Photo by Tom Barrett on Unsplash
((Łk 12, 35-38))
Jezus powiedział do swoich uczniów: "Niech będą przepasane biodra wasze i
zapalone pochodnie. A wy bądźcie podobni do ludzi oczekujących swego pana,
kiedy z uczty weselnej powróci, aby mu zaraz otworzyć, gdy nadejdzie i
zakołacze. Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy
nadejdzie. Zaprawdę, powiadam wam: Przepasze się i każe im zasiąść do stołu, a
obchodząc, będzie im usługiwał. Czy o drugiej, czy o trzeciej straży przyjdzie,
szczęśliwi oni, gdy ich tak zastanie".
Mili Moi…
Wybaczcie kilka dni
przerwy, ale trochę się działo i zwykle, kiedy miałem plan coś napisać, po
prostu brakowało mi sił. Ale dziś wyrwałem drugi ząb mądrości (więc kiedy mnie
spotkacie, nie pytajcie o mądre rzeczy, bo to już za nami), siedzę pod
kocykiem, a deszcz miarowo stuka o szyby, więc siadam i piszę…
Weekend zdominowały mi
kazania odpustowe w parafii świętej Jadwigi w Lusowie. Niewielka, podmiejska
parafia, która… trochę przypomina parafię moich marzeń. Proboszcz, który stwarza
wiele możliwości, a parafia to wspólnota wspólnot, za które odpowiadają ludzie,
którzy chcą być w Kościele i w swojej parafii go odkrywają, tam go budują. Piękne
miejsce, nad samym jeziorem, proboszcz – człowiek wielkiej życzliwości. Co
więcej - ufający swoim parafianom. Z kazaniami zaprosiła mnie jedna z jego parafianek,
którą poprosił, żeby znalazła odpowiedniego franciszkanina. Zaskakujące dla
mnie, jak juz pisałem, ale miłe...
Wczoraj zaś wycieczka do
Wrocławia. Spędziliśmy wieczór w miłym towarzystwie naszych współbraci z
krakowskiej prowincji, którzy świętowali swoje imieniny. Dla nas to poważna
wyprawa (ponad trzy godziny w jedną stronę). Ale i oni u nas bywają. Chyba
coraz bardziej się przekonuję jakie to ważne, żebyśmy byli jednością, żebyśmy
trzymali się razem. A podczas tego wyjazdu „złapałem” adwentowy dzień skupienia
dla studentów duszpasterstwa akademickiego prowadzonego przez franciszkanów brązowych.
Takie to jakieś dziwne drogi ma Pan Bóg. A ja się cieszę, bo znów okazja do
głoszenia.
Ta gotowość dziś staje mi
przed oczami w kontekście Ewangelii. Jezus jakby przewidywał nieustanne
napięcie, w którym mają trwać chrześcijanie. Ale w tym wszystkim chodzi przecież
o Gościa, który ma przybyć, na którego mamy oczekiwać. W codziennym życiu,
kiedy czekamy na kogoś naprawdę dla nas ważnego, to przecież nic nie jest zbyt
trudne. I cieszą przygotowania, nawet jeśli obejmują takie zajęcia, których w
codzienności nie podejmujemy z wielkim zapałem. Ze względu na oczekiwanego gościa
nic nie jest nudne, czy zbyt wymagające. Ważne, że wkrótce nadejdzie…
To oczekiwanie na Pana
było niesłychanie żywe w pierwszej wspólnocie wierzących. A potem przyszło
spore zniechęcenie, bo nie przyszedł w taki sposób, jakiego oczekiwano.
Przychodzi inaczej, ale przecież nie mniej realnie. Dlatego tak wielki sens
choćby w takich drobiazgach, jak strój zakładany do kościoła, czy przygotowanie
serca przez medytację Słowa. Słuchanie Boga, który jest niezawodny i który
zawsze wiernie wypełnia swoje obietnice, choć czasem w sposób nieco inny od
przewidywanego. I nagle okazuje się, że to my zasiadamy w kościelnych ławach, a
On, przepasany, usługuje nam, dając wytchnienie i ulgę. A co dopiero będzie w
niebie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz