zdj:flickr/Ainznando/Lic CC
(Mt
21,28-32)
Co myślicie?
Pewien człowiek miał dwóch synów. Zwrócił się do pierwszego i rzekł: Dziecko,
idź dzisiaj i pracuj w winnicy! Ten odpowiedział: Idę, panie!, lecz nie
poszedł. Zwrócił się do drugiego i to samo powiedział. Ten odparł: Nie chcę.
Później jednak opamiętał się i poszedł. Któryż z tych dwóch spełnił wolę ojca?
Mówią Mu: Ten drugi. Wtedy Jezus rzekł do nich: Zaprawdę, powiadam wam: Celnicy
i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego. Przyszedł bowiem do
was Jan drogą sprawiedliwości, a wyście mu nie uwierzyli. Celnicy zaś i
nierządnice uwierzyli mu. Wy patrzyliście na to, ale nawet później nie
opamiętaliście się, żeby mu uwierzyć.
Mili Moi...
Samopoczucie w normie... Ani lepiej, ani gorzej. Zapomniałem z tego całego chorowania wspomnieć, że w niedziele minęło 100 dni mojego pobytu na tej ziemi amerykańskiej. Nieprawdopodobne jak ten czas szybko leci... A dziś 3128 dzień mojego kapłaństwa... i w to też trudno uwierzyć. Dziękuję Panu Jezusowi za każdy dzień, zwłaszcza gdy, jak dziś, dochodzą do mnie informacje o kolejnych odejściach. I to coraz młodszych kapłanów...
A ja dziś wziąłem się za robotę... Pojechałem wpłacić wreszcie pieniądze z naszej zbiórki rekolekcyjnej na Dom Samotnej Matki Sióstr Nazaretanek w Krakowie. Wierzę, że będzie to miły prezent na Święta dla sióstr i matek oczekujących dziecka w tym domu. Potem jeszcze zakupy, wizyta w banku z innymi sprawami, mechanik samochodowy... No i trzy godziny nie moje... Potem walka z internetem, który się zawziął i nie chciał pracować. I właściwie dopiero wieczorem jeden z naszych przyjaciół pomógł nam go okiełznać...
Ale miałem dziś ciekawe spotkanie z "inną Ameryką". Poszedłem na pocztę, do urzędu bardzo blisko nas. Poprosiłem o 10 znaczków do Europy. A śliczna, czarnoskóra dama odpowiedziała mi, że nie ma i nikt jej ich nie daje, ponieważ nikt stąd nic do Europy nie wysyła. Zamurowało mnie. I pomyślałem, że w Polsce, w Pierdziszewie Górnym, w punkcie pocztowym, znaczek do Ameryki bym zakupił... A tu? Nikt nie wysyła...
A Słowo dziś takie trochę irytujące dla tych sprawiedliwych... A przecież za takich lubimy się uważać... Ja też. No i jak tu się tak pogodzić ze świadomością, że prostytutki i złodzieje mają stać w tej kolejce do nieba bliżej wejścia? Czy to znaczy, że moje wysiłki nie mają znaczenia? Czy warto się starać, skoro i tak ci "z marginesu" bez wysiłku dostąpią tej samej nagrody? Czy to sprawiedliwe?
To są właśnie klasyczne pytania człowieka, który nie czuje się kochany bezwarunkowo, ale raczej zarabia na miłość. Przecież zapłacił już tak wiele, przecież służy z takim oddaniem, przecież nawet przez myśl by mu nie przeszło, żeby oddawać się ziemskim uciechom, przecież... Jeśli nie mam doświadczenia Bożej miłości, to musze się skupiać na zyskach i stratach, musze nieustannie wyliczać, muszę widzieć innych, zwłaszcza tych wpychających się w kolejkę, jako intruzów, musze walczyć o swoje... Handel wymienny nie funkcjonuje dobrze w Królestwie Niebieskim.
Dwaj synowie z dzisiejszej Ewangelii, u których słowo nie szło w parze z uczynkami, przywodzą na myśl innych dwóch znanych synów ewangelicznych... Jeden bywał wśród prostytutek, drugi się nimi brzydził; jeden doświadczył pewnie ciężaru złodziejstwa, drugi się tego wystrzegał... Ale to ten "niedoskonały" był bardziej synem, a ten "nieskazitelny" raczej niewolnikiem... Ale to ten pierwszy znalazł swoje miejsce w ramionach ojca, podczas gdy ten drugi był tym zupełnie niezainteresowany...
Może właśnie wyschnięte serce prostytutek i złodziei czyni ich bardziej dziećmi, które nie próbują handlować z Bogiem, bo naprawdę nie mają czym Mu zapłacić za miłość, której są złaknieni, a której szukali już wszędzie... I może to pokazuje konieczność zmiany perspektywy u tych sprawiedliwych, którzy przecież mają tak wiele walorów, na które Ojciec winien zwrócić uwagę... Czy rzeczywiście???
