(Mt 5, 17-19)
Jezus powiedział do swoich uczniów: "Nie sądźcie, że przyszedłem znieść
Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić. Zaprawdę bowiem,
powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna
kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni. Ktokolwiek więc
zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejszych, i uczyłby tak ludzi, ten
będzie najmniejszy w królestwie niebieskim. A kto je wypełnia i uczy wypełniać,
ten będzie wielki w królestwie niebieskim".
Mili Moi…
Udało mi się dziś szczęśliwie
wrócić do Poznania po rekolekcyjnej pracy w Malborku. Z małymi przygodami…
Zacząłem bowiem stosować zasadę „nowoczesność w domu i zagrodzie” i kupuję
bilety kolejowe przez internet. Kilka dni temu uczyniłem podobnie z biletem do
Poznania. Dziś na szczęście rzuciłem okiem na ów zakup i okazało się, że
zakupiłem bilet na jutro… dobrze, że zauważyłem, bo bym się pewnie wykłócał o
miejsce. W każdym razie przekonałem się, że wszystko trzeba jednak sprawdzać po
trzy razy.
Rekolekcje w Malborku
arcysympatyczne… Po pierwsze proboszcz serdeczny przyjaciel, a to zawsze
sprawia, że człek czuje się jak w domu. Po wtóre Malbork jednak zaledwie kilka
kilometrów od mojego rodzinnego Sztumu. Nie brakowało więc sytuacji, w których
ktoś przychodził i mówił – ojciec ze Sztumu? Ja tez ze Sztumu, choć teraz
mieszkam w Malborku… Zdarzyło się również spotkanie po latach z człowiekiem, z którym
pielgrzymowaliśmy w latach dziewięćdziesiątych do Częstochowy i nie widzieliśmy
się ponad dwadzieścia lat… Bardzo miłe chwile…
Wyzwaniem było dla mnie
głoszenie w szkole. W zasadzie tego nie robię. Tu zgodziłem się tylko ze
względu na przyjaźń z proboszczem, ale też i dlatego, że w zasadzie była to
tylko wielkopostna lekcja religii, choć na sali gimnastycznej. Nie podejmuję
się takich rekolekcji, bo nie pracuję na co dzień z dziećmi i nawet mam
trudności z mówieniem odpowiednio prostym językiem. Poza tym mam tak wiele innych
zaproszeń, że uznałem, iż nie da się robić wszystkiego i zacząłem pewne sprawy
nieco odcinać. Była to więc dla mnie pierwsza wizyta w szkole po kilku latach. Nie liczę
pobytu w USA, bo tam, choć co tydzień przemawiałem w polskiej szkole, to jednak
była to nasza, przyparafialna szkoła i „nasze” dzieciaki. Tu wyzwanie było trudniejsze.
Ale na szczęście nie okazało się niewykonalnym, choć kosztowało mnie to całkiem
sporo.
Generalną obserwację mam
jedną. Po kilkuletniej przerwie w głoszeniu rekolekcji w Polsce mogę z całą
pewnością stwierdzić, że uczestniczy w nich znacznie mniej ludzi, niż dawniej.
Odwiedziłem już małe i duże parafie i wszędzie jest podobnie. Rekolekcje chyba
powoli zaczynają być wydarzeniem elitarnym. Szkoda, bo przecież są adresowane
do wszystkich. I nie pomaga mnożenie nauk, proponowanie późnych godzin spotkań…
Po prostu idzie nowe…
Nie zmienia to faktu, że
trzeba działać, trzeba robić swoje, trzeba szukać nowych form. W oparciu o
prawo, które zawsze będzie dla nas wychowawcą i pomocą i w nadziei na łaskę,
która zawsze przekracza prawo i częstokroć zaskakuje nas wszystkich. Byle tylko
z prawa nie zrobić „pałki”, którą okładać będziemy wszystkich, którzy ośmielają
się mieć odrobine odmienny pogląd na sprawy… No właśnie – jakie sprawy? Najczęściej
drugorzędne, mniej istotne, bywa, że banalne… Ale żonglując przepisami,
cytatami, tradycjami i orzeczeniami, można wprowadzić taki zamęt, że „spałowani”
stracą tę resztę wiary, którą jeszcze posiadali, a „pałujący” w triumfalnym
pochodzie udadzą się do Pana po nagrodę… Choć, przypuszczam, mocno ich ona
zdziwi…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz