zdj:flickr/canonfather/Lic CC
Mili Moi...
Dzisiejszy dzień przeżyłem w wielkim dziękczynieniu za dar mojej wiary. Naprawdę... Dlaczego właśnie dziś? Pod wpływem Słowa, w którym Jezus znów stara się wytłumaczyć ważne rzeczy faryzeuszom, a oni znów nie rozumieją... Czasem ogarnia mnie takie wielkie współczucie wobec nich. jestem przekonany, że w tej grupie znalazłoby się całkiem sporo naprawdę uczciwych ludzi, którzy bardzo poważnie podchodzili do swojej religijności i wcale nie realizowali w swoim życiu stereotypu obłudnego faryzeusza, który dba tylko o własną wygodę nie starając się wcale o chwałę Boża. Byli wśród nich pewnie i tacy, którzy starali się zrozumieć Jezusa, ale... No właśnie. Zawsze było jakieś ale... Tak głęboko zakorzenieni w swoich religijnych zwyczajach i tradycjach, tak stanowczo broniący radykalnego monoteizmu, tak zatroskani o czystość religii, odpowiedzialni za innych... Nie umieli się przemóc. Nie umieli wejść w Jego sposób myślenia. Nie ze złej woli. Po prostu z biedy, takiej ludzkiej; biedy, która stała się ich najpilniej strzeżonym bogactwem...
Czasem sobie myślę - a gdyby tak Pan przyszedł dziś do nas i uderzył w pewien ustalony porządek, w coś, do czego jesteśmy tak przywiązani, w nasze schematy - dobre, a jakże, ale jednak schematy... Komu z łatwością udałoby się z nich wyjść? Kto podjąłby tak radykalne ryzyko...? Nam może łatwiej, bo my już spotkaliśmy Mesjasza i czekamy na Jego powtórne przyjście w chwale, które będzie jasne dla wszystkich, którego nikt nie przeoczy, któremu nikt sie nie sprzeciwi. Ale Żydzi czekali na przyjście Pana. Różne mieli wyobrażenia, ale czekali (i większość z nich niestety czeka do dziś). Może ta czujność związana z czekaniem była szansą i problemem jednocześnie. Z jednej strony bowiem wyczulenie na znaki - każdy, który je czyni jest potencjalnie "podejrzany" o bycie Namaszczonym i trzeba mu sie bliżej przyjrzeć. Z drugiej strony, z tych samych przyczyn trzeba być bardzo ostrożnym, żeby się nie dać zwieść. Trochę patowa sytuacja. Myślę, że wielu z nich zawiesiło swój osąd. Nie będąc w stanie podjąć decyzji, stali z boku. Przyglądali się...
Mało o takich Ewangelie mówią, ale sądzę, że byli w tym tłumie... Ludzie uczciwi, ale niezdolni do pójścia konsekwentnie za swoją uczciwością. Iluż takich dzisiaj. Myślę o nich ze współczuciem. Takim braterskim współczuciem. Jak wielkiej cierpliwości potrzeba wobec nich. Bóg ją ma. A ja? Ja, którego serce Bóg porwał dla siebie we wczesnym dzieciństwie, który nigdy nie doświadczyłem żadnych zwątpień w wierze, który zostałem wyposażony w takie proste zaufanie wobec Jego Słowa, który nie odczuwam najmniejszej potrzeby roztrząsania jakichkolwiek kontrowersji, bo ich po prostu w moim życiu nie ma, który... I mógłbym tak jeszcze długo wymieniać rzeczywistości, które w żaden sposób nie są moją zasługą. Są najpiękniejszym darem, jaki mogę sobie wyobrazić na tym świecie. Wiara, którą On mi dał i która jest jedynym fundamentem w moim życiu. Absolutnie niezawodnym jak dotąd fundamentem. Stąd takie wielkie dziękczynienie dziś. Stąd tyle radości i wdzięczności wobec Dawcy. Stąd moje współczucie wobec tych, których serce nie doświadcza takiego porywu. Jak bardzo chciałbym się z nimi podzielić. Nie zawsze wiem jak. Nie zawsze mam cierpliwość. Nie zawsze się do tego przykładam. Ale dziś wieczorem wszystkich uczciwych, znanych mi i nie znanych faryzeuszy (bez pejoratywnych skojarzeń - raczej myślę o pragnieniu poszukiwania Boga) polecę Dobremu Ojcu prosząc o przełom... O odwagę pójścia za uczciwością, która ostatecznie musi doprowadzić do Jezusa. Musi... Prędzej, czy później...
A poza tym??? Piękna pogoda w Lublinie. A ja pracuję... Nadrobiłem dziś angielski i rozpocząłem nadrabianie zadań homiletycznych. Idzie dobrze, więc ufam, że w ten weekend się ze wszystkim uporam. A gdzie tu czas na mycie okien? Ale, ale... Kijaszki dziś wróciły do łask. I chyba staną się częstszym gościem mej codzienności. Otóż elektroniczne wskaźniki mojej wagi łazienkowej obwieszczają jakieś absolutnie kosmiczne wyniki, kiedy na niej staję... Liczby, przyznam się, dotąd mi nieznane :) Czas więc coś ze sobą zrobić, zanim będzie trzeba wzywać strażaków, żeby raczyli mnie przewrócić na drugi bok w moim własnym łóżku :)
Dzisiejszy dzień przeżyłem w wielkim dziękczynieniu za dar mojej wiary. Naprawdę... Dlaczego właśnie dziś? Pod wpływem Słowa, w którym Jezus znów stara się wytłumaczyć ważne rzeczy faryzeuszom, a oni znów nie rozumieją... Czasem ogarnia mnie takie wielkie współczucie wobec nich. jestem przekonany, że w tej grupie znalazłoby się całkiem sporo naprawdę uczciwych ludzi, którzy bardzo poważnie podchodzili do swojej religijności i wcale nie realizowali w swoim życiu stereotypu obłudnego faryzeusza, który dba tylko o własną wygodę nie starając się wcale o chwałę Boża. Byli wśród nich pewnie i tacy, którzy starali się zrozumieć Jezusa, ale... No właśnie. Zawsze było jakieś ale... Tak głęboko zakorzenieni w swoich religijnych zwyczajach i tradycjach, tak stanowczo broniący radykalnego monoteizmu, tak zatroskani o czystość religii, odpowiedzialni za innych... Nie umieli się przemóc. Nie umieli wejść w Jego sposób myślenia. Nie ze złej woli. Po prostu z biedy, takiej ludzkiej; biedy, która stała się ich najpilniej strzeżonym bogactwem...
Czasem sobie myślę - a gdyby tak Pan przyszedł dziś do nas i uderzył w pewien ustalony porządek, w coś, do czego jesteśmy tak przywiązani, w nasze schematy - dobre, a jakże, ale jednak schematy... Komu z łatwością udałoby się z nich wyjść? Kto podjąłby tak radykalne ryzyko...? Nam może łatwiej, bo my już spotkaliśmy Mesjasza i czekamy na Jego powtórne przyjście w chwale, które będzie jasne dla wszystkich, którego nikt nie przeoczy, któremu nikt sie nie sprzeciwi. Ale Żydzi czekali na przyjście Pana. Różne mieli wyobrażenia, ale czekali (i większość z nich niestety czeka do dziś). Może ta czujność związana z czekaniem była szansą i problemem jednocześnie. Z jednej strony bowiem wyczulenie na znaki - każdy, który je czyni jest potencjalnie "podejrzany" o bycie Namaszczonym i trzeba mu sie bliżej przyjrzeć. Z drugiej strony, z tych samych przyczyn trzeba być bardzo ostrożnym, żeby się nie dać zwieść. Trochę patowa sytuacja. Myślę, że wielu z nich zawiesiło swój osąd. Nie będąc w stanie podjąć decyzji, stali z boku. Przyglądali się...
Mało o takich Ewangelie mówią, ale sądzę, że byli w tym tłumie... Ludzie uczciwi, ale niezdolni do pójścia konsekwentnie za swoją uczciwością. Iluż takich dzisiaj. Myślę o nich ze współczuciem. Takim braterskim współczuciem. Jak wielkiej cierpliwości potrzeba wobec nich. Bóg ją ma. A ja? Ja, którego serce Bóg porwał dla siebie we wczesnym dzieciństwie, który nigdy nie doświadczyłem żadnych zwątpień w wierze, który zostałem wyposażony w takie proste zaufanie wobec Jego Słowa, który nie odczuwam najmniejszej potrzeby roztrząsania jakichkolwiek kontrowersji, bo ich po prostu w moim życiu nie ma, który... I mógłbym tak jeszcze długo wymieniać rzeczywistości, które w żaden sposób nie są moją zasługą. Są najpiękniejszym darem, jaki mogę sobie wyobrazić na tym świecie. Wiara, którą On mi dał i która jest jedynym fundamentem w moim życiu. Absolutnie niezawodnym jak dotąd fundamentem. Stąd takie wielkie dziękczynienie dziś. Stąd tyle radości i wdzięczności wobec Dawcy. Stąd moje współczucie wobec tych, których serce nie doświadcza takiego porywu. Jak bardzo chciałbym się z nimi podzielić. Nie zawsze wiem jak. Nie zawsze mam cierpliwość. Nie zawsze się do tego przykładam. Ale dziś wieczorem wszystkich uczciwych, znanych mi i nie znanych faryzeuszy (bez pejoratywnych skojarzeń - raczej myślę o pragnieniu poszukiwania Boga) polecę Dobremu Ojcu prosząc o przełom... O odwagę pójścia za uczciwością, która ostatecznie musi doprowadzić do Jezusa. Musi... Prędzej, czy później...
A poza tym??? Piękna pogoda w Lublinie. A ja pracuję... Nadrobiłem dziś angielski i rozpocząłem nadrabianie zadań homiletycznych. Idzie dobrze, więc ufam, że w ten weekend się ze wszystkim uporam. A gdzie tu czas na mycie okien? Ale, ale... Kijaszki dziś wróciły do łask. I chyba staną się częstszym gościem mej codzienności. Otóż elektroniczne wskaźniki mojej wagi łazienkowej obwieszczają jakieś absolutnie kosmiczne wyniki, kiedy na niej staję... Liczby, przyznam się, dotąd mi nieznane :) Czas więc coś ze sobą zrobić, zanim będzie trzeba wzywać strażaków, żeby raczyli mnie przewrócić na drugi bok w moim własnym łóżku :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz