Photo by Julie Johnson on Unsplash
(Mt 18, 1-5. 10)
W tym czasie uczniowie przystąpili do Jezusa z zapytaniem: "Kto właściwie
jest największy w królestwie niebieskim?" On przywołał dziecko, postawił
je przed nimi i rzekł: "Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i
nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto się
więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim. I kto
by przyjął jedno takie dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje. Strzeżcie się,
żebyście nie gardzili żadnym z tych małych; albowiem powiadam wam: Aniołowie
ich w niebie wpatrują się zawsze w oblicze Ojca mojego, który jest w
niebie".
Mili Moi…
Powoli kończę intensywny
dzień… Po raz pierwszy nawiedziłem dziś klasztor sióstr dominikanek, który
mieści się naprawdę na końcu świata… Jeżdżą tam dwa autobusy na godzinę, a żeby
było weselej, to zarówno „tam”, jak i „z powrotem” jeden z tych dwóch nie
jechał… I to były właśnie te, którymi chciałem jechać ja… Odstałem dziś więc
swoje wśród wichrów niespokojnych… Ale siostry wyspowiadane.
A prosto od nich udałem się
do klasztoru karmelitów, gdzie wspólnota Spotkań Małżeńskich rozpoczyna za
kilka dni Wieczory dla Zakochanych, które mam wielką radość współprowadzić z
nimi. To akurat ta część działalności, której musze się nauczyć, ale to dobrze…
Spotkanie jak to wśród małżonków – rzeczowe, radosne i krótkie. Wszyscy mają
jakieś domowe obowiązki – szanują więc swój i cudzy czas. Mam już dziś szczerą
nadzieję, że uda nam się na wiosnę podobne wieczory zorganizować przy naszym,
franciszkańskim sanktuarium…
Przy Słowie zaś zatrzymuje
mnie dziecięca zależność… Nie pierwszy już zresztą raz o tym piszę. Ona jakoś
szczególnie mnie fascynuje w dzieciach, które zwykle nie mają większych
problemów z zależnością od rodziców. Traktują ją jak coś absolutnie naturalnego
i wszystkiego spodziewają się od mamy i taty. Rzecz jasna im dziecię ma więcej
lat, tym częściej ku niezależności wycieczki czyni. Ale mówimy o tym czasie,
kiedy dzieci jeszcze są dziećmi… Nawet jeśli mają jakieś chwilowe trudności z
posłuszeństwem, akceptacją rodzicielskiej władzy, czy wykonywaniem poleceń, to
nie mają jednak większych trudności z uznaniem autorytetu rodziców i zasadniczo
z nim nie dyskutują…
Tymczasem codzienność
ludzi dorosłych to często dowodzenie swojej niezależności na każdym kroku. Ba,
nie tylko niezależności, ale niejednokrotnie również dominacji. Bo jeśli ktoś
jest uznawany za pierwszego, to ja muszę być „najpierwszy”. Jeśli o kimś mówią
bardzo dobrze, to ja chcę być „bardziejszy”. Jeśli ktoś jest w czymś doskonały,
to ja chcę być „lepsiejszy”. A to postawa dokładnie tak kulawa jak słowa, którymi
ją opisałem.
A tylko uniżony może stać
się naprawdę wielki. Uniżony zna swoją wartość. Nie musi jej jednak wciąż podkreślać i nie potrzebuje, żeby inni
mu nieustannie klaskali. A co więcej – kiedy inni przestają – nie klaszcze
sobie sam…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz