zdj:flickr/Helen K/Lic CC
(Mt
18,15-20)
Jezus
powiedział do swoich uczniów: Gdy brat twój zgrzeszy [przeciw tobie], idź i
upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś
nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo
trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś
Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i
celnik! Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie
związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie.
Dalej, zaprawdę, powiadam wam: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić
będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są
dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich.
Mili Moi...
Jako że jestem w innej strefie czasowej, a pisać mam zwyczaj pod wieczór (kiedy zwłaszcza czytelnicy w Polsce smacznie już śpią), co więcej, mam zwyczaj odnosić sie do Słowa dnia, zdecydowałem się zamieszczać czytanie biblijne, do którego się odnoszę. Robię to, aby Czytelnikom ułatwić orientację, z którego dnia wpis pochodzi. Zdaje sobie sprawę, że to nieco wydłuży wpisy, ale mam nadzieję, że nie utrudni to Czytelnikom kontaktu z moim blogiem...
Pierwsze dni za mną... Dziś już było nieźle jeśli chodzi o sen. Obudziłem się wprawdzie o 4 rano, ale udało mi się dospać do 6. Jest sukces :) O 7 pierwsza polska Msza, na której zostałem powitany, a która odprawiał mój poprzednik, o. Michał, który dziś nas opuścił, bo jutro już wylatuje do Kenii (tak, tej w Afryce - może to miejsce w tę stronę właśnie ukierunkowuje :). O 9 Msza po angielsku, na której byłem z siebie niezwykle dumny, bo udało mi się przemówic po angielsku. To duże wydarzenie, bo przemawianie publiczne w tym języku stanowczo mnie stresuje. Ale nie unikniemy tego... Już jutro pierwsza Msza po angielsku. Muszę się dobrze przygotować. A i pobożność moja pewnie wzrośnie, bo bez Ducha Świętego nic się nie da zrobić :) Ja sam sprawowałem dziś liturgię o 11. Sporo ludzi, niesłychanie pięknie... śpiewających. Organista Amerykanin, ale kantorzy Polacy, więc wszystko idzie jak w zegareczku. Poświęciliśmy dziś dzieciakom tornistry, a po Mszy, zwyczajem amerykańskim, witałem się z wszystkimi wiernymi. Niezwykła życzliwość ludzi. Ręka boli od potrząsania, gęba od uśmiechów. Ale doświadczyłem dziś dużo radości, bo stwierdziłem, że znalazłem się we wspólnocie, która zna wartość kapłaństwa. Piękni ludzie...
A po południu... Muszę wyznać, że pojechaliśmy załatwiać telefon, bo bez niego niestety trudno tu funkcjonować, a nasz ekspert od telefonów mógł właśnie dziś... Ale za to kontynuując serdeczne przywitania, pojechaliśmy z proboszczem na... dożynki :) I kiełbaska z grilla była, i wątróbeczka, i napoje typowo polskie :) Kapela przygrywała, słonko świeciło. Sporo miłych, dobrych ludzi... Karmili, poili, tańczyli...
Podkreślam tę ich serdeczność, bo dziś stanął mi przed oczami temat odpowiedzialności, ku której zmierza wszelkie upominanie braterskie. Odpowiedzialność za siebie nawzajem, która całkowicie sprzeciwia się teoriom tego świata, a zwłaszcza teorii tolerancji, która jest ściśle rzecz biorąc teorią skrajnego egoizmu. Tolerancja według myślenia tego świata to obojętność, która nie liczy się z dobrem innych. Co najwyżej z moim własnym. Bo dopóki nie wchodzisz mi w drogę, nie depczesz mi po odciskach i nie wtrącasz się w moje życie, to żyj sobie jak chcesz, nic mnie to nie obchodzi. Jesteś mi doskonale obojętny. Jezus zaś przeciwnie, mówi o rzeczywistości grzechu, czyli czegoś, co nie służy człowiekowi, co go niszczy, a z upomnienia czyni narzędzie, aby pozyskać brata, aby go odnowić, aby go uratować od śmierci, z którą grzech nieodłącznie się wiąże. Wszystko to zaś w imię miłości i jedności, która ma dominować we wspólnocie uczniów.
Będę się pewnie jeszcze bardzo długo uczył wspólnoty uczniów Jezusa w Bridgeport. Ale przyjęcie, jakie mi zgotowali, przekonuje mnie, że drzemie w nich wielka życzliwość i dobroć, którym należy tylko pozwolić się objawić... Niech więc dobro się rozlewa szeroką strugą...
PS. Jutro nasz franciszkański świat Prowincji Gdańskiej żyje sprawą trudnej sytuacji naszych braci na Litwie, którzy zmagają się z władzami, próbując odzyskać nasz klasztor. Modlimy się także i tu, w Bridgeport, o zwycięstwo łaski... Wieczorna adoracja i Eucharystia będą zwieńczeniem tych modlitw. Zapraszam i Was Drodzy Czytelnicy, do dołączenia się do naszych wołań, choćby krótkim Zdrowaś Mario...
Mili Moi...
Jako że jestem w innej strefie czasowej, a pisać mam zwyczaj pod wieczór (kiedy zwłaszcza czytelnicy w Polsce smacznie już śpią), co więcej, mam zwyczaj odnosić sie do Słowa dnia, zdecydowałem się zamieszczać czytanie biblijne, do którego się odnoszę. Robię to, aby Czytelnikom ułatwić orientację, z którego dnia wpis pochodzi. Zdaje sobie sprawę, że to nieco wydłuży wpisy, ale mam nadzieję, że nie utrudni to Czytelnikom kontaktu z moim blogiem...
Pierwsze dni za mną... Dziś już było nieźle jeśli chodzi o sen. Obudziłem się wprawdzie o 4 rano, ale udało mi się dospać do 6. Jest sukces :) O 7 pierwsza polska Msza, na której zostałem powitany, a która odprawiał mój poprzednik, o. Michał, który dziś nas opuścił, bo jutro już wylatuje do Kenii (tak, tej w Afryce - może to miejsce w tę stronę właśnie ukierunkowuje :). O 9 Msza po angielsku, na której byłem z siebie niezwykle dumny, bo udało mi się przemówic po angielsku. To duże wydarzenie, bo przemawianie publiczne w tym języku stanowczo mnie stresuje. Ale nie unikniemy tego... Już jutro pierwsza Msza po angielsku. Muszę się dobrze przygotować. A i pobożność moja pewnie wzrośnie, bo bez Ducha Świętego nic się nie da zrobić :) Ja sam sprawowałem dziś liturgię o 11. Sporo ludzi, niesłychanie pięknie... śpiewających. Organista Amerykanin, ale kantorzy Polacy, więc wszystko idzie jak w zegareczku. Poświęciliśmy dziś dzieciakom tornistry, a po Mszy, zwyczajem amerykańskim, witałem się z wszystkimi wiernymi. Niezwykła życzliwość ludzi. Ręka boli od potrząsania, gęba od uśmiechów. Ale doświadczyłem dziś dużo radości, bo stwierdziłem, że znalazłem się we wspólnocie, która zna wartość kapłaństwa. Piękni ludzie...
A po południu... Muszę wyznać, że pojechaliśmy załatwiać telefon, bo bez niego niestety trudno tu funkcjonować, a nasz ekspert od telefonów mógł właśnie dziś... Ale za to kontynuując serdeczne przywitania, pojechaliśmy z proboszczem na... dożynki :) I kiełbaska z grilla była, i wątróbeczka, i napoje typowo polskie :) Kapela przygrywała, słonko świeciło. Sporo miłych, dobrych ludzi... Karmili, poili, tańczyli...
Podkreślam tę ich serdeczność, bo dziś stanął mi przed oczami temat odpowiedzialności, ku której zmierza wszelkie upominanie braterskie. Odpowiedzialność za siebie nawzajem, która całkowicie sprzeciwia się teoriom tego świata, a zwłaszcza teorii tolerancji, która jest ściśle rzecz biorąc teorią skrajnego egoizmu. Tolerancja według myślenia tego świata to obojętność, która nie liczy się z dobrem innych. Co najwyżej z moim własnym. Bo dopóki nie wchodzisz mi w drogę, nie depczesz mi po odciskach i nie wtrącasz się w moje życie, to żyj sobie jak chcesz, nic mnie to nie obchodzi. Jesteś mi doskonale obojętny. Jezus zaś przeciwnie, mówi o rzeczywistości grzechu, czyli czegoś, co nie służy człowiekowi, co go niszczy, a z upomnienia czyni narzędzie, aby pozyskać brata, aby go odnowić, aby go uratować od śmierci, z którą grzech nieodłącznie się wiąże. Wszystko to zaś w imię miłości i jedności, która ma dominować we wspólnocie uczniów.
Będę się pewnie jeszcze bardzo długo uczył wspólnoty uczniów Jezusa w Bridgeport. Ale przyjęcie, jakie mi zgotowali, przekonuje mnie, że drzemie w nich wielka życzliwość i dobroć, którym należy tylko pozwolić się objawić... Niech więc dobro się rozlewa szeroką strugą...
PS. Jutro nasz franciszkański świat Prowincji Gdańskiej żyje sprawą trudnej sytuacji naszych braci na Litwie, którzy zmagają się z władzami, próbując odzyskać nasz klasztor. Modlimy się także i tu, w Bridgeport, o zwycięstwo łaski... Wieczorna adoracja i Eucharystia będą zwieńczeniem tych modlitw. Zapraszam i Was Drodzy Czytelnicy, do dołączenia się do naszych wołań, choćby krótkim Zdrowaś Mario...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz