piątek, 6 czerwca 2014

nie bój się, bo idę przed tobą...


zdj:flickr/HAMED MASOUMI/Lic CC
Mili Moi...
Uczyłem się dziś... No, powiedzmy... Przeczytałem trzy z sześćdziesięciu tez i zaraz po tym zasnąłem. Ale nie tracę nadziei, że się jednak zintensyfikuję w obliczu nadchodzącego egzaminu. Dziś misja była nieco inna. Złamały mi się dwa kółka w fotelu przy biurku. Takie jakieś słabe teraz robią :) Oczywiście nie złamały sie równocześnie, ale... Wybrałem sie dziś do sklepu, aby je nabyć. Daleko dość. Żar z nieba niemiłosierny. Wróciłem do domu i jak to ze mną bywa - nabyłem niewłaściwe. Jutro sobota, a ja prowadzę dzień skupienia u sióstr nazaretanek. Aby więc nie czekać do poniedziałku, wybrałem sie jeszcze raz. Żar z nieba niemiłosierny. Wchodzę do sklepu. Pan sympatyczny, pieniądze oddaje, idzie szukać kółek właściwych i... okazuje się, że jest jedno. A ja potrzebuję dwa. Następna dostawa kółek do sklepu - za tydzień. Po prostu Lublin...

A Słowo? Kiedy przygotowywałem się do wstąpienia do zakonu, a było to bardzo dawno temu, pamiętam wyraźnie jedną rzecz. Mianowicie, niesłychanie mocno działały na mnie wszelkie ewangeliczne fragmenty dotyczące powołania. Niewiele pamiętam z tamtego okresu, ale to zupełnie wyraźnie. Kiedy trafiałem w swoim osobistym czytaniu Pisma na słowa dotyczące choćby powołania Apostołów, mogłem tak siedzieć z tym fragmentem dłuuuugo i czułem się jakoś wewnętrznie porwany. Do dziś mam takie przekonanie, że w ten sposób Pan mówił mi o moim powołaniu, zapraszał mnie i wskazywał źródło mojego szczęścia. Słowo jest żywe i potrafi dotrzeć do ludzkiego serca z przesłaniem, którego ono właśnie najbardziej potrzebuje...

Pisze o tym, bo dziś doświadczyłem czegoś podobnego... Przylgnąłem do tego Słowa, w którym znów zobaczyłem siebie. Od dawna bowiem bardzo mi blisko do świętego Piotra, a może raczej do Apostoła Piotra, jeszcze trochę nieświętego... Jego człowieczeństwo, temperament, gwałtowność reakcji, wiara nieuczesana... To są kwestie, w których często odnajduję samego siebie. I dziś ponownie, kiedy usłyszałem jego pokorne, a może nawet nieco niepewne - Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham, pomyślałem o sobie...

To Słowo w kontekście mojego wyjazdu przychodzi bardzo w porę. Wyraźnie bowiem wyczuwam, że Boża propozycja mojej pracy w Ameryce jest takim wielkim wołaniem Boga o moją wierność. Wierność słowom, deklaracjom, odczuciom, przekonaniom. Pan mi mówi - masz okazję, pokaż mi to wszystko, o czym tak często mi mówiłeś. Zróbmy to razem. Wybierz się ze mną w nieznane i pozwól sie poprowadzić. Mam dla ciebie zadanie i nie wycofam się z niego. I wcale nie przeszkadzają mi twoje błędy z przeszłości, twoje słabości, grzechy, nieumiejętności i braki. Bo ja chcę, żeby to moja chwała się objawiała i posłużę się tobą. Pozwolisz?

A ja na to niczym Piotr... Już nie tak jak dawniej - gwałtownie, dynamicznie, zadziornie, euforycznie, ale spokojnie i pokornie, oj jak pokornie, odpowiadam - Panie, Ty wszystko wiesz... Dużo się zmieniło przez kilka lat mojego życia. Nabrałem dystansu do moich ludzkich możliwości, przekonałem się, że wśród ludzi wokół mnie mam prawdziwych przyjaciół i prawdziwych wrogów, zrozumiałem, że ode mnie bardzo mało zależy, a moje siły są niesłychanie małe wobec przewidywanych zadań... Dziś już nie wyskakuję niczym dzieciak z górnolotnymi deklaracjami. Dziś mówię Mu tylko tyle, ile mam do powiedzenia. I nawet to nie jest takie pewne...

Ale dziś też słyszę ważne słowa. Słowa, które na ten czas są dla mnie niczym balsam na wszystkie moje niepokoje - pójdź za mną. Dlaczego takie ważne? Bo jeśli mam pójść za Nim, to oznacza, że On wszędzie będzie pierwszy, co pozwala mi czuć się znacznie bezpieczniejszym...

Piszę tak o tym moim odczytywaniu Słowa i czasem rodzi się we mnie pytanie - czy Słowo jest tu w centrum, czy też ja? Trudno uniknąć siebie na swoim blogu. Ale spieszę z wyjaśnieniem, że nawet jeśli dość osobiście się dzielę, to tylko po to, żebyście postawili sobie pytanie - co Wy słyszycie w tym Słowie? Czy to w jakikolwiek sposób jest zbieżne z moim doświadczeniem, czy też nie? I jedno i drugie ma swoją wartość... Pan mówi do każdego z nas w sposób niepowtarzalny, jeśli tylko zechcemy słuchać. Może to moje dzielenie do osobistego słuchania kogoś zachęci i to jest moje wielkie marzenie. Dziękuję za dobre słowa... Wszystkim, którzy je zapisują tu, czy gdziekolwiek indziej. Jeśli korzystacie, to moja radość...

2 komentarze:

  1. Korzystamy, korzystamy I rzeczywiscie powinna byc to wielka dla Ciebie, Ojcze radosc. Dla mnie Twoj blog to takie "okno" na Boga i sprawy wiary, na to, co z jednej strony dobrze wiemy, ale z drugiej - brakuje jakby klarownosci troszeczke. Dzieki Ci za to. I jeszcze za to, ze umacniasz przeswiadczenie, ze warto wstawac kazdego dnia i isc naprzod.

    OdpowiedzUsuń
  2. tak, dziękujemy za te słowo, dzięki któremu możemy odkryć, że da radę także inaczej, że nie wszystko jeszcze wiemy i nie o wszystkim sami decydujemy, choć sie nam tak zdaje. dziękujemy...

    OdpowiedzUsuń