wtorek, 13 czerwca 2023

dojrzewam...


(Mt 5, 13-16)
Jezus powiedział do swoich uczniów: "Wy jesteście solą ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi. Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze. Nie zapala się też lampy i nie umieszcza pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciła wszystkim, którzy są w domu. Tak niech wasze światło jaśnieje przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie".

 

Mili Moi…
Rzeczywiście, jak ktoś napisał w komentarzach, dawno mnie tu nie było… Tak szczerze, to chyba mam kryzys blogowania… To trwa już tyle lat, że chyba się postarzałem i zapał do dzielenia się swoim życiem z ludźmi życzliwymi i serdecznymi, ale również z głupcami i gburami, zdecydowanie we mnie osłabł. Chyba dojrzewam do pożegnania… Może stąd coraz dłuższe okresy nieobecności w tej przestrzeni…

No ale… Początek czerwca to misje parafialne w Smażynie… Misje to poważna sprawa – trwają tydzień i mają za zadanie dotknąć fundamentalnych kwestii wiary i życia. Oczywiście szukamy jakiejś odnowionej formy, ponieważ nie sposób ich już przeprowadzać w dawnym stylu. Z bardzo prostej przyczyny – ludzie nie mają ani czasu ani ochoty przychodzić wielokrotnie w ciągu dnia na spotkania misyjne. Nasze misje w Smażynie, niewielkiej kaszubskiej wiosce, wyszły nam chyba całkiem zgrabnie. Muszę przyznać, że się napracowałem – dzieciaki w szkole, chorzy w ich domach, Msze, nabożeństwa. Ale ludzie bardzo życzliwi i chętnie przychodzący. Zaskakiwali swoją dobrocią. Kiedy w ramach gestu miłosierdzia zaprosiłem ich do wsparcia domu samotnej matki w Matemblewie, to znieśli takie mnóstwo darów pierwszej potrzeby, że przecieraliśmy z proboszczem oczy ze zdumienia. Tak wiele dobra jest  w ludziach i wrażliwości na los drugich, tych na życiowym zakręcie…

Prosto ze Smażyna przyleciałem do Niemiec, gdzie wygłosiłem w sobotę dzień skupienia dla kobiet, w niedziele głosiłem w kilku kościołach na polskich Mszach, a wczoraj wygłosiłem dzień skupienia księżom Chrystusowcom. Dzięki serdeczności jednego z nich, udało mi się wczoraj być w Aachen, gdzie właśnie trwa ekspozycja relikwii, o których niegdyś Wam pisałem. Wystawia się je dla czci publicznej raz na siedem lat (tym razem, z racji na pandemię, po dziewięciu latach). Na dole zamieszczam zdjęcia. I tak: żółte to pieluszki Pana Jezusa, różowe to chusta, w którą zawinięto głowę Jana Chrzciciela po ścięciu, czerwone to przepaska biodrowa Pana Jezusa z krzyża, no i jest jeszcze suknia Matki Bożej. Mnóstwo ludzi, atmosfera skupienia, spokój, wzruszenie. Nie chciało mi się wychodzić z tej pięknej katedry.

Dziś wracam do kraju i rozpoczynam urlop. Całe pięć dni. To prawdziwa rozpusta… Ale wyraźnie czuję, że musze przewietrzyć głowę. Wybrałem znakomity kierunek na wypoczynek – śląski Bytom. Świeże powietrze i krajobrazy kopalniane… A poważnie mówiąc – po prostu kilka dni w gronie przyjaciół…

Dziś zamyśliłem się nad tą solą i światłem. Wydaje się, że ich zadania są takie przewidywalne, mało znaczące, zwyczajnie nudne. Ale przecież trudno sobie wyobrazić świat bez soli i światła (w takiej czy innej formie). I sól i światło muszą po prostu być sobą, robić, co do nich należy, żeby w jakimś sensie ocalić porządek tego świata. Gdyby zechciały być czym innym niż są, powstałby jakiś chaos, być może trudny do wyobrażenia (nawet jeśli wyobrażamy sobie zupę bez soli, to niektóre gałęzie przemysłu bez niej nie mogłyby funkcjonować).Być sobą, godząc się na swoją rolę – być może zupełnie nieznaczącą na pierwszy rzut oka. A jednak niezbędną… Zdałem sobie sprawę jak bardzo tego chcę, a jednocześnie jakie to trudne. Tak to paradoks – to co najprostsze, bywa najtrudniejsze…













2 komentarze:

  1. Nie zrazać się głubcami i gburami strząsnąć pył z sandałów i blogować dalej, solić i oświetlać! Wszak do tegoś powołan! Bóg jeden wie ile dobra tu uczyniłeś i dalej możesz uczynić (a nie pokutować za zakopane talenty) Bóg Ci zapłać Ojcze za każdy wpis! ParafJanin.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczęść Boże. To co najprostsze, bywa najtrudniejsze... tak jak codzienne przygotowanie posiłku dla bliskich i dla siebie, zwykła życiowa czynność, lecz dopóki nie podejmie się tego samemu, nie do końca docenia się osoby, które to robią. Piszę to z własnego doświadczenia.

    OdpowiedzUsuń