Piotr podszedł do Jezusa i zapytał: "Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli
mój brat zawini względem mnie? Czy aż siedem razy?" Jezus mu odrzekł:
"Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy.
Dlatego podobne jest królestwo niebieskie do króla, który chciał się rozliczyć
ze swymi sługami. Gdy zaczął się rozliczać, przyprowadzono mu jednego, który
był mu winien dziesięć tysięcy talentów. Ponieważ nie miał z czego ich oddać,
pan kazał sprzedać go razem z żoną, dziećmi i całym jego mieniem, aby dług w
ten sposób odzyskać. Wtedy sługa padł mu do stóp i prosił go: „Panie, okaż mi
cierpliwość, a wszystko ci oddam”. Pan ulitował się nad owym sługą, uwolnił go
i dług mu darował. Lecz gdy sługa ów wyszedł, spotkał jednego ze współsług,
który mu był winien sto denarów. Chwycił go i zaczął dusić, mówiąc: „Oddaj, coś
winien!” Jego współsługa padł przed nim i prosił go: „Okaż mi cierpliwość, a
oddam tobie”. On jednak nie chciał, lecz poszedł i wtrącił go do więzienia,
dopóki nie odda długu. Współsłudzy jego, widząc, co się działo, bardzo się
zasmucili. Poszli i opowiedzieli swemu panu wszystko, co zaszło. Wtedy pan
jego, wezwawszy go, rzekł mu: „Sługo niegodziwy! Darowałem ci cały ten dług,
ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad
swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą?” I uniósłszy się gniewem, pan
jego kazał wydać go katom, dopóki mu nie odda całego długu. Podobnie uczyni wam
Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu".
Mili Moi…
Przyznam szczerze, że
tydzień miniony był przeokrutnie męczący… Oprócz tego, że głosiłem katechezy
maryjne w naszym sanktuarium, co samo w sobie nie było aż tak męczące, musiałem
stworzyć rekolekcje dla organistów, na które ruszam jutro. Dawno nie przeżyłem
takie burzy mózgu. Zwykle rekolekcje powstają u mnie długo – noszę je w sobie,
tworze etapami. Tych zaś nie zdołałem ruszyć wcześniej, więc wszystko zostało
skumulowane. To nie mój system, więc efekt mamy, jaki mamy.
W międzyczasie milion
innych rzeczy… Z Kurii Generalnej dostałem przetłumaczony z włoskiego dokument,
żeby przejrzeć go pod kątem gładkości języka. Wczoraj rozpoczęliśmy kolejny rok
formacyjny ze Spotkaniami Małżeńskimi, dziś po południu Eucharystia na
Spotkaniu Porekolekcyjnym dla tejże wspólnoty. Na to trudne wiadomości – jedna
z moich stałych penitentek zdiagnozowana nowotworowo. Żona i mama trójki
uroczych dzieciaków. Czeka ją walka. Do tego nadchodząca niezwykle szybko
jesień. Duże napięcie we mnie, bo czuję powoli nadchodzący urlop, choć już
wiem, że nie będzie on tak całkiem wypoczynkowy. No i to wszystko sprawia, że
najchętniej nakryłbym się kocem i zanurzył w lekturze, wyłączywszy uprzednio
rzecz jasna wszystkie media…
Dziś czytam to Słowo z myślą
o czymś, co nazwałem sobie „chroniczną krzywdą”. Łatwiej mówić obrazowo o
przebaczeniu, kiedy krzywda, której ma ono dotyczyć jest duża, znacząca i
bolesna. Towarzyszy ona człowiekowi nieustannie, absorbuje jego myśli, uczucia,
sny… Ale przecież nie zawsze tak jest. Zdałem sobie sprawę, że dziś niczego
podobnego w swoim życiu nie notuję. Za to jest cały szereg „krzywd chronicznych”,
które przypominają drzazgę za paznokciem. Nie umrze człek od tego. Nie boli
uporczywie. Czasem, kiedy zahaczy się o coś, to i owszem, ale w zasadzie da się
z tym żyć. Czasem po prostu trzeba z tym żyć…
Choćby fakt, że niektórzy,
bliscy mi ludzie nie są tacy, jakimi być powinni (a może jakimi ja chciałbym,
żeby byli); nie dorastają do ideału, który winni realizować; ciągle popełniają te
same błędy; niczego się nie uczą; stanowią blokadę dla uczynienia wielu dobrych
rzeczy; podcinają skrzydła; nie są dla mnie oparciem, kiedy ich potrzebuję… i
można tak wymieniać w nieskończoność.
Z pewnością wiele z tych
kwestii może być przedmiotem przebaczenia i w tych przypadkach jest ono nie
mniej ważne, niż w poważnych i wielkich sprawach. Bo małe potrafią zatruć życie, odebrać radość, stać się źródłem nieustannej tęsknoty (i nawet nie
bardzo wiadomo za czym). A wystarczyłoby może tylko wyraźniej poczuć Boże
przebaczenie wobec nas samych, żeby uwierzyć, że jesteśmy zdolni ofiarować je innym.
Niczym echo tego Bożego. W duchu nadprzyrodzonym. Hojnie. Z miłosierdziem…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz