zdj:flickr/Metro Transportation Library and Archive/Lic CC
Mili Moi...
Praca wre... Czytelnictwo mądrych książek, żeby pomóc siostrom w posłudze towarzyszenia. Mają pomagać młodym rozpoznawać ich powołanie. Warto, żeby wiedziały jak to robić... Nie jestem żadnym wielkim ekspertem, dlatego sam się uczę. To jest właśnie niezwykle cenne w tych wszystkich zaproszeniach dla mnie samego. Muszę zmierzyć się z jakimś tematem, który nie jest mi jakoś szczególnie bliski. Musze sięgnąć po tę, czy inną książkę... Sam się dokształcam, rozwijam, dowiaduję. To dla mnie samego wielki dar i cieszę się z tych wszystkich okazji. Dziś przybyła jeszcze jedna, maleńka. O poranku odprawiłem Eucharystię sąsiadkom... W klatce obok zamieszkują sobie bowiem cichutko siostry dominikanki. Dwie tylko. Do nich w każdy czwartek chodzimy z posługą eucharystyczną. Dziś to mnie przypadła ta radość... A rzeczywiście to radość, bo... mogłem powiedzieć homilię :) Być może są na tym świecie tacy, którzy marzą, żeby nie musieli tego robić, ja mam dokładnie odwrotnie :) No i dziś Pan dał mi prezent... Siostry cieszą się zawsze nie mniej, niż ja sam... One rozumieją potrzebę słuchania, co mnie wielce cieszy...
A Słowo pokazuje nam dziś to nieprawdopodobne nieporozumienie... Szczególnie bolesne, bo dotyczące Tego, który tak kocha... I nie jest to nieporozumienie przypadkowe, ale zamierzone, wykreowane, zaplanowane... Jezus wyrzuca ducha niemego... Powstaje jednak wrażenie, że tam pozostał równie groźny duch, zły duch, duch gadulstwa... Ponieważ zebrani tam przewodnicy ludu zaczynają gadać. Bez sensu, bez zastanowienia, bez potrzeby... Oskarżają Jezusa o konszachty z diabłem, którego właśnie wyrzucił! Czyż można sobie wyobrazić większy absurd?
A co robi Pan? Nie tłumaczy, nie wyprowadza ich z błędu próbując przekonać, nie cytuje Biblii... Pokazuje im praktykę życia, w której ich synowie czynią podobnie. Mają taką moc. Skąd? Od kogo? Jak ją zdobyli? A wobec swoich synów (jakkolwiek przenośnie nie rozumielibyśmy tego określenia) oskarżyciele nie są już tak skorzy podnosić zarzuty... Myślcie. Mniej gadajcie...
Wiele razy w historii Kościoła zdarzały się sytuacje, w których Bóg zaradzał ludzkim błędom poprzez ukazywanie prawdy w życiu. Kiedy w połowie poprzedniego wieku zaczęła zanikać wiara w demona jako osobę, Pan poprzez licznych egzorcystów pokazał, że on jednak istnieje i jest niezwykle realny. Kiedy w minionym wieku wiara zaczęła obumierać w wielu Kościołach Zachodu, Bóg wzbudził ewangelizatorów, nowe ruchy religijne, gorące serca, żeby pokazać, że można i jak można... Dziś, kiedy znów pojawiają się głosy, że może by tak ulec presji opinii publicznej i znaleźć jakieś "mniejsze zło", które umożliwiłoby osobom w powtórnych związkach przystępowanie do Eucharystii, jestem pewien, że Pan pokaże piękne małżeństwa, które wzbudzą tęsknotę w tych "powtórnych związkach", aby skorzystać z rozwiązań już dostępnych (i to dla wszystkich - choć wymaga to dużo większego wysiłku, niż orzeczenie o nieważności pierwszego związku). Wobec niebezpieczeństw Pan przychodzi z lekcjami życia... Przypominając, że to Ewangelia ma kształtować opinie publiczną, a nie odwrotnie, a ci, którzy chcą flirtować ze światem, zostaną przez ten świat pożarci i wypluci.
Mniej mówić, więcej myśleć... I trwać przy prawdzie, która broni się sama. Chociaż bolesna, ale zawsze wyzwalająca. A wiedząc, że wśród Czytelników są również osoby żyjące w związkach niesakramentalnych, chcę zapewnić je o mojej wielkiej życzliwości i szacunku do nich (znam zresztą sporo takich osób i nie mam najmniejszego problemu z okazywaniem im wspomnianego szacunku w codzienności), ale również o nie mniejszym umiłowaniu prawdy ewangelicznej i wielkiej wewnętrznej niezgodzie na szukanie "drogi na skróty", drogi trochę obok prawdy. Moim bowiem skromnym zdaniem w królestwie, które nie jest zjednoczone wokół prawdy, dom na dom się wali... Wierzę głęboko, że Pan nas przed takimi trzęsieniami ziemi skutecznie ochroni... A swojej miłości nikomu nie poskąpi... Nikomu...
Praca wre... Czytelnictwo mądrych książek, żeby pomóc siostrom w posłudze towarzyszenia. Mają pomagać młodym rozpoznawać ich powołanie. Warto, żeby wiedziały jak to robić... Nie jestem żadnym wielkim ekspertem, dlatego sam się uczę. To jest właśnie niezwykle cenne w tych wszystkich zaproszeniach dla mnie samego. Muszę zmierzyć się z jakimś tematem, który nie jest mi jakoś szczególnie bliski. Musze sięgnąć po tę, czy inną książkę... Sam się dokształcam, rozwijam, dowiaduję. To dla mnie samego wielki dar i cieszę się z tych wszystkich okazji. Dziś przybyła jeszcze jedna, maleńka. O poranku odprawiłem Eucharystię sąsiadkom... W klatce obok zamieszkują sobie bowiem cichutko siostry dominikanki. Dwie tylko. Do nich w każdy czwartek chodzimy z posługą eucharystyczną. Dziś to mnie przypadła ta radość... A rzeczywiście to radość, bo... mogłem powiedzieć homilię :) Być może są na tym świecie tacy, którzy marzą, żeby nie musieli tego robić, ja mam dokładnie odwrotnie :) No i dziś Pan dał mi prezent... Siostry cieszą się zawsze nie mniej, niż ja sam... One rozumieją potrzebę słuchania, co mnie wielce cieszy...
A Słowo pokazuje nam dziś to nieprawdopodobne nieporozumienie... Szczególnie bolesne, bo dotyczące Tego, który tak kocha... I nie jest to nieporozumienie przypadkowe, ale zamierzone, wykreowane, zaplanowane... Jezus wyrzuca ducha niemego... Powstaje jednak wrażenie, że tam pozostał równie groźny duch, zły duch, duch gadulstwa... Ponieważ zebrani tam przewodnicy ludu zaczynają gadać. Bez sensu, bez zastanowienia, bez potrzeby... Oskarżają Jezusa o konszachty z diabłem, którego właśnie wyrzucił! Czyż można sobie wyobrazić większy absurd?
A co robi Pan? Nie tłumaczy, nie wyprowadza ich z błędu próbując przekonać, nie cytuje Biblii... Pokazuje im praktykę życia, w której ich synowie czynią podobnie. Mają taką moc. Skąd? Od kogo? Jak ją zdobyli? A wobec swoich synów (jakkolwiek przenośnie nie rozumielibyśmy tego określenia) oskarżyciele nie są już tak skorzy podnosić zarzuty... Myślcie. Mniej gadajcie...
Wiele razy w historii Kościoła zdarzały się sytuacje, w których Bóg zaradzał ludzkim błędom poprzez ukazywanie prawdy w życiu. Kiedy w połowie poprzedniego wieku zaczęła zanikać wiara w demona jako osobę, Pan poprzez licznych egzorcystów pokazał, że on jednak istnieje i jest niezwykle realny. Kiedy w minionym wieku wiara zaczęła obumierać w wielu Kościołach Zachodu, Bóg wzbudził ewangelizatorów, nowe ruchy religijne, gorące serca, żeby pokazać, że można i jak można... Dziś, kiedy znów pojawiają się głosy, że może by tak ulec presji opinii publicznej i znaleźć jakieś "mniejsze zło", które umożliwiłoby osobom w powtórnych związkach przystępowanie do Eucharystii, jestem pewien, że Pan pokaże piękne małżeństwa, które wzbudzą tęsknotę w tych "powtórnych związkach", aby skorzystać z rozwiązań już dostępnych (i to dla wszystkich - choć wymaga to dużo większego wysiłku, niż orzeczenie o nieważności pierwszego związku). Wobec niebezpieczeństw Pan przychodzi z lekcjami życia... Przypominając, że to Ewangelia ma kształtować opinie publiczną, a nie odwrotnie, a ci, którzy chcą flirtować ze światem, zostaną przez ten świat pożarci i wypluci.
Mniej mówić, więcej myśleć... I trwać przy prawdzie, która broni się sama. Chociaż bolesna, ale zawsze wyzwalająca. A wiedząc, że wśród Czytelników są również osoby żyjące w związkach niesakramentalnych, chcę zapewnić je o mojej wielkiej życzliwości i szacunku do nich (znam zresztą sporo takich osób i nie mam najmniejszego problemu z okazywaniem im wspomnianego szacunku w codzienności), ale również o nie mniejszym umiłowaniu prawdy ewangelicznej i wielkiej wewnętrznej niezgodzie na szukanie "drogi na skróty", drogi trochę obok prawdy. Moim bowiem skromnym zdaniem w królestwie, które nie jest zjednoczone wokół prawdy, dom na dom się wali... Wierzę głęboko, że Pan nas przed takimi trzęsieniami ziemi skutecznie ochroni... A swojej miłości nikomu nie poskąpi... Nikomu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz