(Mt
17,10-13)
Kiedy
schodzili z góry, uczniowie zapytali Jezusa: Czemu więc uczeni w Piśmie
twierdzą, że najpierw musi przyjść Eliasz? On odparł: Eliasz istotnie przyjdzie
i naprawi wszystko. Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i
postąpili z nim tak, jak chcieli. Tak i Syn Człowieczy będzie od nich cierpiał.
Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu.
Mili Moi....
No i stało się to, co się stać musiało... Jestem chory. Coś mnie dorwało i sprawdza moją cierpliwość. A zajęć nie ubywa i nie można się z żadnego wymigać. Więc antybiotyk polski, niezawodny poszedł w ruch, a ja próbuję trochę udawać, że czuję się lepiej, niż jest w rzeczywistości. Ale tak wielu dobrych ludzi wokół. Przynoszą niezawodne środki, którymi sami się leczą - nalewki, syropy, płukanki... Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie...
A poza drobną niedyspozycją same radości. Dziś dzieciaki z Polskiej Szkoły wystawiły nam wieczorem przedstawienie bożonarodzeniowe, w którym i mnie przypadła rola, która jest mi nieobca od seminaryjnych czasów. Ileż to razy odgrywałem rolę Mikołaja... Ale tu trochę łatwiej... Dobry pan Antoni, krawiec, uszył mi czapkę, w sklepie do kupienia różne warianty brody i czego tam jeszcze Mikołajowi potrzeba... To nie chałturnicze, seminaryjne wysiłki, żeby jakoś wyglądać...
A Pan Jezus dziś znów o przewrotności. Jan Chrzciciel w niektórych środowiskach odnosił "sukcesy", ale przez innych był odrzucany. Może zbyt ascetyczny, może nazbyt wymagający, może surowy... Ale ci sami, którzy odrzucali Jana, odrzucili również Jezusa, który zachowywał się zgoła odmiennie od Jana. Przewrotność polegająca na tym, że każdy argument jest dobry, aby sie nie nawrócić... W każdym z nas jakaś cząstka takiej przekory tkwi - czasem większa, czasem mniejsza...
A każdy głosiciel musi spotkać się z tym samym. Dla jednych za cicho mówi, według innych krzyczy; są tacy, którzy uważają, że powinien dobitniej, inni są przekonani, że już jest zbyt surowy; bywają chwalący jego styl, ale są i tacy, którzy wypunktują każde niepotrzebne słówko; dla jednych zbyt biblijny, inni oczekiwaliby jeszcze więcej przykładów z Pisma... I nigdy to nasze głoszenie nie może podlegać temu swoistemu "koncertowi życzeń". Mamy brać pod uwagę realne potrzeby słuchaczy, ale nie próbować przypodobać się nikomu - ani w doborze tematu, ani w sposobie przemawiania. Ani Jan tego nie czynił, ani tym bardziej Jezus...
Może więc jutro, w jakimkolwiek kościele będziesz, wsłuchaj się w kaznodzieję - żebyś nie rozminął się z "Eliaszem", który przyszedł prostować drogę przed Panem...
Mili Moi....
No i stało się to, co się stać musiało... Jestem chory. Coś mnie dorwało i sprawdza moją cierpliwość. A zajęć nie ubywa i nie można się z żadnego wymigać. Więc antybiotyk polski, niezawodny poszedł w ruch, a ja próbuję trochę udawać, że czuję się lepiej, niż jest w rzeczywistości. Ale tak wielu dobrych ludzi wokół. Przynoszą niezawodne środki, którymi sami się leczą - nalewki, syropy, płukanki... Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie...
A poza drobną niedyspozycją same radości. Dziś dzieciaki z Polskiej Szkoły wystawiły nam wieczorem przedstawienie bożonarodzeniowe, w którym i mnie przypadła rola, która jest mi nieobca od seminaryjnych czasów. Ileż to razy odgrywałem rolę Mikołaja... Ale tu trochę łatwiej... Dobry pan Antoni, krawiec, uszył mi czapkę, w sklepie do kupienia różne warianty brody i czego tam jeszcze Mikołajowi potrzeba... To nie chałturnicze, seminaryjne wysiłki, żeby jakoś wyglądać...
A Pan Jezus dziś znów o przewrotności. Jan Chrzciciel w niektórych środowiskach odnosił "sukcesy", ale przez innych był odrzucany. Może zbyt ascetyczny, może nazbyt wymagający, może surowy... Ale ci sami, którzy odrzucali Jana, odrzucili również Jezusa, który zachowywał się zgoła odmiennie od Jana. Przewrotność polegająca na tym, że każdy argument jest dobry, aby sie nie nawrócić... W każdym z nas jakaś cząstka takiej przekory tkwi - czasem większa, czasem mniejsza...
A każdy głosiciel musi spotkać się z tym samym. Dla jednych za cicho mówi, według innych krzyczy; są tacy, którzy uważają, że powinien dobitniej, inni są przekonani, że już jest zbyt surowy; bywają chwalący jego styl, ale są i tacy, którzy wypunktują każde niepotrzebne słówko; dla jednych zbyt biblijny, inni oczekiwaliby jeszcze więcej przykładów z Pisma... I nigdy to nasze głoszenie nie może podlegać temu swoistemu "koncertowi życzeń". Mamy brać pod uwagę realne potrzeby słuchaczy, ale nie próbować przypodobać się nikomu - ani w doborze tematu, ani w sposobie przemawiania. Ani Jan tego nie czynił, ani tym bardziej Jezus...
Może więc jutro, w jakimkolwiek kościele będziesz, wsłuchaj się w kaznodzieję - żebyś nie rozminął się z "Eliaszem", który przyszedł prostować drogę przed Panem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz