zdj:flickr/howzey/Lic CC
(Mk 1,40-45)
Trędowaty
przyszedł do Jezusa i upadając na
kolana, prosił Go: Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić. Zdjęty litością,
wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: Chcę, bądź oczyszczony!
Natychmiast trąd go opuścił i został oczyszczony. Jezus surowo mu przykazał i
zaraz go odprawił, mówiąc mu: Uważaj, nikomu nic nie mów, ale idź pokaż się
kapłanowi i złóż za swe oczyszczenie ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na
świadectwo dla nich. Lecz on po wyjściu zaczął wiele opowiadać i rozgłaszać to,
co zaszło, tak że Jezus nie mógł już jawnie wejść do miasta, lecz przebywał w
miejscach pustynnych. A ludzie zewsząd schodzili się do Niego.
Mili Moi...
No poniosłem dziś porażkę... Zaczęło się od wymiany fotela. Miałem w pokoju ogromny, głęboki, rozkładany fotel. Ilekroć w nim zasiadałem do pracy, tylekroć... zasypiałem (no może nieco przesadzam, ale tylko troszkę). Dziś postanowiłem go wymienić na inny zabytek, których w naszym domu wciąż nie brakuje. Znalazłem taki trochę mniej głęboki, mniej rozkładany i w ogóle mniejszy. Święcie przekonany, że w nim nie zasnę, nadźwigałem się przy pomocy ojca proboszcza. Ale wymiana została dokonana. Wniosłem. Ustawiłem. Nakryłem kocykiem. Zasiadłem. I... obudziłem się po godzinie :) Klęska przeogromna...
Ale może to również dlatego, że wczorajsze nasze modlitwy zakończyliśmy bardzo późno. To znaczy - jak dla mnie bardzo późno, bo około północy. Więc i snu w nocy było nieco mniej, niż zwykle. Ale spotkanie było bardzo piękne. Sam skorzystałem z modlitwy braci i sióstr prosząc o odnowienie we mnie wszelkich łask kapłańskich, a nade wszystko o coraz głębsze zamiłowanie do Słowa, o coraz głębsze Jego zrozumienie i o lepsze głoszenie... Wierzę, że Pan odpowiedział na nasze prośby. On zawsze ich z uwagą słucha. A dziś dostałem potwierdzenie, że moje zgłoszenie na rekolekcje zostało przyjęte. Cieszę się bardzo, bo jestem ich głodny jak przysłowiowa kania dżdżu. Moje ulubione - lectio divina. Osiem dni w Krakowie nad Słowem. Czyż może być coś piękniejszego? Byle więc do lipca...
Myśląc sobie dziś o trędowatym uzdrowionym przez Jezusa, zastanawiałem się czy nie był to człowiek tak troszkę obrażony na Pana Boga. Wszak o to łatwo. Zwłaszcza kiedy doznaje się jakiejś poważnej straty. A on przecież doznał. Właściwie stracił wszystko. Jego życie zmieniło się diametralnie. I Bóg na to pozwalał. Przecież tak łatwo uczynić Go ostatecznie odpowiedzialnym za wszelkie zło w naszym życiu, bo On mu nie zapobiegł, a mógł...
I ten człowiek, który być może przeżywa swoiste napięcie w relacji do Boga, który czuje się traktowany przez Niego niesprawiedliwie, doznaje dziś miłosiernego dotyku Boga, Jego obecności, bliskości, łaski. Co więcej, Jezus oczyszczając go, przywraca mu tę utraconą więź i mówi - idź, pokaż się kapłanom, złóż ofiarę. Czyli zrób to, czego wymaga Bóg w swoim Prawie - bo ono jest sprawiedliwie. Bo Źródło Prawa jest samą sprawiedliwością. Jezus wprowadza światło w życie tego człowieka. Jezus oczyszcza jego obraz Boga, oczyszczając jednocześnie jego serce i ciało...
I to widzę jako niesłychanie potrzebne i ważne zadanie w moim życiu i w życiu tych wszystkich, którzy należą do Chrystusa. Wprowadzać Jego światło i oczyszczać. Zwłaszcza tych obrażonych na Boga. Zwłaszcza tych, którzy czują się zawiedzeni. Dotyk Jezusa, pełen cierpliwości, miłości i wzruszenia przywraca trędowatego do życia. We wszelkich jego przejawach...
Kiedy wczoraj usłyszałem proroctwo wypowiedziane nad sobą - ojcze, Jezus chce, żeby twoje ręce uzdrawiały, to wierzę, że właśnie dziś Pan wskazuje mi drogę realizacji tego zadania. Dotykać miłością Jezusa tych, których On przyśle... Tam, gdzie On będzie chciał...
Mili Moi...
No poniosłem dziś porażkę... Zaczęło się od wymiany fotela. Miałem w pokoju ogromny, głęboki, rozkładany fotel. Ilekroć w nim zasiadałem do pracy, tylekroć... zasypiałem (no może nieco przesadzam, ale tylko troszkę). Dziś postanowiłem go wymienić na inny zabytek, których w naszym domu wciąż nie brakuje. Znalazłem taki trochę mniej głęboki, mniej rozkładany i w ogóle mniejszy. Święcie przekonany, że w nim nie zasnę, nadźwigałem się przy pomocy ojca proboszcza. Ale wymiana została dokonana. Wniosłem. Ustawiłem. Nakryłem kocykiem. Zasiadłem. I... obudziłem się po godzinie :) Klęska przeogromna...
Ale może to również dlatego, że wczorajsze nasze modlitwy zakończyliśmy bardzo późno. To znaczy - jak dla mnie bardzo późno, bo około północy. Więc i snu w nocy było nieco mniej, niż zwykle. Ale spotkanie było bardzo piękne. Sam skorzystałem z modlitwy braci i sióstr prosząc o odnowienie we mnie wszelkich łask kapłańskich, a nade wszystko o coraz głębsze zamiłowanie do Słowa, o coraz głębsze Jego zrozumienie i o lepsze głoszenie... Wierzę, że Pan odpowiedział na nasze prośby. On zawsze ich z uwagą słucha. A dziś dostałem potwierdzenie, że moje zgłoszenie na rekolekcje zostało przyjęte. Cieszę się bardzo, bo jestem ich głodny jak przysłowiowa kania dżdżu. Moje ulubione - lectio divina. Osiem dni w Krakowie nad Słowem. Czyż może być coś piękniejszego? Byle więc do lipca...
Myśląc sobie dziś o trędowatym uzdrowionym przez Jezusa, zastanawiałem się czy nie był to człowiek tak troszkę obrażony na Pana Boga. Wszak o to łatwo. Zwłaszcza kiedy doznaje się jakiejś poważnej straty. A on przecież doznał. Właściwie stracił wszystko. Jego życie zmieniło się diametralnie. I Bóg na to pozwalał. Przecież tak łatwo uczynić Go ostatecznie odpowiedzialnym za wszelkie zło w naszym życiu, bo On mu nie zapobiegł, a mógł...
I ten człowiek, który być może przeżywa swoiste napięcie w relacji do Boga, który czuje się traktowany przez Niego niesprawiedliwie, doznaje dziś miłosiernego dotyku Boga, Jego obecności, bliskości, łaski. Co więcej, Jezus oczyszczając go, przywraca mu tę utraconą więź i mówi - idź, pokaż się kapłanom, złóż ofiarę. Czyli zrób to, czego wymaga Bóg w swoim Prawie - bo ono jest sprawiedliwie. Bo Źródło Prawa jest samą sprawiedliwością. Jezus wprowadza światło w życie tego człowieka. Jezus oczyszcza jego obraz Boga, oczyszczając jednocześnie jego serce i ciało...
I to widzę jako niesłychanie potrzebne i ważne zadanie w moim życiu i w życiu tych wszystkich, którzy należą do Chrystusa. Wprowadzać Jego światło i oczyszczać. Zwłaszcza tych obrażonych na Boga. Zwłaszcza tych, którzy czują się zawiedzeni. Dotyk Jezusa, pełen cierpliwości, miłości i wzruszenia przywraca trędowatego do życia. We wszelkich jego przejawach...
Kiedy wczoraj usłyszałem proroctwo wypowiedziane nad sobą - ojcze, Jezus chce, żeby twoje ręce uzdrawiały, to wierzę, że właśnie dziś Pan wskazuje mi drogę realizacji tego zadania. Dotykać miłością Jezusa tych, których On przyśle... Tam, gdzie On będzie chciał...
Uczuc sie posluszensywa, tak jak dziecko potrzebuje madrosci rodzicow, wychowankow, nauczycieli tak I ja (my nalezacy do Chrystusa) skladam moje pragnienia w rece Bozej opatrznosci. Uczuc sie I odowiadajac na Chrystusowa obietnice, dziekuje za ludzi spotkaniach na mojej drodze.
OdpowiedzUsuńJa jestem nawet bardzo obrażonym na Pana Boga, ale bardzo cieszę się że Ojciec usłyszał takie proroctwo.
OdpowiedzUsuńA ja myślę: byle do czerwca, bo obiecał Ojciec nawiedzić Gdańsk :-)
OdpowiedzUsuń