(Łk 11, 1-4)
Jezus, przebywając w jakimś miejscu, modlił się, a kiedy skończył, rzekł jeden
z uczniów do Niego: "Panie, naucz nas modlić się, tak jak i Jan nauczył
swoich uczniów". A On rzekł do nich: "Kiedy będziecie się modlić,
mówcie: Ojcze, niech się święci Twoje imię; niech przyjdzie Twoje królestwo!
Naszego chleba powszedniego dawaj nam na każdy dzień i przebacz nam nasze
grzechy, bo i my przebaczamy każdemu, kto przeciw nam zawini; i nie dopuść,
byśmy ulegli pokusie".
Mili Moi…
Wczoraj rozpoczęliśmy u
sąsiadów karmelitów Wieczory dla Zakochanych, które mam radość współprowadzić z
animatorami Spotkań Małżeńskich. Już w drodze „śledziłem” pewną parę, co do której
miałem podejrzenia, że zmierzają w tym samym co ja kierunku. Opleceni wokół
siebie, zwiastujący całemu światu jak jest cudownie kochać i być kochanym. A ja
przez całą drogę się zastanawiałem – jak to możliwe, że w tym splocie nie plączą
im się nogi, że się nie przewracają? Ale zupełnie poważnie mówiąc zapisało się
na te spotkania szesnaście par. Atmosfera miłości w powietrzu – trzymanie się
za ręce, powłóczyste spojrzenia. Super jest na to patrzeć i w tym uczestniczyć.
A jeśli uda się im jeszcze coś dobrego przekazać, będzie znakomicie. To chyba
jednak taka grupka szukających czegoś więcej. Wszak to dziewięć tygodni, a
każde spotkanie to niemal trzy godziny. Młodość, radość, entuzjazm… No i „starzy
wyżeracze” po drugiej stronie – eksperci z wieloletnim stażem, uczciwie
pracujący nad swoją relacją. Ich też słucha się z wielką przyjemnością.
A dziś mamy w naszym
klasztorze dzień skupienia. Temat – Ale nas zbaw ode złego… Konferencja,
wspólna Eucharystia. To buduje i zacieśnia więzy braterstwa. Dobrze być razem
przed Panem. A nasza wiara, dokładnie jak wiara każdego chrześcijanina, rodzi
się ze słuchania. Oby więc było tego słuchania jak najwięcej.
Myślę dziś o modlitwie,
której można się nauczyć. I nie chodzi przecież o formułę, ile raczej o styl. To
jest pierwsza rzecz, która mi staje przed oczami jako swoisty wyrzut. Bo
przecież tak łatwo ograniczyć się do tego, co człek już umie, do znanych i
lubianych metod. Ale czy nasza modlitwa również nie jest drogą – po której się
idzie, a nie na której się mieszka? Powinien więc następować rozwój. Chodzenie
po drodze zakłada aktywność, nie bierność – aktywność ucznia, który chce
poznawać, wiedzieć, który szuka.
A czego uczy Jezus?
Stawiania w centrum Boga… I to dla mnie nieustannie odkrywcze, bo mam taką dość
powszechną chyba tendencję, żeby siebie stawiać w centrum. Panie, przyszedłem
do Ciebie, więc zajmijmy się tym moim życiem… Tymczasem Jezus mówi – zajmijmy się
Bożym życiem… Najpierw sprawy Ojca – święć się imię Twoje, przyjdź Królestwo
Twoje, bądź wola Twoja. Najpierw On, przede wszystkim On… Modlitwa to twoje
spotkanie z Nim, a nie ze sobą w Jego obecności. A gdyby tak pozwolić Jemu
narzucać tematy… A gdyby tak nie rozpoczynać od omawiania moich spraw. Byłoby w
ogóle o czym gadać? To tylko przyczynek do tego jak wiele musze się jeszcze
nauczyć…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz