Photo by Chris Buckwald on Unsplash
(J 7,40-53)
Wśród słuchających Go tłumów odezwały się głosy: Ten prawdziwie jest prorokiem.
Inni mówili: To jest Mesjasz. Ale - mówili drudzy - czyż Mesjasz przyjdzie z
Galilei? Czyż Pismo nie mówi, że Mesjasz będzie pochodził z potomstwa
Dawidowego i z miasteczka Betlejem? I powstało w tłumie rozdwojenie z Jego
powodu. Niektórzy chcieli Go nawet pojmać, lecz nikt nie odważył się podnieść
na Niego ręki. Wrócili więc strażnicy do arcykapłanów i faryzeuszów, a ci rzekli
do nich: Czemuście Go nie pojmali? Strażnicy odpowiedzieli: Nigdy jeszcze nikt
nie przemawiał tak, jak ten człowiek przemawia. Odpowiedzieli im faryzeusze:
Czyż i wy daliście się zwieść? Czy ktoś ze zwierzchników lub faryzeuszów
uwierzył w Niego? A ten tłum, który nie zna Prawa, jest przeklęty. Odezwał się
do nich jeden spośród nich, Nikodem, ten, który przedtem przyszedł do Niego:
Czy Prawo nasze potępia człowieka, zanim go wpierw przesłucha, i zbada, co
czyni? Odpowiedzieli mu: Czy i ty jesteś z Galilei? Zbadaj, zobacz, że żaden
prorok nie powstaje z Galilei. I rozeszli się - każdy do swego domu.
Mili Moi…
Mojego cygańskiego życia
kolejna odsłona… Za chwilę ruszam do Niepokalanowa, aby wygłosić ostatnie w tym
Wielkim Poście rekolekcje parafialne. Duża robota. Ale nie powiem, żebym czuł
się jakoś fizycznie przemęczony. Chyba jednak musi w tym wszystkim być jakaś
łaska stanu, która sprawia, że mimo tych obciążeń związanych z ciągłą zmiana
miejsc, innego jedzenia, otoczenia, jakoś daję radę… Choć przyznam szczerze, że
z wielką radością i tęsknotą wracam do swojego domku. W takich chwilach cenię
bardziej tę swoją intymną przestrzeń.
Wczoraj, przy pięknej pogodzie, zakończyliśmy nagrania naszych rekolekcji
internetowych. Powiem Wam szczerze, że smutno mi się zrobiło. Ta praca przynosiła
mi wiele radości, a co więcej, zaczęliśmy się zżywać z ekipą. Chłopaki
fantastyczne. W głowach poukładane. Znakomicie się rozmawiało. Stoimy na
stanowisku, że koniecznie wkrótce musimy podjąć jakiś nowy projekt.
A nad Słowem myślę dziś o
narastającej, coraz bardziej ślepej i bezmyślnej furii adwersarzy Jezusa. Coraz
mniej argumentów, a coraz więcej emocji. Jezus zaś coraz bardziej samotny,
opuszczony, niezrozumiany. Myślę sobie w tym kontekście o tych ostatnich dwóch
tygodniach Postu. Jakie to ważne, żeby ci, którzy „łapią” coś więcej z Jego tajemnicy,
byli blisko Niego. Wczoraj łaziłem dużo po mieście i patrzyłem na całe rzesze
katolików (bo jednak przypuszczam, że nominalnie większość z nich tak się nadal
określa), którzy zajadali się mięsiwem, aż im tłuszcz po brodzie kapał.
Drobiażdżek? Chyba jednak nie… Brak świadomości? Lekceważenie? Brak motywacji?
Zrozumienia? To przecież mała ofiara, a jak trudno ją podjąć. Jak trudno
zrozumieć, że Pan cierpi, a my jesteśmy zaproszeni do bycia z Nim – tego dnia
szczególnie… Czy zjednoczone z Ukrzyżowanym serce „machnie ręką” na jakąkolwiek
ofiarę, którą można dla Niego i z Nim ponieść? Czy nie skorzysta raczej z
każdej, drobnej okazji, żeby współodczuwać z Nim, żeby czuwać przy Nim w Jego
samotności…
Wołam do siebie i do Was…
Bądźmy z Jezusem w te dni… Czuwajmy. A każdy drobiazg niech nas raczej do Niego
zbliża, niż oddala. Dwa tygodnie walki z egoizmem – czas start…
Cieszę się, że po tej spowiedzi mam możliwość skorzystania z bloga i rekolekcji na Youtube. Wszystko się uzupełnia, bardzo dziękuję. Agnieszka
OdpowiedzUsuń