(Łk 2,16-21)
Pasterze pospiesznie udali się do Betlejem i znaleźli Maryję, Józefa i
Niemowlę, leżące w żłobie. Gdy Je ujrzeli, opowiedzieli o tym, co im zostało
objawione o tym Dziecięciu. A wszyscy, którzy to słyszeli, dziwili się temu, co
im pasterze opowiadali. Lecz Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała
je w swoim sercu. A pasterze wrócili, wielbiąc i wysławiając Boga za wszystko,
co słyszeli i widzieli, jak im to było powiedziane. Gdy nadszedł dzień ósmy i
należało obrzezać Dziecię, nadano Mu imię Jezus, którym Je nazwał anioł, zanim
się poczęło w łonie Matki.
Mili Moi…
No i mamy 2019 rok…
Wczoraj świętowałem jak zwykle… Jakże ja lubię oglądać te zdumione oblicza, które
pojawiają się, gdy na pytanie – a gdzie ojciec spędza Sylwestra? Odpowiadam z najgłębszym
przekonaniem i radością – w łóżku. Tam chyba w te noc czuję się najlepiej (a
może dziś nawet zdradzę Wam sekret, a niech tam – w każdą noc najlepiej czuje
się w łóżku). Nie mam absolutnie żadnego „nabożeństwa” do nocy sylwestrowej i w
zasadzie ostatnimi laty udawało mi się spokojnie przespać tę „szampańską zabawę”.
Wczoraj jednak zdałem sobie sprawę czym jest mieszkanie niemal w rynku
wielkiego miasta. Strzelanie nocne przypominało jakieś działania wojenne i
musze przyznać, że nawet taka myśl mi towarzyszyła – jakie to musi być
dramatyczne, kiedy ludzie słyszą to, co ja słyszałem, tylko nie mają tego
komfortu, że mogą zostać w łóżkach – uciekają, kryją się w schronach, nie wiedzą
czy dożyją poranka… To dodatkowa motywacja do dzisiejszych modlitw o pokój…
Wstałem wczesnym rankiem i
wyobraźcie sobie… nic się nie zmieniło. Po raz kolejny ta noc nie okazała się
żadną formą „czarodziejskiej różdżki”. Troski te same, nieumiejętności bez
zmian, ta sama twarz odbijająca się w lustrze… A jednak świadomość, że wchodzę
w kolejny rok życia, nowy, nieprzewidywalny i przez to arcyciekawy.
Niepowtarzalność chwil. Nowe światy do odkrycia. I poranna myśl, która dojrzewa
we mnie już długo i wierzę, że wyda jakiś wymierny owoc – mniej świata
wirtualnego, mniej obecności w necie, mniej mnie tu po to, aby mogło być mnie
więcej przy Słowie, więcej w mądrej książce, więcej w ulotnych chwilach
codzienności. Dojrzewam…
Myślę też dziś o
dziecięctwie. Po raz kolejny. Pasterze – dzieci. Oni przychodzą ciekawi,
zaintrygowani, otwarci. Wyruszają, szukają, znajdują. Mówią, a ta opowieść
rodzi zachwyt w tam obecnych – dzieciach. Ci wielbią Boga w Jego niezwykłym
działaniu, w objawieniu, w niewyobrażalnej bliskości. I wreszcie dziecko –
Maryja. Zbierająca Słowo, rozważająca, medytująca. Cicha i obecna; zdumiona i
spokojna; złakniona i sycąca się… Czym? Wydarzeniem… Cudownym Faktem… Osobą… A
imię Jego – Jezus. Być „sługą Jednej Sprawy”. Oto plan na nowy rok…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz