Wróciło siedemdziesięciu dwóch z radością, mówiąc: "Panie, przez wzgląd na
Twoje imię nawet złe duchy nam się poddają". Wtedy rzekł do nich:
"Widziałem Szatana, który spadł z nieba jak błyskawica. Oto dałem wam
władzę stąpania po wężach i skorpionach, i po całej potędze przeciwnika, a nic
wam nie zaszkodzi. Jednakże nie z tego się cieszcie, że duchy się wam poddają,
lecz cieszcie się, że wasze imiona zapisane są w niebie". W tej to chwili
rozradował się Jezus w Duchu Świętym i rzekł: "Wysławiam Cię, Ojcze, Panie
nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś
je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. Ojciec mój
przekazał Mi wszystko. Nikt też nie wie, kim jest Syn, tylko Ojciec; ani kim
jest Ojciec, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić". Potem zwrócił się
do samych uczniów i rzekł: "Szczęśliwe oczy, które widzą to, co wy
widzicie. Bo powiadam wam: Wielu proroków i królów pragnęło ujrzeć to, co wy
widzicie, a nie ujrzeli, i usłyszeć, co słyszycie, a nie usłyszeli".
Mili Moi…
Za chwilę ruszam do
Akademii Królowej Jadwigi, która wznawia swoje zajęcia po wakacjach. Zawożę im
dar Eucharystii, która stoi w centrum ich pierwszosobotnich spotkań.
Wspominałem Wam już kiedyś o tym środowisku, które dąży do wychowania dziewcząt
w duchu personalizmu chrześcijańskiego, dbając o ich kulturę, rozwój duchowy, pomagając
im zaspokoić potrzeby wyższe. Szalenie podoba mi się ta idea, więc współpracuję
z nimi z przyjemnością.
Dziś wieczorem zaczynam
również świętować uroczystość naszego Założyciela, św. Franciszka, wraz ze
wspólnota parafialną w Komornikach. Tamtejszy proboszcz zaprosił mnie, żebym
jego parafianom przybliżył nieco jego postać. Jestem już wprawdzie na urlopie,
ale nie mogłem sobie odmówić tej przyjemności wygłoszenia słowa o świętym,
który mnie dawno temu zafascynował. Jutro wieczorem zamierzam jednak zmierzać do
domu i urlopować „do upadłego”.
Wczoraj wieczorem odszedł
do Domu Ojca nasz współbrat, o. Janusz. Niestety przyczyną jego śmierci jest
COVID. Miał 64 lata. Polecam go Waszej modlitwie. A i za siebie nawzajem się módlmy.
Uważam, że żyć trzeba w miarę normalnie, ale z pewnością konieczne jest
zachowywanie ostrożności i przysłowiowe „dmuchanie na zimne”. Dbajcie o siebie
nieco…
Dziś zaś Słowo motywuje
mnie do reorientacji przyczyn mojej radości. Żyjemy w świecie, który od samego
początku naszego życia uczy nas, co powinno sprawiać nam radość – sukces,
zaspokojone ambicje, przyjemności, dobra materialne. A Pan przychodzi ze słowem
– cieszcie się z tego, że wasze imiona zapisane są w niebie. To jeden z tych
powodów do radości, wobec których stajemy zdumieni i aż chce się powiedzieć –
no chyba to jednak trochę za słabe. Owszem, ale tylko wówczas, jeśli nie zna
się, nie rozumie wartości Królestwa. Jeżeli nasze oczy pozostaną „związane”
tylko ziemskimi sprawami, jeśli nasze serce będzie nastawione tylko na ziemskie
radości, to z całą pewnością nie doznamy nigdy spełnienia – to po pierwsze –
będziemy wciąż za czymś gonić, tęsknić, czegoś żałować, zazdrościć, pożądać. Po
drugie zaś nie doświadczymy tego, o czym Pan dziś mówi w odniesieniu do
maluczkich i prostaczków – objawienia chwały Bożej, Prawdy, Mocy Miłości. Serce
zajęte tym światem nie ma czasu ani miejsca w sobie na rzeczy Boże.
Największy problem chyba w
tym, że my to wiemy, nawet się z tym zgadzamy, a jednocześnie próbujemy to
jakoś zbalansować. Wydaje nam się, że uda się te dwie rzeczywistości połączyć,
wymieszać, obie zrealizować. Tymczasem to kolejna płaszczyzna życia, w której
Bóg mówi „albo – albo”. I może właśnie dlatego nasze chrześcijaństwo „nie
działa”. To znaczy nie doświadczamy tego, co Pan obiecuje, ponieważ nie decydujemy
się wejść w to wszystko „na całego”. Nie traktujemy Go wystarczająco poważnie.
Swiete slowa i niestety bolesna diagnoza. Wypocznij Ojcze intensywnie i wracaj do nas szybko!
OdpowiedzUsuń