Photo by Nathan Walker on Unsplash
(J 2, 1-11)
W Kanie Galilejskiej odbywało się wesele i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na
to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa
rzekła do Niego: "Nie mają wina". Jezus Jej odpowiedział: "Czyż
to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czy jeszcze nie nadeszła godzina
moja?" Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: "Zróbcie wszystko,
cokolwiek wam powie". Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych
do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary.
Jezus rzekł do sług: "Napełnijcie stągwie wodą". I napełnili je aż po
brzegi. Potem powiedział do nich: "Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście
weselnemu". Ci więc zanieśli. Gdy zaś starosta weselny skosztował wody,
która stała się winem – a nie wiedział, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy
czerpali wodę, wiedzieli – przywołał pana młodego i powiedział do niego:
"Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas
gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory". Taki to początek znaków
uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego
Jego uczniowie.
Mili Moi…
Bardzo intensywny weekend
za mną… Piątek i sobota to skupienie wygłoszone dla księży werbistów w
Lublinie. Oczywiście przy tym ciekawostka dworcowa. W Warszawie, oczekując na
przesiadkę, zakupiłem w pewnej znanej sieci kanapkowej nieco pożywienia, bo wydawało
mi się, że w porze kolacji nie zgorszę nikogo zjedzoną w podróży kanapką. Ale rzeczywistość
jest znacznie bardziej skomplikowana, niż nasze oczekiwania. Kiedy już
zakończyłem posiłek i zasiadałem wobec pustej tacki oczekując na przyjazd
pociągu, podszedł do mnie stosunkowo młody człowiek, który ze śmiertelną powaga
na obliczu poinformował mnie, że jego obowiązkiem jest mnie upomnieć, ponieważ
obżarstwo jest grzechem. Podziękowałem panu uprzejmie, on zaś natychmiast
odszedł. Na to z niedowierzaniem spoglądał młody człowiek siedzący obok mnie i
widać było w całej jego postawie wielki znak zapytania… Więc mu odpowiedziałem –
widzi pan, to najlepsza metoda na tego rodzajów proroków – on ma poczucie
dobrze wypełnionej misji, a ja mam chwilę spokoju, która niewątpliwie
korzystnie wpłynie na moje procesy trawienne… Pan się uśmiechnął, a ja po raz
kolejny przypomniałem sobie filmową sentencję – ma Bozia lokatorów…
Dziś natomiast
posługiwałem w pewnej podpoznańskiej parafii w zastępstwie pewnego proboszcza,
który udał się do Panamy i spotkała mnie sytuacja o wiele mniej zabawna, którą przytoczę jako pewna przestrogę. Po jednej z Mszy przyszedł pan, który poinformował
o chęci zamówienia intencji mszalnej. Jako że jestem gościem, sądziłem że zrobi
to pani zakrystianka. Ona natomiast stwierdziła że się tym nie zajmuje, więc
może jednak ojciec… Ja na to, że nie wiem ile mogę takich Mszy dziennie zapisać
(innymi słowy – nie znam zasad obowiązujących w parafii, czy ksiądz odprawia
codziennie, czy tylko jedną Mszę itp.). Kiedy pan usłyszał słowo „ile”
przetworzył je w swojej głowie i ryknął na mnie – to widzę, że tutaj „ile” ma znaczenie,
trzasnął drzwiami i wybiegł zostawiając nas w bezbrzeżnym zdumieniu. Chciałbym
wierzyć, że jakieś przykre, wcześniejsze doświadczenia sprawiły, że napięcie
sytuacyjne pana przerosło. Wolę to sobie tłumaczyć tak, niż myśleć, że członek
Ludu Bożego może mieć tak „wyprany mózg”, że raczy słyszeć tylko to, co słyszeć go w przekazach medialnych nauczono…
Popołudnie zaś spędziłem w
zupełnie innym gronie – wśród małżeństw przeżywających porekolekcyjne spotkanie
w ramach Spotkań Małżeńskich. Dziś zastanawialiśmy się jak zmęczenie i brak
odpoczynku wpływa na relacje małżeńskie. Piękne chwile z ludźmi, którym zależy
na budowaniu więzi, bliskości, relacji. Wiele się od nich uczę…
A z dzisiejszej Ewangelii
chyba najbardziej znaczące są dla mnie słowa Jezusa skierowane do Jego Matki.
Czy to moja, lub Twoja sprawa, Niewiasto? Głęboką i przekonującą mnie osobiście
interpretację tych słów napotkałem jakiś czas temu… Mianowicie nie jest
wykluczone, że na propozycję Maryi, aby Jezus objawił się światu właśnie w tym
momencie, On sam zadaje Jej pytanie – czy Ty jesteś już na to gotowa? Bo musisz
wiedzieć Maryjo, że wraz z moim objawieniem, Twoje życie zmieni się
diametralnie… Rozpocznie się trudny proces wychowania Ciebie samej do roli
Matki przyszłej wspólnoty Kościoła. Czy Ty rozumiesz, że to moment przejścia na
zupełnie inny poziom – z relacji nabudowanych na więzach krwi, przejdziemy na
poziom duchowy. „Stracisz” Syna i zyskasz „synów”. Czy tego rzeczywiście
chcesz? A Maryja po raz kolejny odpowiada „tak”… I przyznam szczerze, że to dla
mnie niesłychanie wzruszająca chwila, jeśli czytać ją w tym kluczu. Ogromnie
dużo wdzięczności mam wobec Niej, że zechciała mieć „synów”. Wszak jestem
jednym z nich…
A jutro ruszam w
dwutygodniowy tour. Kilka dni wypoczynku zapewne w Sztumie. A potem rekolekcje
dla sióstr felicjanek z Zawoi (gdziekolwiek to jest).
Zawoja gdzie jest? - Na południu kraju;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!