Wszyscy jesteśmy biedakami przed Bogiem... I wszystkich kocha za darmo... I może właśnie dlatego prostytutka może być siostrą, a złodziej - bratem... Bo Ojciec kocha nas tak samo mocno... A jeśli znasz tę miłość, to ciesz się nią... I dziel... Zwłaszcza z tymi, którzy szukają tam, gdzie znaleźć nie mogą...
Mili Moi...
Samopoczucie w normie... Ani lepiej, ani gorzej. Zapomniałem z tego całego chorowania wspomnieć, że w niedziele minęło 100 dni mojego pobytu na tej ziemi amerykańskiej. Nieprawdopodobne jak ten czas szybko leci... A dziś 3128 dzień mojego kapłaństwa... i w to też trudno uwierzyć. Dziękuję Panu Jezusowi za każdy dzień, zwłaszcza gdy, jak dziś, dochodzą do mnie informacje o kolejnych odejściach. I to coraz młodszych kapłanów...
A ja dziś wziąłem się za robotę... Pojechałem wpłacić wreszcie pieniądze z naszej zbiórki rekolekcyjnej na Dom Samotnej Matki Sióstr Nazaretanek w Krakowie. Wierzę, że będzie to miły prezent na Święta dla sióstr i matek oczekujących dziecka w tym domu. Potem jeszcze zakupy, wizyta w banku z innymi sprawami, mechanik samochodowy... No i trzy godziny nie moje... Potem walka z internetem, który się zawziął i nie chciał pracować. I właściwie dopiero wieczorem jeden z naszych przyjaciół pomógł nam go okiełznać...
Ale miałem dziś ciekawe spotkanie z "inną Ameryką". Poszedłem na pocztę, do urzędu bardzo blisko nas. Poprosiłem o 10 znaczków do Europy. A śliczna, czarnoskóra dama odpowiedziała mi, że nie ma i nikt jej ich nie daje, ponieważ nikt stąd nic do Europy nie wysyła. Zamurowało mnie. I pomyślałem, że w Polsce, w Pierdziszewie Górnym, w punkcie pocztowym, znaczek do Ameryki bym zakupił... A tu? Nikt nie wysyła...
A Słowo dziś takie trochę irytujące dla tych sprawiedliwych... A przecież za takich lubimy się uważać... Ja też. No i jak tu się tak pogodzić ze świadomością, że prostytutki i złodzieje mają stać w tej kolejce do nieba bliżej wejścia? Czy to znaczy, że moje wysiłki nie mają znaczenia? Czy warto się starać, skoro i tak ci "z marginesu" bez wysiłku dostąpią tej samej nagrody? Czy to sprawiedliwe?
To są właśnie klasyczne pytania człowieka, który nie czuje się kochany bezwarunkowo, ale raczej zarabia na miłość. Przecież zapłacił już tak wiele, przecież służy z takim oddaniem, przecież nawet przez myśl by mu nie przeszło, żeby oddawać się ziemskim uciechom, przecież... Jeśli nie mam doświadczenia Bożej miłości, to musze się skupiać na zyskach i stratach, musze nieustannie wyliczać, muszę widzieć innych, zwłaszcza tych wpychających się w kolejkę, jako intruzów, musze walczyć o swoje... Handel wymienny nie funkcjonuje dobrze w Królestwie Niebieskim.
Dwaj synowie z dzisiejszej Ewangelii, u których słowo nie szło w parze z uczynkami, przywodzą na myśl innych dwóch znanych synów ewangelicznych... Jeden bywał wśród prostytutek, drugi się nimi brzydził; jeden doświadczył pewnie ciężaru złodziejstwa, drugi się tego wystrzegał... Ale to ten "niedoskonały" był bardziej synem, a ten "nieskazitelny" raczej niewolnikiem... Ale to ten pierwszy znalazł swoje miejsce w ramionach ojca, podczas gdy ten drugi był tym zupełnie niezainteresowany...
Może właśnie wyschnięte serce prostytutek i złodziei czyni ich bardziej dziećmi, które nie próbują handlować z Bogiem, bo naprawdę nie mają czym Mu zapłacić za miłość, której są złaknieni, a której szukali już wszędzie... I może to pokazuje konieczność zmiany perspektywy u tych sprawiedliwych, którzy przecież mają tak wiele walorów, na które Ojciec winien zwrócić uwagę... Czy rzeczywiście???
Wszyscy jesteśmy biedakami przed Bogiem... I wszystkich kocha za darmo... I może właśnie dlatego prostytutka może być siostrą, a złodziej - bratem... Bo Ojciec kocha nas tak samo mocno... A jeśli znasz tę miłość, to ciesz się nią... I dziel... Zwłaszcza z tymi, którzy szukają tam, gdzie znaleźć nie mogą...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz