Photo by Brian Patrick Tagalog on Unsplash
(Mk 1, 14-20)
Gdy Jan został uwięziony, Jezus przyszedł do Galilei i głosił Ewangelię Bożą.
Mówił: "Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i
wierzcie w Ewangelię!" Przechodząc obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał
Szymona i brata Szymonowego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli
bowiem rybakami. I rzekł do nich Jezus: "Pójdźcie za Mną, a sprawię, że
się staniecie rybakami ludzi". A natychmiast, porzuciwszy sieci, poszli za
Nim. Idąc nieco dalej, ujrzał Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego, Jana,
którzy też byli w łodzi i naprawiali sieci. Zaraz ich powołał, a oni, zostawiwszy
ojca swego, Zebedeusza, razem z najemnikami w łodzi, poszli za Nim.
Mili Moi…
Kilka minut temu
zlikwidowałem po wielu latach moje konto na FB. Przygotowywałem się do tego od
wielu miesięcy. Kiedy je zakładałem, moją główną intencją była ewangelizacyjna obecność
w przestrzeni publicznej, tam, gdzie tak wiele osób dziś się pojawia. I w ten
sposób starałem się to miejsce traktować. Nie politykować, nie zamieszczać
tematów wyjątkowo kontrowersyjnych, żeby nikomu nie podnosić ciśnienia. Od
długiego już jednak czasu zauważam, że to miejsce zmienia swój charakter. Z
przyjemnego portalu społecznościowego stał się powoli miejscem zażartych
kłótni, niekończących się debat, obrzucania się wzajemnie błotem. Im bardziej
poznawałem co mieści się w głowach moich znajomych, tym mniej miałem ochotę tam
być i tym bardziej wątpiłem w możliwość rzeczywistej ewangelizacji w takim „miejscu”.
Co więcej, zobaczyłem bardzo wyraźnie, że przeglądanie FB stało się moim
nawykiem. Wiele razy w ciągu dnia tam zaglądałem zbierając mnóstwo zupełnie niepotrzebnych
mi informacji, które niejednokrotnie to mnie właśnie podnosiły ciśnienie. Nie
mam dziś cienia wątpliwości, że lata spędzone na FB to narastająca we mnie
frustracja, agresja i smutek. Każda wizyta przynosiła pewnie nieco rozrywki,
ale także sporo szlamu w postaci zupełnie mi niepotrzebnych emocji i uczuć.
Informacje? Tak, pewnie jest to źródło informacji. Ale są też inne. Szybki
kontakt? Możliwe… Ale miałem tam 926 znajomych, a od sześciu miesięcy nie mam z
kim pójść na spacer i napić się kawy. Ewangelizacja? Dziś jestem przekonany, że
w realu, w rozmowie, spojrzeniu, cierpliwym słuchaniu, dobrych gestach – tam
jest jej miejsce…
Obawiałem się, że
pożegnanie przyjdzie mi z trudem, że będzie przypominało odłączanie aparatury
podtrzymującej życie. Tymczasem wystarczyła krótka modlitwa i jedno kliknięcie.
Obiecałem sobie, że każdorazowa pokusa sięgnięcia po telefon i sprawdzenie
ekranu będzie pokonywana sięgnięciem po Pismo Święte. Zrozumiałem, że nie muszę
być wszędzie i zawsze. Trzydzieści tur rekolekcji na ten rok pojawiło się całkowicie
poza FB. Życie w realu jest ciekawsze i takie wybieram. I mam nadzieję, że
będzie to życie w znacznym dystansie wobec tego świata – wszak takie życie
dawno temu wybrałem i cieszę się, że Pan mi dziś znowu o tym przypomniał.
Właśnie dziś, bo Ewangelia
mówi o powołanych, którzy pozostawili sieci. Narzędzie, które wydawało im się
niezbędne do życia. Moje sieci zdawały się chyba nieco wymykać spod kontroli –
zamiast mi służyć, zaczęły mnie pętać. A Pan niestrudzenie powtarza – pójdź za
mną… Za mną… Za mną… Przypomniał mi, że
On ma plan na moje życie, że On chce być jego drogowskazem, że On się
zatroszczy i że On będzie mnie posyłał…
Mało tego… Jest jeszcze
jedna dobra nowina w dzisiejszym Słowie. Nawracajcie się… To niezwykłe. Bo to
polecenie Jezusa oznacza, że to jest dla mnie możliwe. On nigdy nie żąda
niczego, co byłoby poza moim zasięgiem. A to oznacza, że mam realny wpływ na
moje życie, na wybory, na kształtowanie swoich postaw, na obecność i nieobecność
w miejscach, strukturach, społecznościach… I to mnie cieszy. Bo mój Bóg mi ufa
i powierza mi moje życie z przekonaniem, że go nie zmarnuję…
Dziś więc pierwszy wieczór
całej reszty mojego życia… Bez Facebooka, bez 926 znajomych i bez agresywnych
kampanii „za” i „przeciw”… Za to z książką i Joshem Grobanem w tle.
Z głębi rozczarowania
wirtualnym światem pozdrawiam Was ja – Michał Nowak „odłączony”…
Gratuluję decyzji!! :)
OdpowiedzUsuńJa też gratuluję i pytam kiedy możemy się kawy napić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
I proszę o częstrze wizyty na blogu.
OdpowiedzUsuńbrawo! też kiedyś tak zrobię!
OdpowiedzUsuń