Photo by Jonathan Rados on Unsplash
(J 5, 1-16)
Było święto żydowskie i
Jezus udał się do Jerozolimy. W Jerozolimie zaś znajduje się sadzawka Owcza,
nazwana po hebrajsku Betesda, zaopatrzona w pięć krużganków. Wśród nich leżało
mnóstwo chorych: niewidomych, chromych, sparaliżowanych. Znajdował się tam pewien
człowiek, który już od lat trzydziestu ośmiu cierpiał na swoją chorobę. Gdy
Jezus ujrzał go leżącego i poznał, że czeka już długi czas, rzekł do niego: Czy
chcesz stać się zdrowym? Odpowiedział Mu chory: Panie, nie mam człowieka, aby
mnie wprowadził do sadzawki, gdy nastąpi poruszenie wody. Gdy ja sam już
dochodzę, inny wchodzi przede mną. Rzekł do niego Jezus: Wstań, weź swoje łoże
i chodź! Natychmiast wyzdrowiał ów człowiek, wziął swoje łoże i chodził.
Jednakże dnia tego był szabat. Rzekli więc żydzi do uzdrowionego: Dziś jest
szabat, nie wolno ci nieść twojego łoża. On im odpowiedział: Ten, który mnie
uzdrowił, rzekł do mnie: Weź swoje łoże i chodź. Pytali go więc: Cóż to za
człowiek ci powiedział: Weź i chodź? Lecz uzdrowiony nie wiedział, kim On jest;
albowiem Jezus odsunął się od tłumu, który był w tym miejscu. Potem Jezus
znalazł go w świątyni i rzekł do niego: Oto wyzdrowiałeś. Nie grzesz już
więcej, aby ci się coś gorszego nie przydarzyło. Człowiek ów odszedł i doniósł
żydom, że to Jezus go uzdrowił. I dlatego żydzi prześladowali Jezusa, że to
uczynił w szabat.
Mili Moi…
Trwam na rekolekcjach w
Miedzichowie. Zakładałem, że to niewielka parafia, ale rzeczywistość nieco
przekroczyła oczekiwania. Dziewięćset dusz… Tyle liczy sobie parafia. Ale jeśli
na niedzielnych Mszach było 200 osób, to chyba max. Przyznam szczerze, że od
początku kapłaństwa mam taką zasadę, że nie „wybieram” parafii. Jeśli
przychodzi zaproszenie, a ja mam termin, to po prostu przyjmuję, nigdy nie
pytając o wielkość i inne szczegóły. Postanowiłem sobie dawno temu, że jedynym
kryterium, które mnie interesuje jest głoszenie Słowa, a nie choćby kwestie „opłacalności”.
Jestem temu postanowieniu wierny. Ale przyznam szczerze, że to mi bardzo dobrze
robi na pokorę. Kiedy tu przyjechałem, powziąłem takie postanowienie, że właśnie
dlatego, że parafia maleńka, zrobię wszystko najpiękniej jak potrafię. I
wierzcie mi, że jest to trudne… Kiedy wychodzę głosić na porannej Mszy, a w
kościele… piętnaście osób, z czego większość w takim wieku, że zastanawiam się,
czy w ogóle mnie słyszą. Ale przypominam sobie wówczas, że człowiek jest drogą Kościoła. Każdy człowiek. Poszczególny człowiek. Choćby jeden… Człowiek.
Z drugiej strony przeżyłem
miłe zaskoczenie świadomością, że jest coraz więcej ludzi, którym zależy na
duchowym kierownictwie, na spowiedzi. Zgłosiła się do mnie kilka dni temu pewna
Boża dusza prosząca o pomoc w tej sprawie. No cóż, ja na wyjeździe. Ale, mówię,
jeśli masz samochód i ochotę na wycieczkę, to możesz mnie tu odwiedzić –
pogadamy, ustalimy szczegóły. Okazało się, że samochód, czas i ochota jest,
więc dziś miałem gościa, który dołączył do gromadki korzystających z mojej
posługi. Nie udało mi się jej nawet zniechęcić opowieściami, że czasem spowiadam
o szóstej rano, jeśli nie ma już innego wyjścia… Witaj więc A na pokładzie…
Niech Pan nas prowadzi.
Jutro
wracam do domu, a w czwartek przedostatnie Wieczory dla Zakochanych. Kiedy to
wszystko minęło? W piątek prawdopodobnie nagrywanie kilku pozostałych odcinków
naszych rekolekcji internetowych. Współpraca z chłopakami to prawdziwa
przyjemność, a reżyser deklaruje kolejny pomysł medialny po krótkim odpoczynku.
Wyspowiadam jeszcze po drodze dwa klasztory sióstr i będę mógł spokojnie
wyruszyć w sobotę na ostatnie w tym Wielkim Poście rekolekcje do Niepokalanowa.
W niedzielę osiem nauk. Chyba padnę na pyszczek…
Dzisiejsza
Ewangelia zaś wpisuje się w moje ostatnie rozmyślania o samotności. Od miesięcy
doświadczam jej w sposób znacznie głębszy, niż dotychczas i cały czas pytam Boga
o jej sens, bo on z pewnością istnieje. Ale ta moja pewnie nijak się ma do
samotności miejscowego proboszcza, który w maleńkiej wiosce, bez prawa jazdy i
samochodu, zasiada w kuchni w fotelu i słucha radia… A dziś w Ewangelii chromy
człowiek, który mówi – nie mam człowieka… I znów odpowiedzią okazuje się sam Jezus.
Choćby człek nie wiem jak dojmującej samotności doświadczał, zawsze może
schronić się w Jego towarzystwie. On jest tym, który podaje rękę i potrafi
zmienić rzeczywistość w mgnieniu oka. Wierzyć i trwać przy Nim to chyba jedyny
sposób, żeby nie traktować samotności jak przekleństwa, ale żeby zobaczyć w
niej mimo wszystko przestrzeń spotkania. Jeśli nie z człowiekiem, to z
pewnością z Bogiem…
Dziękuję za dzisiejszy komentarz o samotności. To dzisiejszy mój dzień: samotność z problemem. Samotność trochę z wyboru, problem nie. A Ojca dzisiejsze słowo jest dla mnie umocnieniem.
OdpowiedzUsuńA może do Niepokalanowa? Dawno tam nie byłem.
OdpowiedzUsuńA czy będzie gitara przed nauką? Jeżeli będzie to jadę.
OdpowiedzUsuńZ Panem Bogiem.
No jasne, ze bedzie 😋
OdpowiedzUsuńTransmisja rowniez w Radio Niepokalanow...
OdpowiedzUsuńNie ma czlowieka.....jest Bog. BoG zaplac Ojcze Michale
OdpowiedzUsuń