poniedziałek, 24 marca 2014

nikt...


zdj:flickr/Ivan Mlinaric/Lic CC
Mili Moi...
No i rzeczywiście okres lenistwa się zakończył... Aż boję się "chwalić przysłowiowy dzień przed zachodem słońca" ale dziś energii wręcz w nadmiarze. Sprzątanie, prasowanie, lekcji odrabianie... A wszystko z zaangażowaniem... godnym lepszej sprawy :) W każdym razie z wesołych wydarzeń dnia - jedno, zwiastujące koniec świata chyba... Pod UMCS parkuje codziennie "jeżdżący kebab" - taki posiłek serwowany z samochodu. Zwykle przyrządzają go sympatyczne z wyglądu panie. Dziś był pan, którego wygląd sugerował, że nosi imię Muhamed, tudzież Ali, bądź... Gustaw (jeśli matka była Polką, a ojciec Turkiem). W każdym razie ów sympatyczny pan na widok mnicha ciągnącego na zajęcia z angielskiego, rzucił w mą stronę mocne i stanowcze - szczęść Bogu! Byłem oszołomiony, ale ostatnim mgnieniem świadomości (wszak jeżdżący kebab nie jest długim pojazdem) odszyfrowałem zawołanie i odpowiedziałem najpiękniej jak potrafiłem zgrabnym i wypieszczonym w mej krtani, głęboko nosowym - uhhhhmmmm... Następnym razem będę przygotowany :) Bardziej...

A z poważniejszych spraw, to Słowo dzisiejsze przypomniało mi, że Pan Bóg potrafi czasem działać poza protokołem. I co wówczas? Bo przecież tak wiele jest sytuacji, w których Jego łaska objawia się przez ludzi najmniej do tego przygotowanych... Pamiętam, że to właśnie było dla mnie najbardziej przekonujące, kiedy pojawiał się dylemat - czy ludzi, którzy dopiero co zostali sami zewangelizowani, można puszczać do ewangelizacji. Wiele razy słyszałem - nie, oni musze najpierw się nauczyć, przejść specjalne kursy, ukończyć różne szkoły. Może wówczas... I to i tak nie wiadomo... Nie tak było w pierwotnym Kościele. Nikt żadnych kursów nikomu nie proponował. Prawda Ewangelii szerzyła się przez gorące i proste, niekształcone serca. Żar wiary wystarczał i nikt nikomu krzywdy w tym kontekście nie robił tylko tym, że służył Bogu jako narzędzie. A czasem były to po ludzku rzecz biorąc bardzo koślawe narzędzia, które dla Pana były w sam raz. Zawsze stałem i stać będę na stanowisku, że nie potrzeba szczególnych umiejętności, żeby być Bożym narzędziem... A On lubi się posługiwać tymi, którzy nie są przygotowani i tymi, którzy... gorszą tych wyedukowanych. Bo wyrywają się ze schematu, bo czasem są tacy nieułożeni, bo przecież nic nie wiedzą... My mamy jeszcze swoją franciszkańską tradycję, która ustami jednego z pierwszych dziejopisów naszego Zakonu stwierdza, że napływ braci w pierwszym okresie istnienia był taki, że dawano im habit i sznur, a resztę... Zostawiano Bożej łasce... Bóg może działać poza protokołem...

Ale to dla mnie łatwe do zaakceptowania... Gorzej z Jego działaniem przez tych, których ja nie lubię, którzy się ode mnie znacznie różnią, którzy są moimi nieprzyjaciółmi. A przecież przez nich również Pan może działać. I czasem działa z wielką mocą i bardzo pięknie. Ileż wysiłku czasem musze włożyć w to, żeby słysząc o tym Bożym działaniu nie skwitować tego zgrabnym - no pięknie, ale... A po "ale" może nastąpić cała wyliczanka umniejszających to Boże działanie argumentów "ad personam". Dziś w Ewangelii słuchacze Jezusa również oburzali się na Boga, który nie przestrzega ich ludzkiego protokołu. Takie historie, jak te przywołane przez Jezusa, należałoby raczej skwitować milczeniem - bo to incydenty, bo to nie zwyczajne działanie Boga, bo przecież Bóg jest inny, bo On jest po naszej stronie... My monopoliści... Tymczasem Jezus pokazał, że monopolu nie ma nikt... Nikt... Nikt...

1 komentarz:

  1. Odnośnie tej ewangelizacji przez dopiero co zewangelizowanych i odnośnie tego co Ojciec napisał, że w pierwotnym Kościele nie było żadnych kursów: Myślę że można to skomentować dwoma krótkimi zdaniami które są napisane na pierwszej stronie folderu reklamującego systemy klimatyzacji, a który "leży" obok mnie. Są na nim dwa zdania: "Bliżej natury.", "Bliżej siebie." Myślę że podobnie jest z ewangelizacją, warto po prostu być naturalnym w ewangelizacji, bardziej mówić o swoich doświadczeniach związanych z Bogiem i o doświadczeniach innych osób dotyczących Boga, a nie wygłaszać naukowe referaty na Jego temat. Przecież Emmanuel oznacza: "Bóg z nami", z nami czyli blisko nas, a nie "Bóg z referatu ewangelizacyjnego".
    Z moich doświadczeń wynika, że ludzie są bardzo towarzyscy i potrzebują relacji z innymi ludźmi, a skoro potrzebują relacji z innymi ludźmi to oznacza, że potrzebują relacji z Bogiem. Ale relacji, a nie tylko naukowego referatu na temat Boga, osoby która przeszła 10 kursów ewangelizacyjnych. Chociaż taki naukowy referat, osoby która przeszła 10 kursów ewangelizacyjnych moim zdaniem także może być przydatny, a nawet na pewno często jest.
    Myślę również, że ludzie potrzebują, nawet nie ewangelizacji opartej na osobistych doświadczeniach, nie potrzebują nawet słyszeć o Bogu, ale potrzebują spotkać się z "żywym Bogiem", ale nawet to jest jeszcze za mało. Oni potrzebują doświadczyć, usłyszeć od Niego samego, że są chciani i kochani przez Boga, że to On ich stworzył, stworzył duszę każdego z nich, czyli indywidualnie się zaangażował w powstanie każdego człowieka. Ale ważne jest to aby każdy usłyszał coś takiego od Samego Boga, indywidualnie, a nie hurtowo. Ja z własnego doświadczenia - a zetknąłem się z niejednym podobnym przypadkiem indywidualnego doświadczenia Bożej Miłości - wiem że coś takiego jest możliwe.

    OdpowiedzUsuń