czwartek, 13 listopada 2014

codzienne cuda...



(Łk 17,11-19)
Zmierzając do Jerozolimy Jezus przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei. Gdy wchodzili do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych. Zatrzymali się z daleka i głośno zawołali: Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami. Na ich widok rzekł do nich: Idźcie, pokażcie się kapłanom. A gdy szli, zostali oczyszczeni. Wtedy jeden z nich widząc, że jest uzdrowiony, wrócił chwaląc Boga donośnym głosem, upadł na twarz do nóg Jego i dziękował Mu. A był to Samarytanin. Jezus zaś rzekł: Czy nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? żaden się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec. Do niego zaś rzekł: Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła.

Mili Moi...
No i dzień upłynął mi na porządkowaniu różnych spraw i na arcyfascynującej lekturze podręcznika dla ubiegających się o prawo jazdy. Dowiedziałem się na przykład, że kierowca ciężarówki to też człowiek i jak mam się zachować na drodze, gdybym na przykład spotkał konia. Ameryka... 

No ale nasze lokalne rekolekcje dla kobiet, o których pisałem wczoraj wchodzą w kolejną fazę. Prawdopodobna ich data to: 26-28 grudnia (piątek - niedziela), a miejsce to Verona, NJ, ośrodek księży salwatorianów. Ale to wciąż dane trochę nieoficjalne. Niemniej te z Czytelniczek, które nad tematem rozmyślają, mają kolejne dane do refleksji.

A my kontynuujemy nasze rekolekcje REO dla naszej parafialnej wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym Ain Karim. One tez powoli wchodzą w decydującą fazę. Przed nami nabożeństwo uzdrowienia, które zwykle jest solidnym dotknięciem Bożej miłości. A na razie słuchanie Słowa, zarówno osobiste, jak i wspólnotowe i dzielenie się w małych grupach, co jak zwykle jest dość owocne...

A Pan Jezus wciąż o wdzięczności. Pogranicze Galilei i Samarii. Podkreślenie, że wrócił Samarytanin może sugerować, że pozostali byli Galilejczykami. To pokazuje jasno, że kiedy ludzie doświadczają wielkich opresji, wówczas wzajemne niechęci, czy zawiści schodzą na dalszy plan. Przyszli do Jezusa razem. Wszyscy zdali egzamin z zaufania, bo udali się w drogę na Jego słowo, nie wiedząc, czy otrzymają łaskę, o którą prosili. Ale tylko jeden zdał egzamin z wdzięczności... Wrócił i oddał chwałę Bogu, od którego przecież pochodzą wszelkie dobra.

Dwie skrajności przyszły mi dziś do głowy. Jedna polega na tej znanej postawie - jak trwoga, to do Boga. Ale kiedy trwoga mija, to i Bóg wówczas staje sie jakby mniej potrzebny. Zwykle nie ma tam też miejsca na wdzięczność, a zbliżenie do Pana nie jest czymś trwałym, czymś, co zostawia w codziennym życiu ślad. Ale druga skrajność polega na tym, że działanie Boga jest tak oczywiste, że już właściwie nie zadziwia, a kolejne sprawy są Mu przynoszone jak do kumpla, który z pewnością im zaradzi. Tu też nie ma miejsca na wdzięczność, bo... Powód jest dokładnie taki sam, jak w przypadku pierwszym - Bóg od tego jest. On jest od rozwiązywania moich problemów, więc niech się tym zajmie...

A Samarytanin? Tak zszokowany Bożą miłością i tak wstrząśnięty cudem, nie widzi nic ważniejszego dla siebie, jak przyjść i ogłosić wobec wszystkich jak dobry jest Bóg dla tych, którzy Mu ufają. I to taki mały drogowskaz - codzienna wdzięczność Bogu, za codzienne Jego cuda. A tych nie brakuje...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz