Photo by Mario Purisic on Unsplash
(Mt 5, 43-48)
Jezus powiedział do swoich uczniów: "Słyszeliście, że powiedziano:
„Będziesz miłował swego bliźniego”, a nieprzyjaciela swego będziesz
nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za
tych, którzy was prześladują, abyście się stali synami Ojca waszego, który jest
w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi,
i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Jeśli bowiem miłujecie
tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie
czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż
i poganie tego nie czynią? Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec
wasz niebieski".
Mili Moi…
Czułem, że Wielki Post w
tym roku to będzie prawdziwy „Armagedon” i rzeczywiście coś w tym jest… Pracy ogromnie
dużo. I pomijając tę zaplanowaną, pojawiają się jakieś dodatkowe zajęcia, które
trzeba gdzieś wpleść, a to nie jest łatwe…
Dziś nagraliśmy kilka
następnych odcinków naszych internetowych rekolekcji. Pogoda „pod zdechłym
Azorkiem”, wywiało nas okrutnie. Ale cieszy, że robota idzie do przodu. I choć
jeszcze sporo pracy przed nami, to powoli widać już kres. Cieszy też, że
napływają dobre glosy na temat tego nauczania. A jeśli służy ono słuchaczom i
wspomaga ich formacje, to jest to moja największa radość.
Dziś wieczorem rozpocząłem
również kolejne rekolekcje wielkopostne. Tym razem w poznańskiej parafii
Narodzenia Pańskiego, co oznacza, że mogę spokojnie dojeżdżać tramwajem i spać
w swoim własnym łóżku. To odrobinę zmniejsza ofiarny charakter tej aktywności,
ale jest też małą radością, bo jak się okazuje, z każdym rokiem odczuwam „spanie
co chwila w innym łóżku”, które towarzyszyło mi od zawsze w tej rekolekcyjnej
działalności, jako narastającą trudność. Oczywiście nie jest ona niepokonalna i
staram się to oddawać Jezusowi. Dostrzegam to jednak z pewnym zdziwieniem i
niedowierzaniem – bo to zawsze była „atrakcja”, a dziś przynależy do zbioru „ofiara”.
A dziś zbadałem listę
moich nieprzyjaciół… Nie ma ich wielu. A to, co dawniej mnie bolało intensywnie
i dotkliwie, dziś mocno straciło na znaczeniu. Może to jakiś przejaw większej
dojrzałości. Ale zauważyłem, że mam tendencję „produkowania” nieprzyjaciół w
mojej głowie. To znaczy - reprezentuje dość dużą wrażliwość, a w niektórych
kwestiach pewnie i nadwrażliwość i jeśli poczuję się dotknięty, to dość łatwo
uprzedzam się do ludzi. Staram się nad tym pracować i naśladować Boga, który
jest „Bogiem kolejnej szansy”, ale nie jest to dla mnie najprostsze. Piszę to,
żebyście nigdy nie zapomnieli, że ksiądz też człowiek i zmaganie się z samymi
sobą jest naszą codziennością. Nadludzie nie istnieją… A to w sumie bardzo
dobra nowina… Ludzie, ludzie wokół. A ja jestem jednym z nich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz