zdj:flickr/David W. Johnson/Lic CC
(Mt 23,1-12)
Jezus
przemówił do tłumów i do swych uczniów tymi słowami: Na katedrze Mojżesza
zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co
wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie
czynią. Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na
ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą. Wszystkie swe uczynki spełniają
w tym celu, żeby się ludziom pokazać. Rozszerzają swoje filakterie i wydłużają
frędzle u płaszczów. Lubią zaszczytne miejsca na ucztach i pierwsze krzesła w
synagogach. Chcą, by ich pozdrawiano na rynkach i żeby ludzie nazywali ich
Rabbi. Otóż wy nie pozwalajcie nazywać się Rabbi, albowiem jeden jest wasz
Nauczyciel, a wy wszyscy braćmi jesteście. Nikogo też na ziemi nie nazywajcie
waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie. Nie chciejcie
również, żeby was nazywano mistrzami, bo jeden jest tylko wasz Mistrz,
Chrystus. Największy z was niech będzie waszym sługą. Kto się wywyższa, będzie
poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony.
Mili Moi...
No i czuję się chory... Nie wiem jeszcze wprawdzie na co, bo jeśli to przeziębienie, to rozwija się ono arcydziwnie. Trzeba mi się wybrać do lekarza i pewnie to zrobię wkrótce. W każdym razie nastrój mam raczej wisielczy...
Ale działam jak mogę... Dziś był dzień żelazka... Mój proboszcz zapewnia mnie, że z cała pewnością jestem w naszym zakonie jedynym, który robi takie rzeczy. Nawet jedna zacna niewieścia dusza dziś zapewniła mnie, że ona od wielu lat żelazka w ręku nie trzymała... A ja jakoś tak nie umiem w niewyprasowanej pościeli... Nie mówiąc już o habicie... Więc macham tym żelazkiem...
Ale przy okazji obejrzałem sobie film. Dawno już miałem zamiar, ale... "Avatar". Tak, śmiejcie się :) No co ja poradzę, że jestem tak niesłychanie zacofany jeśli chodzi o kino. Nie mam czasu i nie fascynuję się. Dziś raczej dla zabicia nudy i monotonii prasowalniczej wpatrywałem się w ekran. Ale i powzruszałem się nieco. A przy okazji...
Pomyślałem sobie o czymś, co dziś Pan powiedział w Ewangelii. Mówi o potrzebie bycia podziwianym, którą faryzeusze i uczeni w Piśmie realizują na swój sposób. Czynią wszystko, aby się ludziom pokazać. Wydaje mi się, że dziś cofnęliśmy się o krok, czy też zeszliśmy piętro niżej (żeby to obrazowo jakoś określić). Mianowicie wydaje mi się, że potrzebę bycia podziwianym coraz częściej zastępuje jakaś szalona potrzeba akceptacji. W tej dziedzinie jest dziś tak biednie, że częstokroć ludzie są w stanie zrobić wiele, żeby właśnie tę najbardziej wstępną formę miłości uzyskać.
Właśnie ów film uzmysłowił mi jak wiele jesteśmy dziś w stanie oddać, czy "stracić", żeby tylko czuć się kochanymi, czuć się dla kogoś ważnymi. Zanim jednak ktoś nam da to, czego tak pragniemy, najpierw musimy na siebie jakoś zwrócić uwagę. I to jest ten punkt, w którym można samego siebie sprzedać za przysłowiową miskę soczewicy. To znaczy można wejść w jakieś szaleńcze udawanie, w jakąś grę, można stać się jakimś avatarem samego siebie. Właśnie po to, żeby mnie ktoś zauważył, zaakceptował, a może nawet pokochał... Jak wielkie jednak rozczarowanie towarzyszy odkryciu prawdy...
Gdyby w czasach Jezusa lud mógł zajrzeć w sumienia faryzeuszy. Gdybyśmy dziś mogli zajrzeć w siebie wzajemnie... Ale nie możemy. To dobrze... Bo pewnie znacznie trudniej byłoby miłować się wzajemnie... To źle... Bo być może miłujemy avatary...
Mili Moi...
No i czuję się chory... Nie wiem jeszcze wprawdzie na co, bo jeśli to przeziębienie, to rozwija się ono arcydziwnie. Trzeba mi się wybrać do lekarza i pewnie to zrobię wkrótce. W każdym razie nastrój mam raczej wisielczy...
Ale działam jak mogę... Dziś był dzień żelazka... Mój proboszcz zapewnia mnie, że z cała pewnością jestem w naszym zakonie jedynym, który robi takie rzeczy. Nawet jedna zacna niewieścia dusza dziś zapewniła mnie, że ona od wielu lat żelazka w ręku nie trzymała... A ja jakoś tak nie umiem w niewyprasowanej pościeli... Nie mówiąc już o habicie... Więc macham tym żelazkiem...
Ale przy okazji obejrzałem sobie film. Dawno już miałem zamiar, ale... "Avatar". Tak, śmiejcie się :) No co ja poradzę, że jestem tak niesłychanie zacofany jeśli chodzi o kino. Nie mam czasu i nie fascynuję się. Dziś raczej dla zabicia nudy i monotonii prasowalniczej wpatrywałem się w ekran. Ale i powzruszałem się nieco. A przy okazji...
Pomyślałem sobie o czymś, co dziś Pan powiedział w Ewangelii. Mówi o potrzebie bycia podziwianym, którą faryzeusze i uczeni w Piśmie realizują na swój sposób. Czynią wszystko, aby się ludziom pokazać. Wydaje mi się, że dziś cofnęliśmy się o krok, czy też zeszliśmy piętro niżej (żeby to obrazowo jakoś określić). Mianowicie wydaje mi się, że potrzebę bycia podziwianym coraz częściej zastępuje jakaś szalona potrzeba akceptacji. W tej dziedzinie jest dziś tak biednie, że częstokroć ludzie są w stanie zrobić wiele, żeby właśnie tę najbardziej wstępną formę miłości uzyskać.
Właśnie ów film uzmysłowił mi jak wiele jesteśmy dziś w stanie oddać, czy "stracić", żeby tylko czuć się kochanymi, czuć się dla kogoś ważnymi. Zanim jednak ktoś nam da to, czego tak pragniemy, najpierw musimy na siebie jakoś zwrócić uwagę. I to jest ten punkt, w którym można samego siebie sprzedać za przysłowiową miskę soczewicy. To znaczy można wejść w jakieś szaleńcze udawanie, w jakąś grę, można stać się jakimś avatarem samego siebie. Właśnie po to, żeby mnie ktoś zauważył, zaakceptował, a może nawet pokochał... Jak wielkie jednak rozczarowanie towarzyszy odkryciu prawdy...
Gdyby w czasach Jezusa lud mógł zajrzeć w sumienia faryzeuszy. Gdybyśmy dziś mogli zajrzeć w siebie wzajemnie... Ale nie możemy. To dobrze... Bo pewnie znacznie trudniej byłoby miłować się wzajemnie... To źle... Bo być może miłujemy avatary...
Ewangelia zrozumiana, Avatar ogladalam, ale co to jest to żelazko ???
OdpowiedzUsuńKajdany zniewolenia dzisiejszego czlowieka... Jak latwo jest zapomniec o czlowieku... Czy o Bogu? Mysle ze propaganda Hollywoodska swieci nam w oczy i krzyczy.... To takie normalne,... wiecej.... to jest model dzisiejszego czlowieka....życia...
OdpowiedzUsuńZelazko-relax mozna rozmyslac slowo Boze slowo ludzkie...posciel wyglada fajnie spi sie przyjemnie a potem kawa i ciacho!!! Happy Birthday o.Michale.
OdpowiedzUsuń