstremalnie gorąco. Ale jestem bardzo zadowolony z końcowego efektu i siedząc w fotelu patrzę na wszystko z dużą radością. Przestrzeni tak dużo, że żartuję sobie mówiąc – w połowie drogi do łazienki trzeba postawić krzesło, żeby nieco odpocząć podczas tej wyprawy. To obrazuje ogromną różnicę między warunkami w Gdyni, a w Ostródzie.

Doświadczam też łaski związanej z przenosinami, które człek przyjmuje otwartym sercem. Otóż – czuję się tu jakbym mieszkał już od dawna. Zarówno w domu, jak i w mieście, co bardzo mnie cieszy, bo mogę to dziś powiedzieć – uznaję Ostródę za moje nowe miejsce życia i robię to z dużym spokojem i entuzjazmem nawet.

Próbuję pilnie pracować nad rekolekcjami, które od czwartkowego wieczoru mam głosić w Obrze dla wspólnoty z Międzyrzecza. Dobrzy ludzie – chłonni, słuchający i wiem, że czekają. A ja nie chcę ich zawieść. Więc łapię chwile… Bo zadania wokół arcyciekawe… Jednego wieczoru na przykład jestem na Nabożeństwie Fatimskim w Lubajnach (bardzo ślicznym zresztą) w lokalnym sanktuarium fatimskim, a kolejnego święcę nową Castoramę w Ostródzie. Nie ma nudy i to, jak zawsze, cieszy…

1 komentarz:

  1. Jakze trudno przyjac postawę dziecka..dac się wychowywac majac te 40+... odziennie od nowa stawac się jak dziecko...a vo inni pomyslą🙈...
    Ojcze witaj z powrotem ...w parafii milo czytac ,ze czujesz się gutaj jak w domu..

    OdpowiedzUsuń