zdj:flickr/George Thomas/Lic CC
(Mt 16,13-19)
Gdy Jezus przyszedł w okolice Cezarei Filipowej, pytał swych uczniów: Za kogo
ludzie uważają Syna Człowieczego? A oni odpowiedzieli: Jedni za Jana
Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z
proroków. Jezus zapytał ich: A wy za kogo Mnie uważacie? Odpowiedział Szymon
Piotr: Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego. Na to Jezus mu rzekł: Błogosławiony
jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz
Ojciec mój, który jest w niebie. Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr
[czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie
przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na
ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w
niebie.
Mili Moi…
Znów długa przerwa, ale…
poprawię się… Obiecuję. Ostatnie ponad dwa tygodnie to gość, z którym spędzałem
duuuużo czasu. Gość wyjątkowy i szczególny – mój osobisty brat. Nie
wiedzieliście, że mam brata? Ja wiedziałem… Ale na tej wiedzy wszystko się
kończyło. Mój ojciec kiedy odszedł ode mnie i mamy, założył nową rodzinę w tym
samym mieście i doczekał się dwóch synów. Znaliśmy się, mówiliśmy sobie „cześć”.
Aż kilka lat temu Paweł napisał do mnie i poprosił o spotkanie. Wtedy postanowiliśmy,
że chcemy tę braterską relację zawiązać i zbudować… I od kilku lat to
systematycznie czynimy. Dla mnie to wielka radość, bo tam, gdzie nie udało się otworzyć
drzwi, Pan Bóg otworzył okno… Relacji z ojcem nie dało się odbudować, ale zyskałem
brata, który przy tym jest dobrym, wrażliwym i skromnym człowiekiem. To był piękny
czas wzajemnego odkrywania siebie…
W poniedziałek pożegnanie…
Z Asią – żoną, matką, uczestniczką spotkań naszej wspólnoty charyzmatycznej.
Przegrała z nowotworem? Nie! Wygrała życie wieczne… To było piękne odchodzenie
ze świadomym wykorzystaniem wszystkich duchowych darów, które Pan Bóg dał
człowiekowi przez Kościół na ten czas. Spowiedź generalna, namaszczenie chorych,
odpust zupełny na godzinę śmierci… Pogrzeb na biało, pieśni o zmartwychwstaniu…
Pokój w sercach. I słowo, które samo cisnęło mi się na usta podczas homilii –
ona żyje, bardziej, niż my wszyscy razem wzięci…
A dziś pierwsze kartony
przywiezione do domu. Czas poważnie myśleć o pakowaniu. Wciąż nie mam ostatecznego
potwierdzenia gdzie będę pracował od września, ale gdzie by to nie było, pakować
się powoli trzeba. W tym kluczu też czytam dzisiejszą Ewangelię… W tym momencie
życia, w którym znów zostawiam wszystko, kiedy znów idę w nieznane, kiedy
spotkam nowe zadania i nowych ludzi brzmi mi w uszach pytanie Jezusa – za kogo
mnie uważasz? Co o mnie wiesz? Jak będziesz innym o mnie opowiadał? Jak wygląda
nasza relacja?
I to pytanie rodzi we mnie
głód… Bo przecież wiem, że wciąż jest za mało… Za mało czasu, za mało
skupienia, za mało wyciszenia, za mało refleksji, medytacji, modlitwy… I ciągle
jest za dużo… Za dużo chaosu, niepokoju, płycizny duchowej, zmęczenia, gonitwy,
słabych wyborów… Chyba czas najwyższy, żebym zamknął się gdzieś na tydzień z
Jezusem i znów Go posłuchał jak dawniej… W wolności dziecka Bożego. Żebym
odnowił w sobie obraz mojego Mesjasza, Tego, z którym znów wyruszam w drogę…
Tym razem do Polski…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz