sobota, 15 listopada 2014

na wieczność....


zdj:flickr/CarbonNYC [in SF!]/Lic CC
(Łk 17,26-37)
Jezus powiedział do swoich uczniów: Jak działo się za dni Noego, tak będzie również za dni Syna Człowieczego: jedli i pili, żenili się i za mąż wychodziły aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki; nagle przyszedł potop i wygubił wszystkich. Podobnie jak działo się za czasów Lota: jedli i pili, kupowali i sprzedawali, sadzili i budowali, lecz w dniu, kiedy Lot wyszedł z Sodomy, spadł z nieba deszcz ognia i siarki i wygubił wszystkich; tak samo będzie w dniu, kiedy Syn Człowieczy się objawi. W owym dniu kto będzie na dachu, a jego rzeczy w mieszkaniu, niech nie schodzi, by je zabrać; a kto na polu, niech również nie wraca do siebie. Przypomnijcie sobie żonę Lota. Kto będzie się starał zachować swoje życie, straci je; a kto je straci, zachowa je. Powiadam wam: Tej nocy dwóch będzie na jednym posłaniu: jeden będzie wzięty, a drugi zostawiony. Dwie będą mleć razem: jedna będzie wzięta, a druga zostawiona. Pytali Go: Gdzie, Panie? On im odpowiedział: Gdzie jest padlina, tam zgromadzą się i sępy.

Mili Moi...
A u nas dziś pojawił się o. Jude Winkler, który wizytuje nasz klasztor z ramienia naszego Ojca Generała. Nie jest to nic nadzwyczajnego i nie wynika z jakichkolwiek innych pobudek, tylko z prawa zakonnego, które nakazuje, aby Generał, podobnie jak Prowincjał jeden raz podczas swojej kadencji, sam lub przez delegata, zwizytował wszystkie wspólnoty. Wizytacja dotyczy zwykle kwestii formalnych i karności zakonnej. My jesteśmy w specyficznej sytuacji, bo choćby sprawdzenie polskich ksiąg przez amerykańskiego wizytatora będzie nieco utrudnione. Ale niech sobie radzi... Może jakaś szczególna asystencja Ducha Świętego :) Ale dla nas jest to również okazja do zasięgnięcia języka co tam słychać w Zakonie... Jude ma globalne spojrzenie, bywa w różnych miejscach świata, więc podzielił się z nami dziś przy obiedzie różnymi nowinami.

A poza tym przybywa deklaracji chęci udziału w rekolekcjach dla kobiet. Bardzo mnie to cieszy i mam nadzieję, że nie będziemy mieli żadnego problemu z uzbieraniem ładnej grupy. Dziś przyszło kolejne zaproszenie z Chicago... Tym razem do poprowadzenia rekolekcji dla mężczyzn :) Ale muszę to dobrze rozważyć, bo nadchodzi czas wytężonej pracy duszpasterskiej, a poza tym, moje wysiłki naukowe... No doba okazuje się za krótka...

A tu jeszcze o wieczności trzeba nieco pomyśleć. Bo najgorsza jest niefrasobliwość. Dziś Jezus na nią właśnie wskazuje. Ile beztroski w słowach "jedli i pili, żenili się i za mąż wychodziły, sprzedawali i kupowali, sadzili i budowali". Ulubione ludzkie zajęcia, przeżywane częstokroć bez żadnej dalszej perspektywy. Jedzmy i pijmy, bo jutro pomrzemy. Ale co dalej? Czy będzie jakieś "dalej"? Wieczność z całą pewnością będzie się znacząco różniła od teraźniejszości. I choć nie da się ukryć, że jesteśmy na tu i teraz materialnymi ludźmi, zanurzonymi w materialnym świecie, to jednak może warto go choć odrobinę przekraczać. W jaki sposób? No choćby uzyskując coraz większą wolność wobec rzeczy, którymi to my mamy rządzić, nie pozwalając, aby to one rządziły nami. W wieczności z Bogiem ich raczej nie będzie i nie będzie nam wcale bez nich źle... Może od niektórych warto się już dziś delikatnie odzwyczajać...

Wieczność... Trudne słowo. Takie niewyobrażalne. Kiedyś w jednym z komediowych filmów widziałem scenę, w której pewien pastor próbował obrazowo wyjaśnić swoim dzieciom czym ona jest. Mówił - wyobraźcie sobie metalową kulę o średnicy trzech kilometrów. Raz na trzysta lat przelatuje obok niej gołąb i muska ją skrzydłem. Kiedy zetrze ją na proch, to będzie... dopiero początek wieczności :) Jeśli tak.... To wszystkiego może mi tam w tej wieczności zabraknąć, ale z pewnością nie Boga.... Bo bez Niego byłoby to nieznośne trwanie. Bezcelowe i bezwartościowe....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz